Leszek Teleszyński był ordynatem Michorowskim w „Trędowatej”. Jak dzisiaj wygląda jego życie?
Głośno było o jego romansie z żoną znanego pisarza
Do Leszka Teleszyńskiego wzdychały koleżanki ze studiów w Szkole Teatralnej i miliony dziewczyn w Polsce lat 70. Przysyłały mu listy i bukieciki kwiatów do garderoby. Zaczynał karierę od awangardowych ról w filmach Andrzeja Żuławskiego. Potem stał się gwiazdą. Co robi i jak żyje dzisiaj?
Leszek Teleszyński: mówiono o nim "grzeczny chłopiec"
Leszek Teleszyński urodził się w 1947 roku w Krakowie, wychowany był, jak sam mówi, w cieplarnianych warunkach. W 1969 roku ukończył Szkołę Teatralną. Jego kolega, aktor Henryk Talar wspominał, że jako student Leszek był „grzecznym chłopcem”. Imprezował, ale o określonej godzinie wracał do domu. Uroda nie zawsze sprzyjała mu jako aktorowi. Marzył, by zagrać w „Weselu” Jaśka. Ale Andrzej Wajda powiedział mu: „nie Leszku, z Twoją urodą w ogóle nie nadajesz się do tej roli, nikt nie uwierzy, że możesz być chłopem”. Rolę zagrał Marek Perepeczko.
Zobacz też: Krystyna Chimanienko była popularną aktorką w latach 60. Zginęła tragicznie w centrum Warszawy
Dla filmu odkrył go Andrzej Żuławski. Teleszyński grał u niego trudne i dosyć drastyczne role. Film „Diabeł” zatrzymała cenzura i w ogóle nie wszedł na ekrany. Ale wcześniej na prośbę Żuławskiego aktor - przygotowując się do roli – spędził jakiś czas w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach. Przed „Trzecią częścią nocy” karmił wszy w szpitalu zakaźnym w Krakowie (później zagrał to w filmie). Na nodze położono mu tysiące tych okropnych insektów. Żeby się nie zaraził, dostał oleistą szczepionkę. „To było jak uderzenie żelaznym prętem”, wspominał aktor.
Leszek Teleszyński jako ordynat Michorowski
Role u Żuławskiego przyniosły mu uznanie, ale gwiazdę zrobił z niego Jerzy Hoffman. Teleszyński najpierw wcielił się w rolę księcia Bogumiła Radziwiłła w super produkcji, jaką był „Potop”. Księcia miał grać Ignacy Gogolewski, ale słabo jeździł konno. Wybrano Leszka Teleszyńskiego. Spodobał się w tej roli aż za bardzo, niektórzy mówili, że warto byłoby z nim zgrzeszyć. A ostatecznie grał zdrajcę! W 1976 roku Hoffman powierzył mu rolę ordynata Michorowskiego w wielkim hicie – „Trędowata”. Film w latach 70. miał dziesięciomilionową widownię, bilety trzeba było kupować od koników.
Pałace, dwory, bale, piękne kreacje – to wszystko było oprawą dla nieszczęśliwego romansu magnata Waldemara Michorowskiego z biedną nauczycielką Stefcią Rudecką. To właśnie te role zagrali Leszek Teleszyński i bardzo wtedy popularna Elżbieta Starostecka. „Film podobał mi się bardzo; spośród kreacji najbardziej byłam zachwycona Waldemarem. Takich mężczyzn dziś brakuje”, pisała jedna z widzek o przystojnym i szlachetnym (chociaż „obrzydliwie bogatym”) ordynacie Michorowskim.
Leszek Teleszyński i Elżbieta Starostecka: popularna para
Jerzy Hoffman nie parodiował ani nie szydził z „Trędowatej”. Czuł, że ludzie czekają na melodramat w luksusowej oprawie – zdjęcia robiono m.in. w Pałacu w Łańcucie. W coraz biedniejszym PRL-u ta oprawa robiła wrażenie, podobno w czasie sceny bankietu ludzie klaskali z podziwu, jak to kiedyś było. Sami dostawali już wtedy kartki na mięso. Chociaż krytycy pisali: „sama rzewność. Same łzy. Sam tandetny lukier”, widzowie stali na „Trędowatą” w kolejkach po bilety. A Starostecka i Teleszyński wygrywali kolejne plebiscyty popularności.
Na fali wielkiej popularności Leszek Teleszyński zagrał też polskiego Jamesa Bonda, czyli redaktora Maja w popularnym serialu „Życie na gorąco”. Rozbijał się tam „Porsche”, „BMW” i … „Fiatem 125 p”, jak na polskiego Bonda przystało. Serial realizowany był w wielu miejscach na świecie i wydawał się daleko oderwany od polskich realiów, w każdym razie realiów, w jakich żyli wtedy dziennikarze. Ale na planie wcale tak bogato nie było. Gdy kręcono sceny w Wiedniu, Leszek Teleszyński dojeżdżał tam na plan z węgierskiej granicy i brał na cały dzień kanapki.
