Izabella Czajka-Stachowicz miała trzy daty urodzenia, trzech mężów, pięć nazwisk. I życiorys jak z filmu…
Zawsze sobie radziła, choć nie miała w życiu łatwo
„Jestem Czajka, ptak wodny”, powiedziała, gdy niemiecki żołnierz spytał ją o nazwisko, przystawiając pistolet do głowy. Uznał ją za wariatkę i zostawił. Zawsze sobie radziła, choć nie miała w życiu łatwo – w czasie wojny: getto i ukrywanie się na wsi. Przed wojną była jedną z najbardziej znanych gwiazd artystycznej bohemy. Pisarz Antoni Marianowicz śmiał się , że spała ze wszystkimi – Einsteinem i kaczorem Donaldem. Wysoka brunetka z długimi nogami robiła wrażenie. Stała się bohaterką dwóch, słynnych powieści. W „Pożegnaniu jesieni” Witkacego pojawiła się jako nienasycona erotycznie Hela Berz, „demon pierwszej klasy".
Z kolei Uniłowski pokazał ją we „Wspólnym pokoju” jako piękną pannę Leopard. Portretowali ją słynni malarze – Chaim Sautine, Henri Matisse, Eugeniusz Zak, Moise Kisling. Wydała kilkadziesiąt książek, głównie autobiograficznych, które w PRL-u były zaczytywane. Trzeba było się zapisywać, żeby wypożyczyć je z biblioteki. Dzisiaj mało kto o nich pamięta. Jak potoczyły się losy Izabelli Czajki- Stachowicz?
Kim była Izabella Czajka-Stachowicz, czyli Bella Szwarc?
Bella Szwarc, bo tak brzmiało jej spolszczone nazwisko urodziła się 5 listopada 1898 roku w Sosnowcu. Podawała także inne miejsca urodzenia ( Mińsk Mazowiecki, Warszawa) oraz inne daty. Jedną z nich jest 1906 rok, co oznaczało, że bardzo się odmłodziła i było praktycznie niemożliwe. Pochodziła z bardzo dobrej rodziny. Jej mama - Felicja była Francuską, wyjechała zresztą z Polski, jeszcze przed wojną zostawiając córkę w Warszawie. Ojciec, Wilhelm Szwarc – przedsiębiorca, był potomkiem świetnego rabinackiego rodu. Bella była z nim bardzo związana, pisała: „. Wiedziałam, że kocha mnie ponad wszystko, był moją opoką, moim pancerzem i zbroją”. Ale ojciec chciał mieć nad nią kuratele, więc dochodziło między nimi do konfliktów. Uchodziła za dziecko inteligentne, chociaż „meszuge” (szalone). Jako nastolatka, po przeczytaniu „Zbrodni i kary” Dostojewskiego planowała zabicie sąsiada.
Bella biegle mówiła po niemiecku i francusku, dobrze po rosyjsku i angielsku. Studiowała na Uniwersytecie Warszawskim, filozofię i historię sztuki. Potem kontynuowała studia w Berlinie. Jeszcze na studiach poznała swojego pierwszego męża Aleksandra Herza.
Zobacz także
Małżeństwo ze słynnym Aleksandrem Herzem
Aleksander Herz, słynny socjolog, był socjalistą, bardzo zaangażowanym politycznie, sympatyzował z PPS. Bella z kolei pracowała w Klubie Metalowców, gdzie prowadziła bibliotekę dla robotników. Mieli więc wspólne tematy. Jej ojciec długo nie zgadzał się na to małżeństwo. Bella w ramach buntu uciekła do Nałęczowa i zatrudniła się w żydowskim sanatorium jako…lekarka z Warszawy. Na szczęście zapisywała pacjentom spacery bosymi stopami po trawie, więc nie było dramatu. Tymczasem Olek przekonywał Szwarca by pozwolił mu poślubić córkę, zgodził się nawet na tradycyjną ceremonię w Synagodze, choć był niewierzący i chciał zerwać z żydowskimi tradycjami. W lipcu 1920 roku zostali małżeństwem.
„Olek przyjął judaizm i pobraliśmy się. Byłam jego żoną niecałe dwa lata, odeszłam”, wspominała Bella Herz. Swojego męża nazywała chłopcem, pisała, że on szanuje w niej człowieka i kocha ją pierwszą miłością. Niestety ich pożycie małżeńskie nie układało się dobrze. Zgrzytem, a właściwie katastrofą okazała się już noc poślubna. Bella pisała: „Przeraził mnie, zawstydził, poranił. Rano go nienawidziłam jak nikogo. Wpadłam w ręce zboczeńca”. Tak naprawdę to małżeństwo nie miało prawa się udać, bo kompletnie do siebie nie pasowali – on był poważnym naukowcem, ona duszą towarzystwa. Jego interesowały wielkie idee, a ją taniec i piosenka.
Na studiach żyła pełnią życia, podrywała Władysława Broniewskiego, który odwiedzał ją przebrany za kobietę, by nie zgorszyć jej ojca. Chciała tak żyć nadal. Gwoździem do trumny związku była potajemna aborcja, którą zrobiła Bella Herz. Sprawa wyszła na jaw, bo skończyła się ciężkim krwotokiem. Potępił ją za to i mąż i ojciec. „Nigdy nie byłam moralna. To znaczy nigdy nie kojarzyłam moralnych wartości z moim życiem erotycznym”, pisała w jednej ze swoich książek.
Czytaj również: Stanisław Ignacy Witkiewicz i Irena Solska: przeżyli gorący romans, a po rozstaniu nazwał ją kobietą demoniczną
Bella Herz: życie w Paryżu
W 1922 roku Bella za pieniądze ojca jedzie do Berlina dalej studiować. Obiecuje, że nie będzie romansowała, ale szybko poznaje chińczyka o imieniu Wu i zakochuje się. Potem wchodzi w związek z malarzem Robertem Beremym. To on „uczy” ją seksualnej rozkoszy, Bella Herz poznaje zadziwiające „możliwości swojego ciała”. Ale jego też porzuca. Są w kawiarni, gdy ona mówi, ze idzie wybrać ciastko, wstaje od stolika i już nie wraca. Ucieka do Paryża, ojciec jest wściekły, ucina jej dopływ pieniędzy. Ale Bella sobie radzi, pracuje – sprzedaje dewocjonalia, zachwyca się Paryżem. Wspominała: „piłam to życie paryskie, jak chłodną wodę z zamglonej wysokiej szklanki, jak napój księżycowy smaku świeżego tymianku”. Na słynny bal kapistów w Paryżu, w 1925 roku, makijaż miał jej robić sam Pablo Picasso. Poznaje Włodzimierza Majakowskiego, Ilję Erenburga, Jeana Cocteau.
We Francji poznała też swojego drugiego męża, wybitnego architekta Jerzego Gelbarda. Do Polski wróciła już jako Bella Gelbard, dla męża przeszła na katolicyzm. Dobrze im się powodzi, Gelbard jest wziętym architektem, projektuje m.in. nowy wystrój słynnej restauracji „Adria” – z obrotowym parkietem do tańca, który kręci się, jak płyta. Warszawska elita wieczorami bawi się w Adrii, słucha tam recitali Ordonki.
Belli nie brakuje pieniędzy, ma auto z szoferem. Ciągle lubi szokować. Będąc w ciąży kupiła koźlątko. Pewnego dnia, gdy do pokoju weszła teściowa, Bella wyciąga koźlątko spod kołdry wołając - „Mamo, popatrz. Urodziłam!” Podobno matkę trzeba było cucić. Ostatecznie Bella nie zaznała macierzyństwa. Jej dziecko, córka zmarła tuż po urodzeniu. Czy jej drugie małżeństwo było szczęśliwe? Jak pisze Paulina Sołowianiuk, biografka Czajki małżonkowie żyli od pewnego czasu obok siebie. Jerzyk, jak Bella nazywała męża, miał kochankę Stefanię Morgenstern.
