Nigdy nie wyszła za mąż, wyjechała do Niemiec i zamieszkała z mamą. Jak potoczyło się życie Karin Stanek?
W latach 60. była wielką gwiazdą bigbitu, wspominał ją nawet Jerzy Stuhr
Karin Stanek była jedną z najpopularniejszych wokalistek lat 60. Jej znakiem rozpoznawczym były warkocze albo kitki, spodnie, gitara, i piosenka: „Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą”. Wylansowała takie przeboje, jak „Autostop”, „Malowana Lala”, czy „Tato kup mi dżinsy, spodnie”. Na scenie była petardą, w życiu prywatnym spokojną, cichą kobietą. Miała wielu wielbicieli, jej fan ze Stanów Zjednoczonych chciał się z nią ożenić, gdy odmówiła, powiedział, że ją adoptuje. Chciał jej sprezentować mercedesa, ona przyjęła tylko czapkę z daszkiem. Jak potoczyło się życie wokalistki?
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 18.08.2024 r.]
[Ostatnia publikacja na viva.pl 18.08.2024 r.]
Karin Stanek: nie miała łatwego dzieciństwa
Karin Stanek pochodziła z Bytomia. Urodziła się 18 sierpnia 1943 roku w wielodzietnej rodzinie górniczej. Jako nastolatka miała zawyżać swój wiek, by bez problemu podejmować pracę i pomóc mamie, która samotnie wychowywała sześcioro dzieci. W domu było biednie. Jako młoda dziewczyna przejęła domowe obowiązki i opiekowała się młodszym rodzeństwem. Prała, gotowała, sprzątała...
"Gdy jechaliśmy tramwajem, kazałam rodzeństwu kłamać, że mają mniej niż 7 lat, bo nie stać nas było na bilety", wspominała po latach. Po skończeniu siódmej klasy szkoły podstawowej podjęła pracę jako goniec w Przedsiębiorstwie Instalacyjnym Przemysłu Węglowego. Pracowała i kontynuowała naukę w szkole wieczorowej. Na pewno nie było to łatwe. Ale Karin była obowiązkowa, odpowiedzialna, robiła co mogła, by nie stwarzać problemów i nie zawieść ukochanej mamy.
Zobacz też: Była narzeczoną Ibisza i żoną uznanego polityka. Jak potoczyły się losy Zofii Ragankiewicz?
Gitarę podarowała jej mama, Karin miała muzykę we krwi
Gitarę podarowała jej mama, chyba czuła, że córka ma muzykę we krwi. Karin marzyła o gitarze, cieszyła się z tego prezentu, jak nigdy. Pierwsze chwyty pokazała jej mama, potem uczyła się sama. Pierwsze kroki nastolatka stawiała w amatorskich zespołach. Śpiewała piosenki Elvisa Presleya, Paula Anki czy Tommy’ego Steele’a.
Czasem nawet na tym zarabiała, mogła dołożyć się do rodzinnego budżetu. Przełomem był 1961 rok i konkurs piosenki Polskiego Radia. Rok później debiut piosenką "Jimmy Joe" zapewnił jej zwycięstwo w konkursie na wokalistkę grupy Czerwono-Czarni. Zawdzięcza to swojej mamie, która namówiła ją do udziału w przedsięwzięciu.
Na estradzie była niesamowita. Wnosiła ogrom energii, świetnie tańczyła, na YouTubie można zobaczyć jak rusza się na scenie, śpiewając w Opolu „Jimmy Joe”. Śpiewała z charakterystyczną chrypką. Miała śląski akcent, którego nie potrafiła zgubić, choć bardzo pracowała nad dykcją. Nie podobało się to władzy – w tamtych latach wszystko, co inne było tępione. Krążyło o niej wiele plotek, m.in. że pojawiła się na estradzie prosto z poprawczaka, co było nieprawdą. Zjawisko, jakim była Karin Stanek, wspominał nawet sam Jerzy Stuhr, mówił, że miała power i chciała wykrzyczeć siebie, a niewielu było takich wykonawców.