Leszek Teleszyński: historie miłości
Jeszcze na studiach związał się w piękną Alicją Jachiewicz. Mieli wziąć ślub, ale para postanowiła się rozstać. Nigdy nie powiedzieli, dlaczego zrezygnowali ze wspólnego życia. Jakiś czas potem Leszek Teleszyński poznał starszą od siebie o sześć lat, piękną aktorką Ireną Szczurowską. I choć Szczurowska była mężatką, nie zdołała oprzeć się urokowi Leszka Teleszyńskiego. Wiele ich łączyło. Oboje pochodzili z Krakowa, pracowali w tym samym Teatrze Polskim w Warszawie, do tego zagrali w jednym spektaklu – „Życie jest snem” Calderona role kochanków. Wybuchł skandal, Irena Szczurowska była żoną Jarosława Abramowa-Newerly’ego, znanego pisarza, autora tekstów do STS-u, kompozytora m.in. znanej piosenki „Okularnicy.
Newerly nie chciał wierzyć w romans swojej żony. Podobno spoliczkował nawet kolegę, który mu o tym powiedział. Zaczął jednak przychodzić do teatru na próby, chciał sam przekonać się, jak wyglądają relacje między aktorami. I szybko zobaczył, jaka jest chemia między Leszkiem Teleszyńskim i jego żoną. „Kolejny raz sztuka splotła się z życiem”, mówił jeden z ich znajomych.
„Na scenie rozpaliło się wielkie uczucie, a za kulisami wybuchł skandal”. Newerly długo nie chciał dać żonie rozwodu. Mówiono, że Teleszyński, tak jak ordynat Michorowski, przeżywa zakazaną miłość i nie może być szczęśliwy. Ale w końcu para pobrała się w 1976 roku, kiedy aktor był u szczytu popularności. Trzy lata później przyszła na świat ich córka Karolina, niestety związek nie przetrwał. Rozstali się po czterech latach, rozwiedli po czternastu. Podobno wspólna codzienność okazała się za trudna. Irena Szczurowska wróciła z córką do Krakowa, Leszek Teleszyński został w Warszawie.
Czytaj także: Jerzy Kamas nie był klasycznym amantem, ale kobiety traciły dla niego głowę
Leszek i Jolanta Teleszyńscy: historia miłości
Swoją drugą żonę aktor poznał w połowie lat 80. Jolanta z wykształcenia jest psycholożką. Podobno zrobiła na Leszku Teleszyńskim takie wrażenie, że już pierwszego wieczoru powiedział, że będą razem. „Powiedziałem głośno, mimo obecności wielu znajomych: »z tą dziewczyną się ożenię«. Wokół zapanowała cisza, a Jola tylko się uśmiechnęła”, wspominał w jednej z rozmów. Ale wydawało się, że nic z tego nie będzie. Jolanta była mężatką, miała dziecko. Oboje szybko zapomnieli o spotkaniu. Dziesięć lat później znowu się zobaczyli i tym razem postanowili nie przegapić szansy na wspólne życie. „Zaczęliśmy się spotykać i po roku wzięliśmy ślub. Jola była po prostu przeznaczona dla mnie. Warto było na nią czekać tak długo”, mówił Leszek Teleszyński w „Tele Tygodniu”. Są razem szczęśliwi do dzisiaj.
Leszek Teleszyński przez wiele lat występował w „Złotopolskich”, grał w wielu innych serialach, m.in. „Barwach szczęścia”, grał z powodzeniem w teatrze. Ale nie był już tak popularnym aktorem. „Ja się na to nie skarżę. Taki mam charakter, że nie będę chodził i się napraszał. Raczej czekam, aż role same do mnie przyjdą”, mówił w rozmowie z Anną Retmaniak w Polskim Radio.
A w wywiadzie dla Interii dodawał: „miałem parę przerw w swej karierze, ale widocznie nie zawsze było zapotrzebowanie na aktora takiego jak ja. Nie walczę o role, nie walczę o siebie…”. Jest za to „księciem audiobooków”, ma zresztą piękny, ciepły tembr głosu. Czytał m.in. „Popioły”, „Sherlocka Holmesa”, ale i „Niewiarygodne przygody Marka Piegusa”. W 2020 roku przeszedł na emeryturę, rezygnując z etatu w Teatrze Polskim, w którym grał przez lata. Powiedział wtedy, że powinien zwolnić tempo życia. I że nie czuje się już potrzebny. Ale miejmy nadzieję, że jeszcze go zobaczymy w serialu albo filmie.
Czytaj także: Irena Kownas ukochanego poznała w dzieciństwie. Na ślub czekali 37 lat