Maryla Rodowicz i František Janeček. To był wielki polsko-czeski romans lat 70.
Po tym, jak się z nim rozstała, postanowił się zemścić
Byli parą, o której krążyły legendy. Razem na estradzie, razem w życiu. Jedni twierdzili, że połączył ich krótkotrwały, intensywny romans. Nic bardziej mylnego! Relacja Maryli Rodowicz i Františka Janečka trwał aż dwa lata, co w świecie młodych artystów lat 70. zakrawało już na poważny związek. Gdyby ona zdecydowała się przy nim zostać w Czechach, być może nie powstałoby wiele nuconych po dziś hitów, autorstwa m.in. Agnieszki Osieckiej. Ale za to nasi południowi sąsiedzi zyskaliby kolejną Vondrackovą. Losy tej miłości były naprawdę burzliwe...
Maryla Rodowicz i František Janeček: historia miłości
Początek lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Nikt jeszcze nie zna Maryli Rodowicz, ale w grupie młodych adoratorów ta atrakcyjna blondynka jest już bardzo rozpoznawalna. Jej obecnym partnerem życiowym jest Grzegorz Pietrzyk, basista zespołu folkowego, w którym młoda artystka zaczynała swoją karierę. Rodowicz chce jednak zakończyć ten związek — nie widzi w nim przyszłości. W pewnym momencie zdobywa się na odwagę i mówi Grzegorzowi, że to koniec, ale ten nie przyjmuje tego najlepiej. Potrafi zadzwonić do niej z budki telefonicznej i opowiadać, że właśnie połknął truciznę, a potem zadzwonić raz jeszcze z informacją, że trucizna zaczyna już działać. „Bardzo to wtedy przeżywałam, nie wiedziałam, gdzie jest i co się z nim dzieje. Robił mi numery poniżej pasa. Najgorsze było to, że jeszcze przez jakiś czas Grzegorz grał w moim zespole…”, mówiła artystka.
W międzyczasie Maryla Rodowicz zaczyna być w Czechach częstym gościem. Otrzymuje szansę na bycie supportem grupy rockowej „The Rebels”, której brzmienie zbliżone jest do standardów „The Mamas and The Papas” oraz „Cream”. Na basie gra tam Jiri Korn, późniejszy wokalista, a menedżerem grupy jest František Janeček. Nie dość, że przystojny, to jeszcze „wysoki, dobrze ubrany, pachnący dobrymi kosmetykami” i palący wyłącznie zachodnie papierosy.
Maryla jeździ z „The Rebels” w trasy koncertowe po Czechosłowacji i poprzedza ich występy. W międzyczasie uczy się czeskiego i wkrótce sama prowadzi konferansjerkę. Udaje jej się też zdobyć swoją publiczność, co przy panujących nastrojach politycznych jest dość imponujące.
František Janeček, czeski menedżer
Nowo poznany menedżer jest od Maryli o rok starszy, ale na koncie ma już kilka doświadczeń. Do muzycznego świata przekonał go jego ojciec, zapalony akordeonista. Kiedy František ukończył szkołę średnią, przeprowadził się do Pragi, żeby studiować biologię i chemię. W międzyczasie zainteresował się także prawem, na tyle, że uzyskał nawet doktorat. Mimo akademickiej kariery czuł, że swoją przyszłość powinien związać z muzyką. Bycie menedżerem dla „The Rebels” było jego pierwszym poważnym przedsięwzięciem. „Na tle wszystkich moich managerów, z jakimi przyszło mi przez lata pracować, František pozostaje nie do pobicia. Reszta to organizatorzy. Franek umiał kreować i był prawdziwym producentem. Umiał poprowadzić artystę, wytyczać mu drogę, rozumiał znaczenie reklamy i dbał o nią jak nikt. Oczywiście, spieraliśmy się często o wartości artystyczne różnych przedsięwzięć. Franek był bardzo komercyjny, wielokrotnie się z nim nie zgadzałam i forsowałam swoje pomysły, ale i tak zrobił dla mnie dużo”, wspominała Maryla Rodowicz.
