Adaptacja głośnej i kontrowersyjnej powieści Elvisa Peetersa – My
W kinach od 22 lutego
– To film o nastolatkach, którzy próbują odnaleźć się w świecie, zrozumieć, co wolno, a czego nie. Zaczyna się od niewinnych gierek, a kończy wykorzystywaniem seksualnym i łamaniem prawa – mówi o swoim debiutanckim filmie Rene Eller. My w kinach już od 22 lutego.
„My”. Opis fabuły
Niewielkie miasteczko na granicy holendersko-belgijskiej. Podczas upalnego lata ośmioro nastolatków zanurza się w świat seksu, rozrywki i buntu. Na początku sami nie wiedzą, czego chcą. Wieczorami siedzą przy ognisku, wygłupiają się, ale to im nie wystarcza. Budząca się seksualność sprawia, że wikłają się w prostytucję i szantaż. To, co zakazane, coraz bardziej ich pociąga. Aż wydarza się tragedia.
Film podzielony jest na rozdziały, w których czworo z nich opowiada władzom, co się właściwie stało. Tak więc mamy różne wersje wydarzeń: marzyciela, buntownika, artysty i prowodyra. Wersje, które nie do końca się pokrywają... (opis dystrybutora)
O filmie „My”
Zwycięzca nagrody Golden Calf (Złoty Cielak) na Nederlands Film Festival film My to przypominający głośne Przekleństwa niewinności Sofii Coppoli obraz hedonistycznej przemocy, którą przełamują senne, idylliczne wizje. Powstał na motywach powieści autorstwa Elvisa Peetersa. Dzieło Peetersa zafascynowało reżysera filmu My Rene Ellera bezkompromisową analizą zaniku starych wartości i rodzenia się nowych. Opowieść o kryzysie kultury zachodniej i braku granic oraz autorytetów portretuje grupę młodych hedonistów przekraczających wszystkie granice bez względu na konsekwencje. – Kiedyś można było liczyć na rodziców, kościół, partie polityczne czy mentorów. Teraz jest inaczej. Ta wolność fascynuje, ale jest też niebezpieczna – wylicza reżyser. Jedynym punktem odniesienia dla bohaterów filmu są „lajki” na Facebooku. Porównywany do polskiego Placu zabaw i oparty na faktach film My prowokuje do dyskusji nie oferując łatwych odpowiedzi.
– Metaforycznie mógłbym opisać My jako karuzelę emocji: widzowie bez przerwy są windowani na szczyt, tylko po to, żeby na chwilę znaleźć się na dnie – charakteryzuje swój film Eller. – Film jest o szukaniu granic. Chodzi przede wszystkim o granice wewnętrzne: emocjonalne, duchowe, moralne. Bohaterowie je przekraczają, dlatego na końcu paczka się rozpada. Ale też nikt nigdy nie określił dokładnie, gdzie takie granice się znajdują. O tym jest mój film.
Zwiastun filmu „My”
Autorzy filmu My nie stronią nie tylko od drastycznej brutalności, ale i erotyki. – Dynamika grupy pokazana jest w sposób wiarygodny. Najpierw nagość, później seks, następnie seks grupowy i prostytucja. Pokazujemy dużo, ale nie w sposób pornograficzny. Sceny seksu po prostu uwiarygadniają historię, bez nich widz nie zdawałby sobie z tego, jak zdeterminowali są bohaterowie – tłumaczy Eller.
My w kinach od 22 lutego.