Reklama

„Jestem optymista z natury, sceptyk z rozumu i doświadczenia. Życie mnie nie oszczędzało, ale czułem swoją gwiazdę. Wpadanie w choroby i zaniedbania, potem organizowanie się w wyzdrowienie. (…) Lgnę do ludzi i im nie otwieram. Nieraz otwieram i żałuję. Nie cierpię zimna, czytam zachłannie o Antarktydzie. Skromność i nieprzyzwoitość. (…) Ale to grube przeciwstawienia. A są i cieńsze, wieloraksze, poplątańsze”, pisał o sobie Miron Białoszewski. Lubił swoją samotność, ale właściwie większość życia spędził otoczony grupami ludzi, przyjaciółmi, partnerami i widzami jego oryginalnych sztuk teatralnych.

Reklama

Funkcjonował głównie w nocy, światło dzienne go męczyło, nie przepadał też za alkoholem, ale zażywał psychedrynę, którą we wcześniejszych latach dużej biedy oszukiwał głód. Jako nastolatek zdał sobie sprawę, że pociągają go wyłącznie mężczyźni. Z czasem przestał się z tym ukrywać, co doprowadziło m.in. do utraty pracy. "Prowadził życie francuskiego surrealisty czy nowojorskiego bitnika. Bez cienia pretensji do losu", pisał o nim Tadeusz Sobolewski we wstępie do "Tajnego dziennika". Jak potoczyło się życie słynnego pisarza?

Miron Białoszewski: jak został pisarzem?

Patrzono na niego, jak na samotnika, który lubi swoją pustelnię, chociaż tak naprawdę tylko w ostatnich latach życia Miron Białoszewski spędzał czas w pojedynkę w swojej kawalerce na obrzeżach Saskiej Kępy. Przedtem, a raczej zaraz na początku, po urodzeniu, od 30 czerwca 1922 roku, mieszkał z rodzicami w pokoju z kuchnią na warszawskiej Woli, na Lesznie, gdzie jak czytamy w "Tajnym dzienniku" Mirona Białoszewskiego, "na noc rozkładało się siedem osób".

Gdy zakończyła się wojna, pomieszkiwał w kołchozowym mieszkaniu na ul. Poznańskiej, gdzie połówkę pokoju dzielił z sublokatorem. Potem przez wiele lat, aż do 1975 roku, dzielił mieszkanie na placu Dąbrowskiego ze swoim długoletnim partnerem Leszkiem Solińskim. Miron właściwie nigdy nie był nie sam, nie zmienia to jednak faktu, że bardzo to lubił.

Maturę zdał na tajnych kompletach, potem na tajnym Uniwersytecie Warszawskim zaczął studia polonistyczne. Żeby móc się utrzymać, zatrudnił się na Poczcie Głównej, jednak szybko to praca ze słowem stała się jego źródłem zarobku. Pracował jako dziennikarz w "Kurierze Codziennym", "Wieczorze Warszawy" i "Świecie Młodych". W 1955 roku wraz z dwoma innymi poetami, Bogusławem Choińskim i Lechem Emfazym Stefańskim założyli Teatr na Tarczyńskiej. Cała trójka inscenizowała swoje teksty w mieszkaniu Stefańskiego, który jako jedyny miał swój własny kąt, stąd też ulica Tarczyńska w nazwie grupy. W tym wszystkim Miron Białoszewski nieustannie pracował nad swoją poezją, wydawał kolejne tomiki. W latach 60. zaczynał być słyszany i czytany.

Czytaj też: O Jankowskim mówiono: Miecio od Waldorffa. Oficjalnie był ciotecznym bratem albo młodszym kuzynem

Malarka Ludmiła Murawska i Miron Białoszewski

PAP/Jan Kosidowski

Miron Białoszewski: o orientacji seksualnej mówił otwarcie

Swój homoseksualizm uświadomił sobie, będąc nastolatkiem. „Traktowałem swoje potrzeby homo jako przejściowe, że niby kiedyś znormalnieję. Mając 15 czy 16 lat zadałem sobie pytanie ,kiedy?'. Niby zmienię się z dnia na dzień? Nie. Wobec tego trzeba przyjąć siebie takiego, jakim się jest. Ustaliłem to, przestałem się tym turbować. I nadal uprawiałem swoje sex-przygody ze świadomością, że jest to mój rodzaj", pisał w "Tajnym dzienniku" poeta.

