Bycie gwiazdą nie jest dla niej, Stefcią Rudecką została przez przypadek. Dla rodziny Elżbieta Starostecka poświęciła karierę
Zwykła dziewczyna z Gliwic o niezwykłym uroku i talencie...
- Maria Elas
Była wschodzącą gwiazdą polskiego filmu. Dzięki roli w „Trędowatej” pokochały ją miliony Polaków. Elżbieta Starostecka zrezygnowała jednak z kariery na wielkim ekranie i na stałe związała się z teatrem. Dlaczego usunęła się w cień? Czym zajmuje się dzisiaj? Oto wszystkie tajemnice filmowej Stefci Rudeckiej...
[Ostatnia aktualizacja treści na 28.06.2024 r.]
Elżbieta Starostecka: droga do spełnienia marzeń
Przyszła na świat 6 października 1943 we wsi Rogi, później z rodziną przeprowadziła się do Gliwic. Pierwotnie nie myślała o tym, że kiedyś zostanie aktorką. Była z natury raczej nieśmiała i nie lubiła być w centrum uwagi. Wszystko zmieniło się jednak na jednym z konkursów, w którym brała udział. Jak wyznała w rozmowie z Onetem: „Jako dziecko nawet nie śmiałam marzyć o tym, żeby wykonywać zawód przeznaczony wedle powszechnych pojęć dla osób przebojowych i pewnych siebie, ale jako nastolatka zaczęłam startować w konkursach recytatorskich i podczas jednego z nich spotkałam człowieka, który podszedł do mnie i zapytał, czy nie chciałabym w przyszłości zdawać do szkoły aktorskiej”.
Za namową jednego z jurorów Elżbieta Starostecka postanowiła spróbować swoich sił i złożyła dokumenty na egzamin do Łódzkiej Szkoły Filmowej. Z perspektywy lat nostalgicznie wspomina ten dzień: „Przyjechałam z rodzinnych Gliwic z grubo splecionym warkoczem, w białej bluzce i granatowej spódniczce, więc kiedy zobaczyłam na korytarzu wspaniałe, elokwentne i eleganckie dziewczyny, poczułam się kompletnie bez szans”. Przed komisją zaprezentowała „Ptasie radio” Tuwima i monolog Infantki z „Cyda” Corneille’a oraz fragment opowiadania „Ikar” autorstwa Jarosława Iwaszkiewicza. Przeładowana stresem, wcale nie spodziewała się, że się dostanie, jednak los chciał inaczej. „Zanim egzaminy dobiegły końca, dowiedziałam się od studentów podsłuchujących pod drzwiami, że już jestem ich koleżanką”, wspominała aktorka.
Elżbieta Starostecka: początki kariery
Elżbieta Starostecka zadebiutowała na ekranie w 1964 r. w filmie „Koniec naszego świata” w roli Julii Stein. Przez lata odgrywała różne postaci, czasem były to role mniejsze i nie została nawet wymieniona w napisach; czasami już bardziej rozpoznawalne, takie jak ta Anny Ostrowskiej w „Czarnych Chmurach”, którą wspomina bardzo ciepło: „Rozkosze jazdy konnej, wspaniałe plenery, granie w otoczeniu wielkich osobowości polskiej sceny było dla początkującej aktorki czymś niebywale atrakcyjnym. Dodatkowo miałam okazję występować w stylowych kostiumach z epoki, a to olbrzymia przyjemność dla każdej aktorki”. Później została Teresą w kultowym serialu „Noce i dnie”.
Kariera aktorki rozwinęła się gwałtownie, gdy wcieliła się w postać Stefci Rudeckiej w „Trędowatej”. Mało znanym faktem jest, że chociaż to dzięki tej kreacji Elżbieta Starostecka stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy ówczesnej telewizji, wcale jej nie zależało na odegraniu tej roli, a nawet więcej: próbowała sabotować samą siebie!
„Otrzymałam propozycję przyjazdu na zdjęcia próbne, ale żeby tego uniknąć, zdecydowałam się na operację zatok. Zdjęcia więc odbyły się beze mnie, ale kiedy wróciłam ze szpitala do domu, dostałam wiadomość, żeby natychmiast przyjechać na dodatkową sesję zdjęciową. Powiedziałam, że jestem spuchnięta i że to nie ma najmniejszego sensu, ale kierownik produkcji stwierdził, że nic nie szkodzi i wysłał po mnie samochód. Sfotografowali mnie z tą krzywą twarzą, kazali powiedzieć parę zdań i zostałam Stefcią Rudecką”, mówiła dla Onetu.
