Reklama

Gdyby żył, 17 stycznia obchodziłby 90. urodziny. Był niepozorny, zwykle grywał drugoplanowe role, a jednak wszyscy go zapamiętali. Jerzy Turek to niezapomniany Jarząbek z Misia, wybuchowy Zenon Solski z Kogla-mogla, a także ukochany listonosz Józef Garliński ze Złotopolskich. Przez całe dorosłe życie towarzyszyła mu żona Bolesława, zwana czule przez męża Lisią. Jak potoczyło się ich życie?

Reklama

Jerzy i Bolesława „Lisia” Turkowie: historia miłości

Poznali się jeszcze w liceum, przed maturą. Jerzy Turek urodził się 17 stycznia 1934 roku we wsi Tchórzowa, na Mazowszu. W ogóle nie myślał o aktorskiej karierze. Poszedł do technikum mechanicznego, pracował z pasją w nieistniejącym już FSO – Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu. Razem z Wojciechem Pokorą – kolega z technikum brał udział w montowaniu pierwszego modelu samochodu Warszawa. Obaj planowali iść do wojska, do szkoły oficerskiej. Ale przełożony, który widział ich w amatorskim teatrze, namówił obu na szkołę teatralną. Poszli i… z marszu zdali.

Jerzy Turek i Magdalena Zawadzka w filmie "Mocne uderzenie", 1966 rok, fot. PAP/CAF

Ponieważ Jerzy Turek nie miał matury, skończył dodatkowo Liceum Technik Teatralnych w Warszawie, gdzie mógł poznać świat teatru i telewizji od podszewki. Po latach w rozmowie z Rzeczpospolitą mówił: „Szkoła teatralna już mi tyle nie dała - tam nauczyłem się głównie warsztatu”. Po szkole zadebiutował w „Eroice” słynnego Andrzeja Munka. Ale dla niego prawdziwym debiutem był film Kazimierza Kutza „Krzyż Walecznych”. Nieraz mówił o tym, ile nauczył go Kazimierz Kutz, czym dla aktora jest kamera, czym jest kino. Na planie czuł się jak pionek przesuwany ręką reżysera.

Był nauczony pracy, skromny, nigdy nie uważał siebie za gwiazdę. Raczej za aktora-rzemieślnika, rzetelnie wypełniającego wszystkie powierzane mu zadania. Sam siebie nazywał aktorem użytkowym, wiedział, że nie jest amantem. Jako aktor miał powodzenie, choć grał zwykle drugoplanowe role, widzowie mogli go zapamiętać z wielu filmów i seriali: "Gdzie jest generał", "Czterej pancerni i pies", "Nie lubię poniedziałku", "Nie ma mocnych", "Alternatywy 4", "Miś", "Kogel-mogel", czy "Złotopolscy".

Zobacz też: Marek Hłasko: mówiono, że odebrał sobie życie z poczucia winy. Tajemnice śmierci pisarza

Jerzy Turek: żona. Historia miłości

Żonę, Bolesławę, poznał w końcu lat 50. Lesia była piękną dziewczyną, studiowała na Politechnice, Jurkowi, który był po technikum, nie były to obce klimaty. Lesia była pracowita i ambitna, konkretna w działaniach. Lubiła poczucie humoru i wrodzony optymizm Jerzego, ale też opanowanie i pasję, z jaką podchodził do swojego zawodu.

Jerzy i Bolesława postanowili, że nie będą zbyt długo zwlekać z jedną z najważniejszych decyzji w życiu. W październiku 1962 roku zostali małżeństwem, choć sama ceremonia w podwarszawskiej Kobyłce nie obyła się bez wpadki. W dniu ślubu wybranka aktora uczestniczyła w obowiązkowych ćwiczeniach na uczelni i na uroczystość spóźniła się czterdzieści pięć minut. Na szczęście urzędnik stanu cywilnego poczekał. Po dwóch tygodniach wzięli ślub kościelny.

Podróży poślubnej nie było, bo Jerzy Turek niedługo po ceremonii w kościele musiał stawić się w teatrze na przedstawieniu, a jego żona na uczelni. Półtora roku później, 20 marca 1964 roku para doczekała się bliźniaków - Piotra i Pawła. Młoda mama przerwała naukę i zajęła się wychowaniem chłopców. Przez dziesięć lat wiedli udane i szczęśliwe życie rodzinne.