Bella dowiedziała się o tym w przykrych okolicznościach, po śmierci dziecka. Załamana nie mogła przestać płakać, przyjaciółka powiedziała jej wtedy. „Ty tak płaczesz, a on jest z inną kobietą!” To był szok, ale zaakceptowała ten stan, tym bardziej że sama nie była święta. Nie rozwiedli się. Jerzy Gelberd nie chciał skandalu, jakim byłby rozwód. Jeździli na święta do jego konserwatywnych rodziców, do Częstochowy, udając dobrą parę.
Fenomenalnie głupia kobieta?
Najbardziej niezwykła była jej przyjaźń (platoniczna miłość?) z Franciszkiem Fiszerem w latach 30. w Warszawie. Franc, jak go nazywano, był legendą za życia, filozofem, erudytą, przyjacielem artystów, obżartuchem i smakoszem. Miał ogromny urok, jego bon moty powtarzała cała Warszawa. Bellę miał za idiotkę. Gdy ona uwodziła go swoją erudycją, wypalił „Pani jest fenomenalnie głupią kobietą”. Nie obraziła się, roześmiała. Zwróciła uwagę na słowo „fenomenalnie”. Uwielbiała Franca Fiszera, zapraszała go do domu, karmiła, wysyłała mu pieniądze. Potrafiła docenić jego niezwykłą osobowość. Oboje byli kolorowymi ptakami, cenili w sobie wolność, za nic mieli konwenanse. Zapraszała go siebie do domu, na Złotą 36. Zwykle pod nieobecność męża, który nie przepadał za stylem bycia Franca.
Bella szykowała dla niego, przy pomocy gosposi prawdziwe uczty: wątróbki, sztufady, cielęcinkę. Kaczkę Fiszer zjadał w całości. Bella była mu wierna do końca, odwiedzała go gdy chorował i przestał być atrakcją towarzyską. Umarł na jej rękach w 1937 roku. Kiedyś obiecał jej, że gdy wybuchnie wojna zastrzeli ją osobiście, by nie zmagała się z koszmarem. Ale nie dożył wojny. Izabela Czajka Stachowicz opisała ich relacje w książce „Moja wielka miłość”, wydanej w 1961 roku.
Zobacz też: Wiesława Mazurkiewicz i Gustaw Lutkiewicz byli pięknym, dobrym małżeństwem przez blisko 70 lat
Okupacja i narodziny Stefanii Czajki
W wojny Bella znalazła się w getcie warszawskim. Prowadziła tam kawiarnie Cafe- bar Capri, w której występowała Wiera Gran. Artyści grali Chopina, Beethovena, Bacha, by choć na chwilę zapomnieć o koszmarze. Potem ledwo przeżyła ciężki tyfus. Była pół żywa, gdy dzięki łapówce męża, który stawał na głowie by ją uratować , przeniesiono ją - jako Różę Silberman do getta w Otwocku. Miała być tam bezpieczna, ale zaczęły się egzekucje. Bella cudem uciekła, w rowie zobaczyła ja nastoletnia dziewczyna, córka kowala Danusia. Pomogła jej, rodzina kowala dała Belli schronienie.
Żyła jako „Stefania Czajka, z matki Nepomuceny Czajki, ojca nieznanego”. Pisała: „Moją śmierć wzięli na swoje głowy... Jest Bóg! Odnalazłam Boga! Odnalazłam Człowieka”, wspominała w książce „Ocalił mnie kowal” (1956). Po wojnie zawsze wspominała o rodzinie, która pomogła jej przetrwać, i ludziach, którzy ich w tym wspierali. Bo była to cała grupa. Starała się dla nich o Medale Sprawiedliwych. Nazwisko Czajka zachowa do końca życia jako rodzaj pseudonimu.
Jej okupacyjne nazwisko brzmiało Czajka
Pod koniec wojny Izabella Czajka trafiła do partyzantki, do Armii Ludowej . Na Berlin poszła z Armią Kościuszkowską. Po wojnie jako Izabela Czajka znalazła się w Katowicach, wstąpiła do Milicji Obywatelskiej, Antonii Marianowicz pisał, że „wyłoniła się z okupacyjnych mroków w niewiarygodnie groteskowym przebraniu: w mundurze oficera milicji. Jej okupacyjne nazwisko brzmiało Czajka. Nazywano ją Czerezwyczajką”. Nosiła broń, Maria Dąbrowska wspominała, że miała przy sobie rewolwer, piła, żyła dostatnio, nie wiadomo z czego. Chwaliła się, że wymordowała osobiście dwa miasteczka niemieckie, co było bzdurą. Ale miała służącą Niemkę, lubiła patrzeć jak ściera kurze niemieckimi flagami, i podaje usłużnie gościom herbatę.
