Ukrywał orientację oraz śmiertelną chorobę. Tak Freddie Mercury wyrażał miłość do mamy
Oto historia niezwykłej relacji artysty i Jer Bulsary
Legenda, ikona, wybitny artysta. Freddie Mercury dla wielu pozostanie niezwykle charyzmatycznym wokalistą Queen. Ale dla swojej mamy był po prostu „kochanym chłopcem”. Farrokh Bulsara – bo tak naprawdę się nazywał – był w stanie zrobić dla niej wszystko, a szczególnie... kłamać. Nie mówił, jak naprawdę wygląda show-biznes i jego kariera, nie używał prawdziwego nazwiska publicznie, nigdy nie zrobił przed nią coming outu ani nie poinformował o diagnozie, która była właściwie wyrokiem... Jaka była prawda o relacji Freddiego Mercury'ego z Jer Bulsarą? 24 listopada 2023 roku minęły 32 lata od śmierci artysty.
Jaka była relacja Freddiego Mercurego z mamą? – dzieciństwo i wczesna dorosłość
Był początek września 1946 roku, gdy w Stone Town na Zanzibarze przyszedł na świat Farrokh Bulsara. Dla swojej 18-letniej wtedy mamy od razu stał się oczkiem w głowie. Młoda kobieta wraz z mężem robili wszystko, by chłopiec żył zgodnie z trzema zasadami: dobre myśli, dobre słowa, dobre uczynki. Dlaczego? To bowiem najważniejsza myśl dla Parsów, czyli wyznawców zaratusztrianizmu, którymi byli rodzice niezwykłego chłopca.
Freddie spędził na wyspie 18 pierwszych lat życia. Chodził do szkoły, w której nauczały zakonnice. Jako 12-latek założył pierwszy zespół, i choć - jak wspomina jego mama - z czasem stawał się coraz mniej religijny, to zawsze miał szacunek do tradycji, zasad i po prostu był dobrym, empatycznym człowiekiem.
Cała rodzina opuściła w 1964 roku Tanzanię i wyprowadziła się do Wielkiej Brytanii. Freddie budził już wówczas pierwsze zainteresowanie. Młodzieniec zadbał o to, by jego kariera nie wpłynęła na matkę. Jer Bulsara długo wierzyła, że syn nie wybierze drogi artystycznej a pewny zawód. Tak się nie stało i w końcu po latach wspólnego życia początkujący wokalista przeprowadził się blisko Ealing Art College, gdzie kilka lat studiował sztukę i grafikę.
CZYTAJ TAKŻE: Ostatnie słowa Freddiego Mercury'ego przed śmiercią wzruszają. Oto nieznane fakty z życia lidera Queen
Mama lidera Queen
Jer Bulsara, matka Freddiego Mercury'ego, Londyn, Wielka Brytania, 05.09.2011 rok
By jego rodzice – a szczególnie ukochana mama – czuli spokój, gwiazdor Queen zrezygnował z używania swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Bardzo długo nie chciał też powiedzieć, skąd dokładnie pochodzi i jakie ma korzenie. Wszystko to miało zapewnić anonimowość jego bliskim. Szczególnie, że mama charyzmatycznego piosenkarza, nawet gdy ten stawał się popularny i bogaty, nigdy nie porzuciła pracy kasjerki w sklepie Marks&Spencer.
By nie narazić się jej, Freddie Mercury długo też tłumił w sobie i wypierał homoseksualną orientację. Zdarzyło się mu nawet przyprowadzić do domu dziewczynę. Pojawienie się w domu rodzinnym niejakiej Mary Austin było dla rodziców artysty ogromnym świętem. Para wkrótce się rozstała, bo lider Queen dojrzał do zaakceptowania tego, kim jest. „Marzyłam kiedyś, że się pobiorą i będą wieść zwykłe życie z dziećmi. Jednak nawet gdy się rozstali, wiedziałam, że nadal kochała mojego chłopca i pozostali przyjaciółmi do samego końca”, opowiadała potem jego mama, której religia nazywała homoseksualność grzechem i formą oddawania czci demonom. Jer Bulsara mimo tego wykazywała się wielką wyrozumiałością i miłością. Nigdy nie oceniła wyborów syna.
CZYTAJ TEŻ: Szymon Hołownia opublikował w sieci wzruszający wpis. Pożegnał wieloletniego przyjaciela
Freddie Mercury ukrył AIDS przed mamą. Jak go wspominała Jer Bulsara?
Powyższe historie to niejedyne przykłady na to, że legendarny muzyk chciał ochronić mamę przed niewygodną prawdą. „Mamo, tamto to biznes, a to rodzina”, zwykł mawiać Freddie Mercury bardzo często, gdy Jer Bulsara pytała go, jak naprawdę wyglądają kulisy kariery w przemyśle muzycznym. Obecność narkotyków, alkoholu i licznych romansów w życiu wokalisty Queen nie było tym, co – zdaniem samego zainteresowanego - powinna o nim wiedzieć jego mama.
Nie inaczej było w sprawie zakażenia HIV i chorowania na AIDS, o czym Freddie Mercury dowiedział się wiosną 1987 roku. Piosenkarz nie chciał przyjąć tych informacji do wiadomości i wypierał je ze swojej świadomości. Do tego, że wkrótce umrze, nie przekonywały go nawet takie zaawansowane chorobowe objawy, jak mięsaki Kaposiego na dłoniach czy twarzy. Czas powolnego gaśnięcia wokalisty był ostatnią okazją dla muzyka do ochrony swojej mamy. Freddie nie chciał jej powiedzieć, co się z nim dzieje i starał się nie dopuszczać jej blisko siebie, by nie musiała patrzeć na to, jak jest słaby. 24 listopada 1991 roku zmarł. Choć dla jego rodziców to był koszmar, mama piosenkarza rozumiała, że syn chciał ją oszczędzić. „Teraz jest inaczej, ale wtedy trudno było mu o tym mówić, a my szanowaliśmy jego uczucia”, wspominała po śmierci syna Jer Bulsara.
20 lat po odejściu jednego z najlepszych artystów wszech czasów mama Freddiego udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała m.in. o pogodzeniu się ze śmiercią dziecka. „Bóg kochał go bardziej i chciał, by był z nim i to zawsze powtarzam sobie w myślach. Żadna matka nie chce widzieć umierającego syna, ale jednocześnie zrobił dla świata więcej podczas swojego krótkiego życia, niż wielu mogłoby uczynić w ciągu 100 lat”, tłumaczyła w The Telegraph wiekowa mama artysty.
Pani Jer Bulsara zmarła we śnie 13 listopada 2016 roku w wieku 94 lat. Pozostawiła po sobie dobro, ciepło i zasadę nieoceniania ukochanego syna, który wyróżniał się na tle innych dzieci, a potem dorosłych. I właśnie tak najpiękniej można wyrazić miłość…
SPRAWDŹ TEŻ: Freddie Mercury przed śmiercią bardzo cierpiał... „Uznał, że już wystarczy. Wybrał czas na śmierć”