Toczyła nierówną walkę z nowotworem. Tak wyglądały ostatnie chwile Małgorzaty Braunek
„Potrafiła cieszyć się życiem w każdej chwili”
Aktorka znana doskonale z ról Oleńki w „Potopie” czy Izabeli Łęckiej w „Lalce” zmarła 23 czerwca 2014 roku po nierównej walce z chorobą nowotworową. Miała 67 lat. Przed śmiercią zostawiła list otwarty skierowany do wszystkich. Małgorzata Braunek osierociła dwoje dzieci: Xawerego Żuławskiego i Orinę Krajewską. Córka artystki w jednym z wywiadów opowiedziała o tym, jak wyglądały jej ostatnie chwile.
Małgorzata Braunek: walka z nowotworem
Dziś mija 9. rocznica śmierci Małgorzaty Braunek. Aktorka, znana z roli Oleńki w „Potopie” czy Izabeli Łęckiej w „Lalce” przez całe życie mogła liczyć na wsparcie swoich najbliższych, również podczas nierównej walki z nowotworem. W rozmowie z Wysokimi Obcasami o leczeniu opowiedziała jej córka, Orina Krajewska. Nie ukrywała rozczarowania tym, co w polskich szpitalach oferowane jest chorym na raka... Uważa również, że wszystko przebiegało zbyt wolno, a także zabrakło konkretnych informacji o tym, jak postępować z chorą osobą, która wyszła ze szpitala.
„Po pierwszej chemii zostaliśmy oddelegowani do domu w zasadzie bez żadnej informacji. Mama usłyszała: „Do zobaczenia za trzy tygodnie, kuruj się teraz”. I tyle. Pacjent powinien wiedzieć jak najwięcej o konsekwencjach chemii. Chemia jest trucizną. Uderza nie tylko w raka, ale też w cały organizm. Tego wszystkiego musieliśmy się jednak dowiadywać sami”, opowiadała przed laty Orina Krajewska Wysokim Obcasom. Sama pomagała mamie w znalezieniu wsparcia u innych lekarzy, a także dietetyków, którzy radzili jej, jakie suplementy i mieszanki ziół powinna przyjmować. Córka Małgorzaty Braunek nie ukrywała swojego rozgoryczenia faktem, że wiele decyzji musiały podjąć samodzielnie, gdyż lekarze nie integrowali tego z całym leczeniem.
Orina Krajewska podkreśliła, że w trakcie leczenia nowotworu medycyna alternatywna może być pomocna w usuwaniu skutków ubocznych chemioterapii, ale lekarze nie polecają jej w szpitalach. Wówczas postanowiła zabrać mamę do kliniki w Niemczech, gdzie praktykowało się holistyczne podejście do pacjenta.
„W Polsce skończyły się możliwości. Sprawdzaliśmy kliniki w Chinach, rodzice byli w kontakcie z prof. Szpakiem z RPA. Myśleli też o klinice ajurwedy, żeby ktoś zupełnie inaczej spojrzał na chory organizm. Ostatecznie wybraliśmy Niemcy. Klinika prof. Herzoga była najbliżej, mama nie miała już siły na długą podróż i wyczerpujący transport. Kiedy zdecydowaliśmy się, że wyjedziemy do Niemiec, ogłosiliśmy zbiórkę. Ale choroba zaczęła galopować. Dziesięć dni później mama była już w bardzo złym stanie. Trzy miesiące przed śmiercią mama dostała chemię, która była nietrafiona – to też się, niestety, zdarza. Nie trafiła w nowotwór, osłabiła organizm. Półtora miesiąca później był już taki nawrót, którego nikt nie mógł przewidzieć. Dokończyliśmy leczenie konwencjonalne, nic więcej w Polsce nie dało się zrobić. Tutaj pozostała nam tylko opieka paliatywna”, wyznała w tej samej rozmowie.
Czytaj też: Ida Nowakowska w poruszających słowach wspomniała ojca. „Wiem, że byłby bardzo dumny z tego, że ma takiego wnuczka"
Małgorzata Braunek w sesji dla magazynu VIVA!, 2012 rok
Małgorzata Braunek przed śmiercią nie zamierzała się poddać. Zostawiła otwarty list
Choć walka z nowotworem okazała się nierówna, Małgorzata Braunek pokazała wszystkim, że w obliczu choroby powinno się wzmacniać, szukać jakiejś odskoczni i, co najważniejsze, absolutnie się nie poddawać. „Była silna, zdecydowana, bardzo się zmieniła przez ostatni rok, wzmocniła się w tamtym okresie. Potraktowała tę chorobę nie jako przeciwnika, z którym stoi się na ringu, ale wręcz przeciwnie – jak część siebie. Praktykowała, medytowała po kilka godzin dziennie. Dawała sobie prawo do odpoczynku, do radości, do zabawy. Codziennie urządzała sobie tzw. jogę śmiechu – dzwoniła do swojej koleżanki i śmiały się przez 15 minut. Wydawało mi się, że może nie wypada. Wokół pełno chorych, nie brakuje też umierających, a mama śmieje się donośnie, w głos. A potem pomyślałam: przecież to ona jest chora, nie ja. I tylko ona może powiedzieć sobie, czy jej coś wypada robić, czy nie. Potrafiła cieszyć się życiem w każdej chwili”, opowiadała Orina Krajewska Wysokim Obcasom.
Małgorzata Braunek przed śmiercią zostawiła list otwarty skierowany do wszystkich. Na oficjalnym profilu na Facebooku mąż aktorki, Andrzej Krajewski, zdradził jakie były ostatnie słowa, które kierowała do świata. Podziękowała w nim również za okazane jej wsparcie oraz datki, jakie przekazano na jej leczenie. „Jestem głęboko poruszona niezwykle życzliwą reakcją z jaką spotkał się list informujący o mojej chorobie i prośbą o wsparcie finansowe na dalsze leczenie w specjalistycznej klinice w Niemczech, która poza najlepszymi metodami medycyny zachodniej, oferuje również mądrość tradycyjnej medycyny wschodniej. Takie holistyczne podejście do chorego daje największe szanse na wyleczenie, więc jestem szczęśliwa, że dzięki hojności wielu ludzi, otwiera się przede mną ta możliwość. Jestem za to bardzo wdzięczna”, napisała aktorka.
W swoich podziękowaniach nadal jednak myślała o innych. Wskazała, na co powinny zostać przekazane uzbierane na jej leczenie środki. „Pomyślałam, że jeśli uzbiera się więcej pieniędzy niż to, co ja potrzebuję na kurację, to powołamy fundusz pomocy osobom chorym onkologicznie oraz centrum informacji i studiów nad holistycznym podejściem w medycynie, która leczy całego człowieka, a nie tylko jego organy i choroby. Tego się nauczyłam od mojej choroby, tego jest mi w Polsce bardzo brak”, pisała Małgorzata Braunek. W ostatnich słowach w liście aktorka zawarła dla wszystkich życzenie zdrowia, pogody ducha oraz uśmiechu, „który jest najlepszym lekarstwem w życiu”.
Małgorzata Braunek została pochowana na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie. Zabytkowy obiekt mieści się na stołecznej Woli, przy ulicy Młynarskiej 54/58. Na jej nagrobku wyryto napis:
„Nie umrę
nigdzie nie odejdę
ale nie pytaj mnie o nic
nie odpowiem”
Dziś mija 9. rocznica śmierci aktorki.
Zobacz także: „Zdarzały się ciche dni i awantury”. Robert i Tomasz Stockingerowie szczerze o problemach rodzinnych
Małgorzata Braunek w sesji dla magazynu VIVA!, 2012 rok