Izabela Czajka-Stachowicz, ratuje obrazy Matejki i zostaje żoną Czajnika
W 1945 roku znalazła się w obstawie profesora Stanisława Lorenza, który na ziemiach odzyskanych szukał zrabowanych dzieł sztuki. Ekspedycja była zaopatrzona w 3 beczki bimbru, który stanowił walutę płatniczą. Bella miała nadzieje na odnalezienie także swoich skarbów, mieli z mężem ogromną kolekcję obrazów najwybitniejszych przedwojennych malarzy. Podczas okupacji wszystko przepadło. W lipcu 1945 roku miejscowi ludzie z Hain ( potem Przesieka) wskazali im miejsce, w którym mogły być ukryte słynne obrazy Matejki, m.in. „Batory pod Pskowem”, „Reytan”. Odnaleźli je. Zabezpieczyli. Prof. Stanisław Lorenz – wielka postać, wieloletni dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie - mówił, że Czajka z niesłychaną bezczelnością docierała do wszelkich kryjówek, terroryzowała Niemców bronią, i że to dzięki niej odnaleziono wiele rzeczy.
Po wojnie w Katowicach wyszła za mąż po raz trzeci. Była już wdową. Jerzy Gelbard zginął na Majdanku w 1944 roku. Nowym wybrankiem został Władysław Stachowicz, nazywany przez nią Czajnikiem, z którym przeżyła niemal ćwierć wieku. Podobno znała go już w 1940 roku, kiedy jeszcze była z Jerzym. W milicji dorobiła się stopnia kapitana. Odeszła z MO, wróciła do Warszawy, pisała książki. Wylansowała nowego Nikifora, utalentowanego malarza-amatora Teofila Ociepkę. Prowadziła swój salon artystyczny. Wydawała się na pewno postacią kontrowersyjną. Była dosyć afektowana, co widać nawet w jej pisaniu, nazywanym przez niektórych paplaniną. Witold Gombrowicz, z którym spotkali się po wojnie w Argentynie, radził jej, by wsiadła do pociągu Opamiętanie i wysiadła na stacji Opamiętanie. „Piszesz o mnie, jakbyś pisała o byle chłystku literackim. Belu, trudno wymagać, żebyś nie pisała głupstw” upominał ją. Mężczyźni, chociaż im się podobała, na ogół mieli ją za płytką kobietkę. Z koleżankami było nie lepiej . Maria Dąbrowska uważała, że da się ja wytrzymać raz na parę lat, Magdalena Samozwaniec nazywała: ekshumowanym kociakiem.
Czytaj również: Ofra Haza: ofiara AIDS, którą miał zarazić mąż. Nigdy nie spełniła marzenia o dziecku
Ale na pewno także w PRL-u była kolorowym ptakiem. Lubiano ją za dowcip, zaradność, ciepłe barwne wspomnienia. Pomagała ludziom, także będąc z UB. Chorowała na cukrzycę i na serce. Podpadła władzy w 1968 roku, w czasie nagonki antysemickiej oskarżano ją, że sprzyja Izraelowi. Zmarła w grudniu 1969 roku. Została pochowana na wojskowych Powązkach w Warszawie. Słynny eseista Jerzy Stempowski napisał o niej , że przygodę podniosła do rangi sztuki. Zostawiła na maszynie niedokończone zdanie: Jakże to szybko przeleciało, te wszystkie lata. Co ja zrobiłam ze swoim życiem... Czuję się strasznie stara, nawet te kwiaty, na które tak długo czekałam, już mnie nie cieszą, zdają się kwitnąć tylko sobie...”.
Korzystałam z książki Pauliny Sołowianiuk „Ta piękna mitomanka”, Iskry , 2011 i tekstu Agata Olenderek opublikowanego na stronie Muzeum Getta Warszawskiego – 1943.pl