Czytaj także: Ma 85 lat i wciąż jest wierna swojej pierwszej miłości — teatrowi. Tak wygląda dziś życie Anny Polony
Elżbieta Starostecka jako Stefcia Rudecka, „Trędowata”, 1976 rok
Elżbieta Starostecka, przedstawienie „Jej mężowie” w Teatrze Telewizji, Warszawa, 1991 rok
Elżbieta Starostecka nie dążyła do popularności. W pewnym momencie zniknęła, by poświęcić się dzieciom
Po sukcesie filmu „Trędowata”, który miał premierę w 1976 r. i który był adaptacją powieści Heleny Mniszkówny o tym samym tytule, nazwisko 33-letniej Elżbiety Starosteckiej było na ustach milionów widzów i fanów. Ma na koncie także krótką przygodę ze... sceną muzyczną. W 1978 r. dało się jej nawet wystąpić na Festiwalu w Opolu, gdzie zdobyła nagrodę po występie z piosenką „Za rok, może dwa”. Widziała jednak, że nie jest to jej konik: „Śpiewanie nigdy nie było moim głównym zajęciem. Zdarzało mi się śpiewać w spektaklach, jeśli tego wymagała rola, przy okazji. Przede wszystkim jednak — jestem aktorką” miała mówić. Także, chociaż publiczność przyjęła ją bardzo ciepło, artystka nigdy nie podążyła tą ścieżką i skupiła się na aktorstwie, gdzie odnosiła niemałe sukcesy.
Aktorce wcale nie podobało się, że nagle znalazła się w centrum uwagi. Od zawsze ceniła sobie w życiu prywatnym spokój i wcale nie chciała tego zmieniać. W rozmowie z Faktem opowiadała: „Wolę spokojne życie niż sławę. Nie chcę wzbudzać zainteresowania. Nigdy nie chciałam być gwiazdą, bo to nie dla mnie. Nie chcę, by było mnie za dużo, a telewizja i tak cały czas powtarza „Trędowatą” i „Noce i dnie”. Schlebia mi jednak to, że ludzie się mną interesują, to bardzo miłe”. Nagła popularność miała także odbicie na jej życiu prywatnym: „Poszliśmy kiedyś z Włodkiem [Włodzimierzem Korczem, mężem artystki — red.] na lody do cukierni blisko domu i nagle, nie wiadomo kiedy, chmara ludzi wokół stolika. Musiałam wyjść. Nie miałam czym oddychać”, zwierzała się.
Aktorka na kilka lat wycofała się z życia publicznego, by skupić się na wychowaniu syna Kamila (ur. 1971) oraz jego młodszej siostry Anny Marii (ur. 1982 r.). Chociaż proponowano jej powrót na ekran, ona stanowczo odmówiła. „Na początku lat 80. otrzymałam propozycję zagrania w serialu telewizyjnym, ale to był czas, kiedy takich propozycji się nie przyjmowało. Ten okres był trudny dla wszystkich, także dla środowiska aktorskiego. Poza tym w 1982 r. urodziłam córkę, więc nawet jeśli ominęły mnie jakieś ciekawe propozycje, nie żałuję tego. Dzieci są prawdziwą twórczością, więc bynajmniej nie był to czas zmarnowany” tłumaczyła swoją decyzję.
Z aktorstwa nie zrezygnowała jednak kompletnie. W 1979 r. wystąpiła w komedii kryminalnej „Skradziona kolekcja”, a ostatnim filmem, w którym zdecydowała się grać, został „Przypadek Pekosińskiego” z 1993 roku. W międzyczasie aż do 2003 roku zobaczyć można było ją jedynie na deskach Teatru Ateneum.