W latach 70. jej gwiazda przygasła, W początku lat 80. wyjechała do Niemiec Zachodnich, gdzie była już cała jej rodzina. W Polsce została tylko Karin, która miała tu swoją karierę i fanów. W Niemczech nagrywała płyty, występowała, ale nie osiągnęła sukcesu. W latach 80. wydała singiel „Let's Have a Party” pod pseudonimem Cory Gun. W 1982 roku ukazały się jej dwa single nagrane z zespołem Blackbird. Potem zawiesiła swoją karierę na kilka lat. Gdy od 1991 roku zaczęła z powrotem przyjeżdżać do Polski, publiczność przyjmowała ją z aplauzem.
Karin Stanek: nie pragnęłam dzieci, byłam matką dla rodzeństwa
Karin Stanek nie wyszła za mąż, nie założyła rodziny. Sama tak o tym mówiła: "Nie chciałam wyjść za mąż i mieć dzieci, bo wcześnie stałam się młodą matką dla mojego rodzeństwa". Kiedyś zakochała się bezgranicznie. Ale ten związek nie miał szans. Jej ukochany był żonaty. "Gdy pod presją rodziny i otoczenia musieliśmy się rozstać, myślałam nawet o odebraniu sobie życia. Uratowała mnie miłość do mamy, nie mogłam jej wyrządzić takiej krzywdy", pisała w autobiografii [cytat za interia.pl].
Jej przyjaciółka i autorka książki o piosenkarce „Karin Stanek. Autostopem z Malowaną lalą” Anna Kryszkiewicz wspominała: (Karin) „Skarżyła mi się też, że jest w Niemczech bardzo samotna, stały kontakt ma tylko z ukochaną mamą, która mieszka w pobliżu, a rodzeństwo niezbyt się nią interesuje. Każdy z nich żyje własnym życiem. Jeszcze w latach 90. zaopiekowała się córeczką zmarłej młodszej siostry. Nawet przez jakiś czas dziewczynka mieszkała z nią, ale Karin prowadziła artystyczny tryb życia, często wyjeżdżała i niestety nie mogło to wiecznie trwać. Od tej pory mieszkała już zawsze sama”.
Zobacz też: Prasa huczała od plotek. Co naprawdę łączyło Barbarę Kwiatkowską-Lass i Alaina Delona?
Mogli spędzić razem jesień życia
A jednak przez całe życie była kochana. Miała nie tylko fana, ale też zakochanego w niej człowieka. Stefan Papierowski usłyszał ją, jako dzieciak w radio. I był nią zafascynowany. Oglądał jej występy w telewizji, w świetlicy zakładowej, z każdym chciał o niej rozmawiać. Prosił siostry, by przekazywały mu wszystko, co wiedzą o Karin. Bił się o nią z kolegami w liceum i w wojsku, gdy śmiali się, że jego ukochana występuje w spodniach, bo ma krzywe nogi. W rozmowie z Gazetą Wyborczą wspominał: (…)wszystkie kobiety porównywałem do niej, w końcu każda mówiła: "daj mi święty spokój, ja do Karin podobna nigdy nie będę". To psuło moje relacje z kobietami”.
Korespondowali, spotykali się. Przysyłała mu płyty, nagrania, pamiątki, pisała o nim: mój cudowny przyjaciel. Zawsze prosiła: nie zapominaj o mnie. Stefan Papierowski ma po Karin Stanek dużo pamiątek, m.in. gitarę; sceniczny strój wokalistki; jasiek, który sama uszyła; zdjęcia. Te pamiątki półtora roku temu zostały pokazane na wystawie poświęconej Karin Stanek w jej rodzinnym Bytomiu.
Gdy przyjeżdżała na koncerty spotykali się. Spędzali ze sobą wiele godzin, świetnie się rozumieli. Byli z dwóch różnych światów – bo ona na estradzie, w studio nagraniowym, a on był urzędnikiem, najpierw pocztowym, potem skarbowym, ale zawsze potrafili długo rozmawiać. Myślał, że spędzą ze sobą jesień życia. Ale tak się nie stało. Karin Stanek nie przyjechała na stałe do Polski. Zmarła na ciężkie zapalenie płuc z 40-stopniową temperaturą. To były powikłania po grypie. Przewieziono ją do szpitala. Mówiła, że cierpi, że chciałaby odejść. Zmarła w lutym 2011 roku, została pochowana na cmentarzu w Wollfenbuttel, sielskim miasteczku w Dolnej Saksonii. Pan Stefan Papierowski do dzisiaj popularyzuje jej historię i muzykę