Zobacz też: Magdalena Piekorz wyszła z ciężkiej choroby. Teraz została szefową Agencji Kreacji Filmu i serialu w TVP

Z Katarzyną Dowbor i Henrykiem Machalicą na Festiwalu Dobrego Humoru, 2001 rok, fot. Prończyk/AKPA

Jerzy Turek: syn mi zmarł, jeden z bliźniaków

Jerzy Turek miał pasję nie tylko do aktorstwa, także do majsterkowania i wędkowania, w którym był mistrzem. Jego syn, Piotr wspominał, jak ojciec lubił rozłożyć sprzęt nad Bugiem, licząc, że złowi sandacza. Kochał też łowić z brzegu morza. Sam aktor mówił: "Nie traktuję wędkowania jako sportu. To dla mnie przede wszystkim relaks, kontakt z przyrodą, spokój. (…) Uciekam na swoją łódkę od zgiełku, w jakim żyję na co dzień, od pracy. Każdy człowiek potrzebuje mieć od czasu do czasu kilka chwil tylko dla siebie", opowiadał w rozmowie z Andrzejem Wyderskim.

W życiu Jerzego i Bolesławy Turków zdarzały się trudne chwile, kiedy aktor poważnie zachorował na gardło, zastanawiał się nawet nad zmianą zawodu. Wiele nocy wtedy nie przespał, bojąc się, czy będzie w stanie grać. Miał notorycznie chrypę. Rozmyślał, z czego utrzyma rodzinę? Na szczęście, po operacji polipów strun głosowych, wrócił do formy.

Najgorsze miało dopiero nadejść. W 1977 roku zmarł nagle jeden z bliźniaków, trzynastoletni Paweł. Chłopiec zmarł, mimo usilnych starań lekarzy ze szpitala dziecięcego przy ulicy Litewskiej w Warszawie. Operowali go, próbowali go uratować. Wiadomość o śmierci syna aktor skrywał niemal do końca życia.

„Byłem zupełnie innym człowiekiem do czterdziestego roku życia. Syn mi zmarł. W wieku trzynastu lat. Jeden z bliźniaków. Od tego czasu życie mi się straszliwie zmieniło. Z takim garbem już się do śmierci chodzi. Nie pogodzę się z tym aż do końca”, opowiadał Turek w książce "Mieszanka filmowa. Rozmowy i szkice literackie".

Zobacz też: Nie wszyscy lubili z nią pracować, po rozstaniu z Krzysztofem Materną słuch po niej zaginął. Jak potoczyły się losy Elżbiety Śmiarowskiej?

Byli razem w każdej chwili

Dla Jerzego Turka i jego żony to był ogromny cios, jakim zawsze jest śmierć dziecka. Ale ta tragedia nie oddaliła od siebie małżonków. Byli razem na dobre i na złe. Zmienili adres zamieszkania. Nie byli w stanie żyć w domu, który przypominał im ukochanego syna. Jerzy Turek miewał trudne okresy zawodowo. "Po stanie wojennym cisza zapadła niemal na 10 lat. Rozpadł się zespół teatru Rozmaitości (ten zespół, do którego ja należałem), przeszedłem do Narodowego, który się spalił… I żadnych propozycji. Znikąd" mówił w rozmowie z Maciejem Maniewskim.

"Dochodziły nawet do mnie opinie, że Turek się skończył, że to już przebrzmiała pieśń. Życiowy optymizm nie pozwolił mi załamywać rąk. Wreszcie przypomniał sobie o mnie Roman Załuski. Zagrałem w i . Dalej już się jakoś potoczyło. Nie najgorzej" – podsumował aktor.

Mikulski/AKPA -

Jerzy Turek: życie to najpiękniejszy dar

Przenieśli się z żoną do podwarszawskiej Kobyłki, gdzie mieszkali do śmierci pana Jerzego. Ich oczkiem w głowie stała się wnuczka Ola. Aktor zaczął jednak podupadać na zdrowiu. Wrodzona pogoda ducha sprawiała, że nie wpadł w depresję. „Słuchaj, kochanie, ja już coraz cieniej śpiewam”, mówił do żony, kiedy dotykały go kolejne schorzenia związane z wiekiem. „Jestem z natury optymistą. Świat jest trudny, są plusy, są minusy. Ja zebrałem więcej plusów. Widzi pan tę chmurkę, co wyszła? Mam się martwić? Nie, ja widzę, że jest pięknie. Do świata podchodzę zresztą bardziej z ciekawością niż uwielbieniem. Żyję, i to jest najpiękniejszy dar. Trzeba z niego korzystać”, mówił Krzysztofowi Lubczyńskiemu w książce „Mieszanka firmowa. Rozmowy i szkice literackie”.

Reklama

Aktor zmarł w lutym 2010 roku na białaczkę, w wieku 76 lat. Został pochowany w rodzinnym grobie na cmentarzu w Kobyłce. W zeszłym roku w Kobyłce odbył się Festiwal Komedii z udziałem Jerzego Turka, na którym obecna była jego żona Bolesława Turek oraz wnuczka aktora Aleksandra Turek, która ma na swoim koncie powieść "Ucieleśnione emocje. Vivid Aurum". Na spotkaniu opowiedziała o swoim dziadku

Reklama
Reklama
Reklama