Piosenkarka nie tylko doceniała profesjonalizm Františka jako menedżera, ale też zupełnie straciła dla niego głowę w sferze prywatnej. Byli młodzi, utalentowani i łączyła ich pasja do muzyki. Oboje szybko poczuli, że chcą być razem. Maryla przeprowadziła się dla ukochanego do Pragi. Wszystko układałoby się po ich myśli, gdyby nie ciążąca obecność Grzegorza Pietrzyka w zespole Rodowicz. Były partner wciąż potrafił być nie tylko zazdrosny, ale też złośliwy, więc za każdym razem, kiedy panowie znaleźli się obok siebie, dochodziło do sprzeczek i kłótni. Maryla Rodowicz opowiadała, że po jednej z takich scysji František namówił technicznego, niejakiego Elephanta, „żeby spuścił Grzegorzowi łomot”.
Maryla Rodowicz i František Janeček: jak wyglądał ich związek?
Poza zazdrością byłego piosenkarki, doskwierał im też brak mieszkania. Na początku koczowali w domu kultury, bo ojciec Janečka był tam stróżem nocnym. Resztę czasu spędzali w trasach koncertowych, a wtedy hotele były ich tymczasowym domem. Ostatecznie jednak Janeček podjął męską decyzję i postanowił zadbać o byt swój i swojej kobiety. Kupił działkę i wspólnie z Marylą rozpoczęli budowę domu.
Tu warto przypomnieć anegdotę o tym, jak ten dom powstawał, bowiem czeski menedżer wprowadził na budowie rodzaj pańszczyzny i pracowali dla niego zależni od niego muzycy, włącznie z Rodowicz, którzy nie dostawali w zamian ani grosza. „Nie tylko Maryla, ale i Jirka Korn, i wszyscy muzycy ciężko pracowaliśmy – wspominał czeski piosenkarz Michal David – i stawialiśmy surowe ściany w jego ogrodzie w Slanym. Było to ciekawe doświadczenie. Janeček był taki, że z jednej strony pomógł w show-biznesie i z człowieka robił gwiazdę, ale z drugiej strony nie chciał płacić”. Maryla jednak nie narzekała. Dzielnie woziła materiały i realizowała wizję domu swojego ukochanego.
Mimo że młoda wokalistka większość swojego czasu spędzała przy partnerze w Czechach, nigdy nie doprowadziła do tego, żeby zapomniał o niej polski rynek muzyczny. W rodzimym kraju rosnącą popularność zapoczątkował występ w Opolu w 1970 roku, gdzie zaśpiewała Jadą wozy kolorowe. W kolejnych czterech latach zawsze wyjeżdżała z festiwalu z nagrodą. Poza licznymi koncertami we wschodniej Europie, Rodowicz nie ominęła także Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu, w którym udział uznawano za obowiązek każdego polskiego artysty.
Zobacz także: Wspierają się i cenią. Przed laty Alicja Majewska oddała przyjacielowi wielki hit
Maryla Rodowicz i František Janeček: dlaczego się rozstali?
Związek z Františkiem, początkowo udany, nawet mimo dzielącego ich często dystansu, z czasem zaczął młodej artystce bardzo ciążyć. Maryla nieustannie musiała zabiegać o względy czeskiego menedżera i godzinami pilnowała telefonu, czekając, aż ten zadzwoni z Pragi. Kiedy już dzwonił, często musiała się zmierzać z jego humorami, potrafił zacząć rozmowę od awantury. „Kiedy poczułam się tym wszystkim zmęczona, sytuacja się odwróciła, a ja zaczęłam coraz częściej wymykać się do Warszawy. Każdy pretekst był dobry: nagrania, telewizja, zdjęcia”, wyznała Rodowicz.
Tymczasem zespół „The Rebels” stracił wokalistę — Jirka Korn odszedł z zespołu, żeby realizować się w solowej karierze. Wtedy František skupił się na nowym projekcie, który nazwał „Kroky”. Zespół miał się składać z różnych artystów, ale najważniejsze miejsce menedżer przeznaczył w nim dla Maryli. Ostatecznie do niczego takiego nie doszło, bo już wtedy młoda wokalistka postanowiła zerwać znajomość z Janečkiem. Wpłynęła na to nie tylko ciążąca jej relacja z partnerem, ale także coraz to większe sukcesy, które odnosiła w Polsce.
