Kochałam za bardzo. Nie oczekiwałam niczego w zamian - mówiła Sławomira Łozińska o małżeństwie z Januszem Olejniczakiem
Aktorka i pianista, dwie artystyczne dusze, wydawali się stworzeni dla siebie
Sławomira Łozińska i Janusz Olejniczak - oboje są bardzo znanymi, wybitymi postaciami. Ona aktorka, która ma na swoim koncie kilkadziesiąt ról filmowych i teatralnych, ale chyba na zawsze zostanie zapamiętana jako Bronka z kultowego serialu „Daleko od szosy”. On wybitny pianista, pedagog, juror konkursu Chopinowskiego. Zakochali się w sobie tak bardzo, że postanowili połączyć się „małżeńskim węzłem” i powiedzieć sobie tak. Dlaczego nie udało się im życie we dwoje? Sławomira Łozińska mówiła, że z Januszem Olejniczakiem ma lepsze kontakty po rozwodzie, niż miała jako żona.
[Ostatnia aktualizacja tekstu na VUŻ 23.02.2024 r.]
Sławomira Łozińska i Janusz Olejniczak: historia miłości
Sławomira Łozińska i Janusz Olejniczak poznali się w połowie lat 70., oboje byli jeszcze studentami, ale już z widokami na dużą karierę. Ona jeszcze jako studentka została zaangażowana do Teatru Narodowego, co zawsze jest prestiżowe. On jako 18-latek był finalistą Konkursu Chopinowskiego. Sławomira Łozińska urodziła się w 1953 roku w Warszawie, już w liceum wiedziała, że chce być aktorką.
Dostała się za pierwszym razem do warszawskiej Szkoły Teatralnej, studiowała na roku, który uchodził za wybitny, byli na nim m.in. Joanna Szczepkowska, Ewa Ziętek, Emilian Kamiński, Paweł Wawrzecki. Ogromną popularność przyniosła jej rola Bronki w „Daleko od szosy”. Niektórzy nawet dziwili się, że aktorka z Warszawy tak świetnie zagrała wiejską dziewczynę.
Uczesana w staromodny kok, kiczowato wystrojona była urocza, ciepła, kobieca. Wielu widzów kibicowało jej bardziej niż miastowej Ani. Rok później Sławomira Łozińska świetnie wypadła w roli Justyny w ekranizacji powieści „Granica”. Grała w wielu filmach i serialach, m.in. Joannę Racewicz w serialu „W labiryncie”. Od 2007 roku wciela się w postać Barbary Jakubik w „Barwach szczęścia”. A niedawno wróciła na duży ekran grając główną rolę w filmie inspirowanym życiem Jolanty Brzeskiej „Lokatorka”.
Zobacz także
Zobacz też: Zaczynał jako kierowca autobusu, dziś prowadzi własny biznes. Kim jest mąż Olgi Bołądź?
Janusz Olejniczak urodził się w 1952 roku. Wszyscy w jego rodzinie wiedzieli, że będzie pianistą, on też. Nigdy nie miał w tej sprawie wahań i dylematów. Miał 18 lat, gdy został laureatem konkursu chopinowskiego w 1970 roku. Z jednej strony otworzyło mu to wiele drzwi, ale wiedział też, że stale jest oceniany, weryfikowany. Od lat jest jednym z najbardziej uznanych polskich pianistów, a od czasu do czasu aktorem – grał Fryderyka Chopina w filmie Andrzeja Żuławskiego „Błękitna nuta” u boku Sophie Marceau.
Sławomira Łozińska i Janusz Olejniczak: jak wyglądał ich związek?
Kiedy Janusz Olejniczak poznał Sławomirą Łozińską, oboje wiedzieli, że to jest miłość, która zakończy się decyzją o wspólnym życiu. Znajomi ich ostrzegali, mówili, że ich małżeństwo nie ma prawa się udać, bo mają za silne osobowości. Ale oni nie chcieli tego słuchać. Po dwóch latach znajomości wzięli ślub. Sławomira Łozińska prawie wycofała się z zawodu. Dostawała różne propozycje, ale nie miała serca do pracy. Rodzina stała się dla niej najważniejsza. Nie chciała słuchać rad koleżanek aktorek, które namawiały ją, żeby nie zrywała z aktorstwem. Zatrudniła jednak opiekunkę do dzieci, która odciążyła ją z części obowiązków.
Gdy w 1978 rok urodził się ich starszy syn Tomek, Sławomira Łozińska ograniczyła aktywność zawodową, gdy po pięciu latach na świat przyszedł młodszy - Paweł, poświęciła się w całości domowi. Miała pewnego rodzaju wymówkę, bo trwał jeszcze stan wojenny, „był bojkot telewizji – nie przyjmowaliśmy tam pracy. Spalił się Teatr Narodowy, gdzie miałam etat. Zajmowałam się synami. Macierzyństwo okazało się odkryciem. Bardzo chciałam je dobrze przeżyć. I bardzo się denerwowałam, kiedy coś odrywało mnie od tej powinności”.
Dla męża była matką, żoną, kochanką i panią od kserowania nut
„Ojciec z pewnością nie był typem samca alfa. Był łagodny i troskliwy. To moja matka często przejmowała męską rolę w naszej rodzinie - jest władcza i dzielna. Z tego powodu do dzisiaj czuję przed nią respekt. Może taka była albo po prostu nie miała innego wyjścia, żyjąc z moim ojcem. Musiała przejąć wiele jego obowiązków, to ona była ta odpowiedzialna”, wspominał ich syn Paweł Olejniczak, dzisiaj dyrygent (cytuję za wyborcza.pl). Sławomira Łozińska próbowała pilnować porządku w domu, co nie jest łatwe przy małych dzieciach i mężu, który jest roztargnionym artystą i żyje we własnym świecie. Syn nazwał go Piotrusiem panem.