Miron Białoszewski pokazywał w swoich zapiskach, że doświadczanie swojej orientacji było dla niego podobnym procesem, co doświadczanie pisania. Obie te rzeczy musiał zaakceptować i odciąć się niejako od oceniania ich. Tylko w taki sposób mógł poczuć się wolny. I rzeczywiście, udało mu się to.

"Wszelkie słyszane określenia i przezwiska owych gustów nie przejmowały mnie specjalnie. W ten sposób szkoliłem swój upór i nieprzemakalność. W seksie i w pisaniu. Nie przejmując się krytyką. Czy nieuznawaniem. Było to dobre i skuteczne samoszkolenie” – czytamy w jego zapiskach.

W "Tajnym dzienniku", czyli codziennych i osobistych zapiskach Białoszewskiego, które polecił wydać dopiero kilkadziesiąt lat po swojej śmierci (zostały wydane w 2012 roku) Miron relacjonuje kilka swoich związków i miłosnych przygód, począwszy od zauroczenia szkolnym kolegą Zdzisiem ("kolega szkolny, Zdzisio Ś., sprowokował mnie raz i drugi do zainteresowania się nim. Nie miałem śmiałości iść na całego. Wyżywałem się w przygodach z dorosłymi, ze Zdzisiem postępowałem na sposób romantyczny"), aż po pełne szczegółów opisy orgii w kinie „male” podczas wizyty w Nowym Jorku ("Orgia tu idzie na ekranie, przed ekranem i za ekranem non stop. (...) Człowiek wychodzi stamtąd nasycony, wymaglowany, usatysfakcjonowany i nierozpoznany"). Orientacja seksualna Mirona nie była żadnym sekretem, ale się z nią nie obnosił. Być może wynikało to z jego natury, a być może z miejsca, w którym żył, tj. w peerelowskiej Warszawie.

Nie ukrywanie swojej orientacji spotkało się z wieloma konsekwencjami. Gdy redakcja "Świata Młodych", dla której pisał w latach 50. dowiedziała się o jego związku z malarzem Leszkiem Solińskim, stracił pracę i właściwie aż do 1970 roku, kiedy wielkim sukcesem okazał się jego "Pamiętnik z powstania warszawskiego", żył na granicy ubóstwa i głodu. Pieniądze, kiedy już zaczęły się go trzymać, lubił wydawać na płyty i prezenty. A kiedy ich nie było, zjadał czasem miskę ryżu w barze mlecznym lub aplikował sobie preparaty z psychedryną, żeby nie czuć głodu.

W 1950 r. Miron Białoszewski związał się z Leszkiem Solińskim, malarzem, który w utworach poety pojawiał się pod pseudonimem Le. Zamieszkali razem przy placu Dąbrowskiego. W tym samym mieszkaniu Miron wraz z pisarzem Ludwikiem Herlingiem i malarką Ludmiłą Murawską założyli Teatr Osobny, który działał do 1963 roku.

„Miłość do Leszka przeszła w wielką przyjaźń. Tak do tej pory. Z przeszkodami (...). Nie mogło się trafić nic trudniejszego i nic lepszego”, pisał Białoszewski w swoim dzienniku. Panowie przestali utrzymywać ze sobą relacje intymne, ale na zawsze pozostali w swoich życiach. To właśnie Solińskiemu Miron zapisał prawa autorskie do wszystkich swoich książek.

Zobacz także: Juliusz Słowacki wielkim poetą był, ale czy był gejem?