Cztaj również: Małgorzata Lorentowicz i Krzysztof Janczar: kiedy zobaczyła go na plakacie, od razu się zakochała. Potem walczyła o jego życie
Partnerzy Rodowicz zemścili się na niej
Maryla Rodowicz jeszcze nie zdążyła się na dobre zadomowić po powrocie do Polski, a u jej boku już pojawił się nowy partner. Był nim fotograf, Krzysztof Gierałtowski. Para zamieszkała razem w jego kawalerce, ale ich sielanka nie trwała dłużej niż kilka tygodni, bo nowy wielbiciel Rodowicz szybko dał się jej we znaki. Kiedy powiedziała mu, że do siebie nie pasują, nie przyjął tego do wiadomości. Podobnie zresztą jak jego poprzednik, František. A wszystko to działo się tuż przed festiwalem w Sopocie, gdzie obaj panowie postanowili się na wokalistce zemścić.
„[...] Gierałtowski naopowiadał innym fotografom, że ma wyłączność na robienie mi zdjęć – wspominała Rodowicz. – I chociaż w Sopocie osiągnęłam megasukces, to z tego festiwalu mam chyba tylko jedno zdjęcie! Po koncercie, na uroczystym bankiecie wręczono mi kopertę, którą dałam mu do potrzymania. Oczywiście mi jej nie oddał... W nocy oświadczyłam mu, że z nami koniec”.
I wtedy odegrała się pomiędzy nimi scena, o której, jak to ujęła piosenkarka, marzyłby teraz „Pudelek”. Mieszkali wówczas w Grand Hotelu, w pokoju z dwoma łóżkami. Gierałtowski leżał nagi na jednym, a Rodowicz na drugim. „Zrywam z Tobą”, powiedziała do niego. „Tak? To ja ci nie oddam twoich rzeczy”, odparł. Nagle wzrok Maryli utkwił w kluczykach do fiata fotografa, które leżały na stole. Zerwała się z łóżka, złapała je i wybiegła na korytarz. Jej wtedy już eks partner rzucił się do tego wyścigu za nią, warto dodać, że oboje nadal nie mieli na sobie ubrań. Biegali tak oboje po hotelowym korytarzu, do momentu, w którym Maryla schowała się we wnękę drzwiową. Całą tę scenę obserwowała pokojowa. „Na pewno mnie widziała i musiała być w szoku: Jezu, goła Rodowicz biega po hotelu!”, podsumowała artystka.
Na tym samym festiwalu w Sopocie postanowił się na swojej byłej partnerce zemścić także Janeček, ale jego plan był nieco bardziej wysmakowany. Maryla podczas wykonywania już słynnej wtedy Małgośki Katarzyny Gaertner ze słowami Agnieszki Osieckiej, miała pojawić się na scenie u boku dwóch czeskich muzyków. Jeden z nich miał grać na gitarze, a drugi na dziwacznym kiju perkusyjnym. Jak można się domyślić, Czesi byli dobrymi znajomymi Františka i menedżer nie musiał ich długo przekonywać, żeby zasabotowali występ piosenkarki. To był jeden z dziwniejszych występów w historii festiwalu, podczas którego perkusista tłukł kijem na prawo i lewo, wydając przy tym odgłosy prosto do mikrofonu, zbliżone do jodłowania, a gitarzysta nie trafiał we właściwe akordy. Przy całym tym chaosie sama Maryla nie dała się wyprowadzić z równowagi i zdobyła główną nagrodę.
Na tym czeski partner Rodowicz nie poprzestał. Na sam koniec zabrał ze sobą wszystkie prezenty, które jej wręczał przez ostatnie lata. Kazał jej zwrócić nawet żółtego fiata 850 sport, z którego wokalistka była bardzo dumna.
Po latach Janeček i Maryla odbudowali swoją relację, a dawne żale zostawili za sobą. Mają ze sobą kontakt do dziś. Co ciekawe, do chwili obecnej ludzie z czeskiej branży muzycznej utrzymują, że Maryla Rodowicz była pierwszą żoną Františka Janečka. Sama wokalistka jednak kilkukrotnie temu zaprzeczała. Żona, czy nie żona, ta wspólna historia pełna wzlotów i upadków z późniejszą „Madonną RWPG” do dzisiaj jest dla Františka powodem do dumy.
Korzystałam z książki "Sławne pary PRL" Czesława Kopra, wyd. Czerwone i Czarne