Sławomira Łozińska próbowała także organizować życie artystyczne męża, szybko jednak okazało się, że jemu to nie odpowiada. „Byłam od zawożenia dokumentów we właściwe miejsca, kontaktów z Pagartem, kserowania nut, wożenia i odbierania ubrań z pralni. Ale na pewno nie byłam osobą, która odpowiadała za pracę Janusza w sposób duchowy. Bardzo szybko to odczułam, więc skupiłam się na ksero”, opowiadała w rozmowie dla „Zwierciadła”.
Pozbawiona własnego życia, skupiona na domu, stała się nie tylko klasyczną tradwife (tradycyjną kobietą przy mężu), ale zaczęła popadać w uzależnienie od męża i jego miłości. „Byłam tak skupiona na wyczuwaniu jego nastrojów, że nie odróżniałam dnia od nocy, lata od zimy. Kochałam za bardzo. Pragnęłam czułości, akceptacji. Nie oczekiwałam niczego w zamian”, mówiła w rozmowie z miesięcznikiem „Pani”. I dodawała: „Wydaje ci się, że nie możesz bez tej drugiej osoby oddychać, chociaż w głębi duszy wiesz, że wszystko, co dobre dawno minęło”.
Samotna matka i proza życia
Janusz Olejniczak rozwijał się jako pianista, koncertował, a ona płaciła rachunki, naprawiała kran, wbijała gwoździe. Do niczego go nie angażowała, ktoś nawet zapytał: „A co jest z Pani mężem, siedzi w więzieniu?” Bo tak był nieobecny. Czy jej nie kochał? Na pewno kochał, ale po latach mówił, że nie dorośli do ślubu. „A na pewno ja. Na miły Bóg, mi się wydaje, że ja dopiero parę lat temu dojrzałem. Długie miałem dzieciństwo, całe czterdzieści lat (śmiech). Podobno mężczyźni dojrzewają później, ale za to dokładniej”.
Ona w pewnej chwili zorientowała się, że w codzienności jest samotną matką, a jej mąż nawet nie docenia tego, jak bardzo zdejmuje mu z głowy tzw. prozę życia. Na wspólnym wyjeździe byli całą rodziną tylko raz, w Maroku. A jednak przy tym wszystkim, przy długich nieobecnościach ojca, i pewnie coraz większej irytacji mamy, Paweł Olejniczak zachował wspomnienie kochającego domu. I ojca, który był dla niego mistrzem, nut nauczył go wcześniej niż alfabetu. Pamiętał też stojący w domu fortepian, na którym jego ojciec zawsze grał.
Małżeństwo się rozpadło, ale pojawiła się przyjaźń
Sławomira Łozińska i Janusz Olejniczak przetrwali w małżeństwie 18 lat. Janusz Olejniczak odszedł, ze Sławomirą Łozińską rozwiedli się ostatecznie w 1995 roku. „Nasze małżeństwo rozpadło się, bo myślę, że po prostu musiało się rozpaść. Sławka zaczęła robić karierę. Wszyscy pamiętają ją z serialu "Daleko od szosy", ale przecież zrobiła w życiu dużo innych rzeczy. Ja zacząłem koncertować po świecie. I myślę, że prędzej czy później nasze drogi musiały się rozejść, bo każdy miał swoje intensywne życie. I chyba nie było nam razem po drodze. Na szczęście dziś żyjemy w bardzo przyjaznych stosunkach. I mogę szczerze powiedzieć, że Sławka wreszcie znalazła faceta, którego akceptuję i bardzo lubię”.
Janusz Olejniczak ożenił się z Elżbietą Dmochowską - aktorka i córką znanego aktora Mariusza Dmochowskiego, ale z nią także się rozwiódł. Sławomira Łozińska związała się z aktorem Andrzejem Makowieckim. Po rozwodzie, który był dla niej traumą, miała tak niską samoocenę, że odrzucała poważne role. Uważała, że im nie podoła. Nie było jej łatwo po dłuższej przerwie wrócić do zawodu. W 1994 roku zajęła się pracą w telewizji, prowadziła program „Kawa czy herbata”.
W 2002 roku, kiedy wszystko wydawało się zmierzać ku dobremu, byli małżonkowie przeżyli straszną tragedię - była nią nieoczekiwana śmierć ich starszego syna Tomasza Olejniczaka, studenta medycyny, alpinisty, żeglarza. Zmarł po zwichnięciu nogi, przez błąd lekarski - lekarz zapomniał mu podać zastrzyk antyzakrzepowy.
Aktorka na długi czas wycofała się z aktywnego życia, zamilkła, piła, brała leki. „To było niewyobrażalne. (…) Myślałam, że tylko obłęd będzie moim życiem. Ale pamiętam moment, kiedy kilka dni po pogrzebie Tomka poczułam, że wstępuje we mnie jakaś zwierzęca siła, nieprawdopodobna moc. To był sygnał, że muszę trwać”, wyznała przed laty.
Z byłym mężem wspierali się w tych ciężkich chwilach, w pewnym sensie zaprzyjaźnili. Ten element przyjaźni, jak nazwała go aktorka, bardzo im pomógł w relacji. Gdy w 2009 roku zmarła mama Sławomiry Łozińskiej, Janusz Olejniczak przyjechał, by wesprzeć aktorkę. „Piliśmy kawę i milczeliśmy. To jest niesamowite: przeżyć piekło z człowiekiem, rozwieść się, a potem wiedzieć, że rzucił wszystko, żeby przez chwilę pobyć z tobą w cierpieniu”, opowiadała. Dzisiaj nadal są w kontakcie, aktywni zawodowo, zabiegani, ale bliscy sobie