Czytaj także: Dla miłości poświęcił wszystko, nawet bliskie przyjaźnie. Marek Walczewski gasł na oczach całej Polski
Elżbieta Starostecka i Włodzimierz Korcz z synem, lata 80. XX wieku
Elżbieta Starostecka i Włodzimierz Korcz w sesji dla magazynu „VIVA!”, grudzień 2018 roku
Elżbieta Starostecka i Włodzimierz Korcz poznali się na studiach, na ślub jechali tramwajem
Swojego partnera życiowego, Włodzimierza Korcza, wybitnego polskiego kompozytora i pianistę rozrywkowego, znanego głównie ze swojej wieloletniej współpracy z Alicją Majewską, Elżbieta Starostecka poznała na studiach. Ona studiowała aktorstwo, on kompozycję. Początkowo zaprzyjaźnili się, jednak ich uczucie szybko przerodziło się w coś więcej.
W wywiadzie dla VIVY! w 2018 roku artysta wspominał: „Studiowaliśmy w tym samym budynku. Potrzebowali pianisty do kabaretu. [...] Przy okazji usłyszałem, że jest u nich piękna dziewczyna, której, jak powiedział kolega, „niczego nie brak”. Poszedłem na próbę, popatrzyłem na Elżbietę i pomyślałem, że rzeczywiście ładna. Po próbach odprowadzałem Elżbietę do jej facjatki. Staliśmy w małym korytarzyku pod schodami i o czwartej rano dziwiliśmy się, że coś tak jasno na dworze. A przecież dotarliśmy do domu koło północy. I te rozmowy spowodowały, że wiedzieliśmy, że będziemy ze sobą do końca życia”.
Na ślub zdecydowali się, gdy mieli zaledwie po 21 lat, jednakże za namową bliskich na symboliczne wymienienie obrączek poczekali dwa lata. Na ceremonię wybrali się… tramwajem! „Ludzi było tyle, że nie dało się wejść. Ale gdybyśmy nie weszli, nie zdążylibyśmy na ślub” wspominał Włodzimierz Korcz, natomiast jego żona dodała: „Chroniłam, jak mogłam, bukiecik kwiatów. Szczęśliwie dojechaliśmy i ślub się odbył. Ale te kłopoty nie miały znaczenia. Byliśmy tak szczęśliwi, że świat zewnętrzny dla nas nie istniał”.
Para artystów jest niezwykłym przykładem związku, który przetrwał próbę czasu. Są ze sobą już ponad pół wieku! Na świecie przywitali dwójkę dzieci, a za najsmutniejszy czas w ich małżeństwie uważają święta Bożego Narodzenia, których nie mogli spędzić razem. „Raz w życiu mieliśmy osobne święta, kiedy pływałem na tym norweskim statku. Dopłynęliśmy do Kanału Panamskiego, był upał, a tu Boże Narodzenie. Samotne. Strasznie się wtedy czułem”, wspominał Włodzimierz Korcz.
Czytaj także: Długo go ukrywała, nie mówiła o tej miłości. Dorota Szelągowska pierwszy raz pokazała partnera
Ich dzieci nie poszły w ślady rodziców i nie prowadzą życia publicznego. Z relacji wiadomo, że ich syn Kamil mieszka wraz z żoną i dziećmi blisko rodziców na warszawskim Żoliborzu, a córka Anna Maria wyprowadziła się z domu rodzinnego po studiach.
W 2012 roku Elżbieta Starostecka zagrała rolę Krystyny Keller w serialu medycznym „Lekarze”. W rozmowie z VIVĄ! w 2018 r. na pytanie o to, czy planuje jeszcze gdzieś zagrać, odpowiedziała: „Z przyjemnością zagrałabym, ale dla mnie warunkiem jest dobry, ciekawy materiał, w którym mogłabym porzeźbić, coś ważnego widzom przekazać”. W 2023 roku powróciła na wielkie ekrany w produkcji „Uwierz w Mikołaja”, gdzie wcieliła się w Eleonorę. Była to pierwsza od 30 lat kinowa rola Elżbiety Starosteckiej. Mimo upływu czasu 80-letnia dziś aktorka nadal urzeka swoją ponadczasową urodą i niegasnącym urokiem...
Włodzimierz Korcz, Grażyna Barszczewska, Elżbieta Starostecka, jubileusz 100-urodzin Witolda Sadowego, 09.01.2020 rok
Elżbieta Starostecka, msza żałobna za Leonarda Pietraszaka, 04.02.2023 rok