Malarz Leszek Soliński

Warszawa 1959 r. Teatr Osobny, założony przez pisarza Ludwika Heringa i poetę Mirona Białoszewskiego, w mieszkaniu poety przy pl. Dąbrowskiego 7. Nz. przygotowania do spektaklu; malarka Ludmiła Murawska przymierza Białoszewskiemu element kostiumu, w środku malarz Leszek Soliński

Muzeum Narodowe w Warszawie/PAP/Jan Kosidowski

Miron Białoszewski mieszkał na Saskiej Kępie

Przeprowadzka do kawalerki mrówkowca przy Lizbońskiej na Saskiej Kępie jest ostatnim etapem życia Mirona. Nazywał tę swoją nową przestrzeń „Chamowem”, tak samo zresztą jak inni, dawniejsi mieszkańcy tych obrzeży Saskiej Kępy. Była to dla poety o tyle duża zmiana, że z bezpiecznego, opływającego we wszelkie wygody "gniazdka", przeniósł się w miejsce, gdzie na nowo czuł się obcy, nowy, inny. I wszystkie te nieodkrywane przez niego dawno uczucia popychały go do tworzenia, notowania i oceniania rzeczywistości naokoło, jak to tylko Miron Białoszewski potrafił.

"Wszystko, co Miron pisał, było tak plastyczne, jakby przeznaczone dla niewidomej, po to, żeby zobaczyła świat, w jakim żyje. Swoim pisaniem otwierał oczy również nam, widzącym. Miał dar przemieniania rzeczywistości, dodawania jej błysku – o czym mowa w filmie, ale co nie zawsze widać", pisał o nim Tadeusz Sobolewski w swoim artykule na łamach Polityki.

Miron Białoszewski: choroba

„Złapało mnie w tunelu. Staję, nie pomaga. Wywlekam się schodami na górę, na Marszałkowską. Jeszcze nie rezygnuję z kupowania czapki w domach towarowych, bo chodzę z gołą głową. Koło rotundy PKO rezygnuję. Właściwie już wiem, że muszę zrezygnować natychmiast z wielu rzeczy. Boli niesamowicie za mostkiem. Słabawo. Pot się leje. Ani kroku nie można zrobić, a muszę. [...] Jest 11 rano, 28 listopada. Strach? Pomyślałem, że może tym razem jeszcze nie umrę”, opisywał swój pierwszy zawał Miron Białoszewski. A kiedy w ramach rekonwalescencji udał się na turnus dla zawałowców w Inowrocławiu, wszystkie swoje doświadczenia i spostrzeżenia zawarł w sfabularyzowanym dzienniku, pt. "Zawał".

Pytany, czy bał się w tamtym momencie śmierci, odpowiedział w swoim "Tajnym dzienniku", że "kiedy nie ma styku bezpośredniego, a śmierć jest tylko w perspektywie, to nią się tak nie przejmuje". "Stykiem ze śmiercią" było dla niego natomiast bombardowania podczas wojny w stolicy, walczenie o życie z topielcem i kilka ataków duszenia się, których bardzo się obawiał. Ojciec Mirona zmarł na atak dusznicy, stąd też wynikały jego lęki.

22 kwietnia 1983 r., stan zdrowia poety nagle się pogorszył i to właśnie na tej dacie urywają się notatki z "Tajnego dziennika". Białoszewski dochodził do siebie na oddziale rehabilitacji Instytutu Kardiologii w Aninie. Zmarł kilka tygodni później, nagle, w nocy z 17 na 18 czerwca. Gdy odchodził, nie był sam. Serce poety przestało bić w domu niewidomej jego przyjaciółki i sekretarki, Jadwigi Stańczakowej.

Zobacz również: Wiem jedno: chcę być z Tobą – napisał Władysław Broniewski do swojej żony Janiny. Przyjaźnili się, nawet po rozwodzie

Miron Białoszewski 1971 r.

PAP/Henryk Rosiak
Reklama

Korzystałam z: "Tajnego dziennika" Mirona Białoszewskiego, wyd. Znak, kultura.onet.pl, zwierciadlo.pl, polityka.pl

Reklama
Reklama
Reklama