Reklama

Na Facebooku Tomasza Sekielskiego pojawiło się krótkie oświadczenie, w którym dziennikarz poinformował, że jeden z bohaterów jego filmu o pedofilii w Kościele otrzyma odszkodowanie od księdza, parafii i diecezji: „To otwiera drogę do zadośćuczynień dla innych, dorosłych już ofiar pedofilów w sutannach”, napisał. Bohater filmu Tylko nie mów nikomu, Marek Mielewczyk, nazywa ten wyrok przełomowym.

Reklama

Bohater filmu „Tylko nie mów nikomu” otrzyma odszkodowanie

Przeprosiny za brak reakcji na molestowanie ministranta przez księdza Andrzeja S. i 400 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz ofiary Marka Mielewczyka - taki wyrok wydał Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Marek Mielewczyk, bohater filmu Tylko nie mów nikomu, nazywa ten wyrok przełomowym, bo jak mówi, sąd uznał „odpowiedzialność kościoła za krycie pedofilii”. Wyznaczoną przez sąd kwotę muszą zapłacić zarówno duchowny, jak i parafia św. Kazimierza w Kartuzach i diecezja pelplińska.

„Sędzia uznała, że w tym przypadku nie obowiązuje przedawnienie”, pisze na swoim Facebooku Tomasz Sekielski. Przypomnijmy, że Marek Mielewczyk opowiedział swoją historię w filmie braci Sekielskich Tylko nie mów nikomu. Produkcja została zrealizowana przy wsparciu internautów. „Blisko 2,5 tys. osób współfinansowało tę bardzo trudną produkcję. To przełom w niezależnym polskim dziennikarstwie”, pisał dziennikarz w social mediach. Z tego powodu jako twórca filmu zdecydował się, że film nie będzie przerywany reklamami i będzie udostępniany całkowicie nieodpłatnie.

Marek Mielewczyk, jeden z bohaterów filmy Sekielskiego, zdobył się w produkcji na ogromną szczerość. Jego słowa dogłębnie poruszyły widzów. „Wykorzystał mnie na plebanii od razu, w pierwszym roku w Kartuzach. Po spowiedzi poprosił, żebym przyszedł pomógł w porządkach. Miałem 13 lat, byłem chłopcem, chciałem pomóc, i to jeszcze księdzu! Rzeczywiście miał bałagan, teraz wiem, że to było ustawione. W filmie Sekielskich pierwsza ofiara też mówi, że ksiądz zostawiał nieumyte naczynia specjalnie. Dziecko czuje się wtedy potrzebne, może coś tu zrobić. Posadził mnie na tapczanie i zaczął jeździć nade mną takim wahadełkiem jak bioenergoterapeuci. Potem wyjął z szuflady lekarskie słuchawki, badał, jak bije moje serce. W końcu objął mnie i położył rękę na moim kroczu. Byłem jak sparaliżowany. Głaskał mnie tam i zaczął w końcu robić mi to, o co wcześniej pytał w konfesjonale. A pytał o onanizowanie się. Byłem jak sparaliżowany. Oklepany zwrot, ale z niczym innym nie umiem tego porównać. Zresztą drzwi były zamknięte na zamek, a mnie zależało na zaufaniu i przyjaźni księdza”, mówił w rozmowie z serwisem natemat.pl.

Marek Mielewczyk mówi wprost: „Zanim zapytasz, co mi robił, miejmy to za sobą: wszystko. Więcej niż kilkadziesiąt razy”. Bohater filmu Tylko nie mów nikomu próbował kilkakrotnie popełnić samobójstwo. Poradzenie sobie z tym, co go spotkało, zajęło mu kilka lat. Udział w filmie Tomasza Sekielskiego był jednym z kolejnych kroków ku temu, by zakończyć pewien etap w swoim życiu. Teraz sąd w Gdańsku wydał wyrok, mówiący o tym, że ofierze ks. Srebrzyńskiego należy się 400 tys złotych zadośćuczynienia od księdza, parafii i diecezji. Sąd orzekł zadośćuczynienie mimo upływu terminu przedawnienia.

Warto wspomnieć, że Tomasz Sekielski już pracuje nad kolejnym filmem o pedofilii w Kościele, która ma być drugą częścią Tylko nie mów nikomu. Dziennikarz ponownie prosi o wsparcie finansowe swojego projektu, bo jak sam mówi, kolejna część również może pomóc kolejnym ofiarom pedofilii w kościele: „To otwiera drogę do zadośćuczynień dla innych, dorosłych już ofiar pedofilów w sutannach. Sędzia w uzasadnieniu powołała się na nasz film. To dodaje nam paliwa do dalszej pracy dla pokrzywdzonych przez księży”.

Reklama

Szymon Szcześniak/LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama