Reklama

Jego życiową rolą był Stanisław Połaniecki w serialu "Rodzina Połanieckich", ale kto wie, jak potoczyłaby się kariera Andrzeja Maya, gdyby w 1965 roku przyjął propozycję Janusza Morgensterna, aby zagrać Hansa Klossa w spektaklu telewizyjnym „Stawka większa niż życie”. 31-letni wówczas aktor nie zrobił tego ze względu na swoją karierę teatralną, którą wiódł w innym mieście. Choroba, która pojawiła się w jego życiu stosunkowo wcześnie, zabrała mu całą radość życia.

Reklama

[Ostatnia aktualizacja treści na VUŻ 01.03.2024 r.]

Kim był Andrzej May? Kariera aktorska

Urodził się 3 marca 1934 roku, pochodził z Kalisza, gdzie skończył szkołę średnią, a po maturze ubiegał się o miejsce na studiach dziennikarskich. Przebrnął przez wszystkie egzaminy, ale finalnie nie dostał się ze względu na brak miejsc na tym kierunku. To wtedy zdecydował się na aktorstwo w Łodzi. Po obronie dyplomu w 1958 roku występował kolejno na scenach Teatru Klasycznego w Warszawie, potem w Szczecinie i Koszalinie, ale ostatecznie powrócił do Łodzi, gdzie czuł się najlepiej. Można go było tam oglądać aż do 1981 roku.

Na deskach teatralnych nie miał sobie równych. W Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie wcielał się w takie postacie, jak Orlando w sztuce Jak wam się podoba W. Szekspira, Romeo czy Rizzio w dramacie Maria Stuart J. Słowackiego. W latach 70., gdy grał już w Teatrze Nowym w Łodzi mógł pochwalić się rolami w Obłudniku Molière’a i Drugim daniu, a także Vatzlava Sławomira Mrożka.

Zobacz też: Leszek Teleszyński był ordynatem Michorowskim w „Trędowatej”. Jak dzisiaj wygląda jego życie?

Andrzej May: miał zagrać Hansa Klossa

W 1965 roku, na dwa lata przed powstaniem serialu, "Stawka większa niż życie" miała być realizowana na potrzeby Teatru Telewizji jako cykl spektakli. Reżyser Janusz Morgenstern kompletował wówczas obsadę i do roli Hansa Klossa od razu pomyślał o młodym i utalentowanym Andrzeju Mayu. Kiedy dostał zielone światło od szefostwa Teatru TV na zatrudnienie aktora, wysłał do 31-latka mieszkającego wtedy w Łodzi telegram, w którym zapraszał go na zdjęcia próbne do stolicy. Odpowiedź od Maya przyszła szybko i zawierała tylko krótkie: „Dziękuję, nie skorzystam”. Morgenstern nie mógł uwierzyć, że ambitny, dobrze zapowiadający się aktor, odtrąca taką szansę. Tymczasem Andrzej May lubił działać na własnych zasadach i robić to, w czym widział sens.

Wiedział, że przyjęcie propozycji zagrania Klossa pozbawi go codziennych spotkań z publicznością łódzkiego teatru, a nie chciał sobie tego odbierać. Kiedy mógł, wybierał spokój ducha, zamiast parcia na wielką karierę. Podobnie postąpił, kiedy Adam Hanuszkiewicz zapytał, czy nie chciałby dołączyć do zespołu w jego teatrze w stolicy. Andrzej May odmówił głównie ze względu na to, iż nie chciał rywalizować z... Gustawem Holoubkiem. Jego kolega po fachu grał wówczas u Hanuszkiewicza rolę Segismunda w przedstawieniu "Życie jest snem", a May w tę samą rolę wcielał się w łódzkim teatrze. Wiedział, że byli ze sobą porównywani, krytycy mieli być zgodni co do tego, że młodszy od Holoubka o 9 lat aktor prezentuje się w tej roli lepiej. Rok po premierze spektaklu przyznali to także jurorzy 10. Kaliskich Spotkań Teatralnych, którzy okrzyknęli Andrzeja Maya najlepszym w Polsce aktorem teatralnym 1970 roku.

Co ciekawe, May ostatecznie wziął udział w produkcji o Hansie Klossie, tym razem już w serialu. Gdy w 1967 roku zapadła decyzja o powstaniu "Stawki większej niż życie" na szklanym ekranie, aktor bez dłuższego zastanawiania się przyjął niewielką rolę w 1. odcinku. Czy Andrzej May żałował wcześniejszej decyzji o odrzuceniu roli Klossa w spektaklu telewizji? Podkreślał, że nigdy nie naszły go co do tego wątpliwości, chociaż zapewne wielu było ciekawych, jak potoczyłaby się wtedy jego kariera.

Utalentowany aktor doczekał się jednak swojej wielkiej roli na ekranie, kiedy w 1978 roku wcielił się w Stanisława Połanieckiego w serialu "Rodzina Połanieckich" na podstawie powieści Henryka Sienkiewicza. Po zakończonych zdjęciach aktor postanowił zgłębić oryginał, na którego podstawie powstał scenariusz do serialu, ale jak sam przyznał, książka okazała się nudna i przeciętna. Dodał przy tym, że to nie pierwszy raz, kiedy słaby materiał literacki okazał się wartościowym materiałem na dzieło filmowe. W 1983 roku powstał jeszcze film "Marynia", który został zmontowany z materiałów serialu "Rodzina Połanieckich".

May w miarę upływu czasu i zdobywania doświadczeń, coraz bardziej angażował się w swoją pracę. Zaczął zgłębiać nie tylko aktorstwo, ale i reżyserię. Dodatkowo pełnił też obowiązki dyrektora w szczecińskim, a później elbląskim teatrze.

Czytaj również: Krystyna Chimanienko była popularną aktorką w latach 60. Zginęła tragicznie w centrum Warszawy

Andrzej May i Anna Nehrebecka, kadr filmu "Marynia", 1984 r.

INPLUS/East News

Andrzej May: choroba odebrała mu pasję

Kilka lat po premierze "Rodziny Połanieckich" Andrzej May musiał zmierzyć się z chorobą, która przekreśliła jego wszystkie plany. To wtedy aktor przeszedł pierwszy wylew. Był w tamtym czasie jak zawsze pochłonięty swoją pracą, grał główną rolę - Myszkina - w wyreżyserowanym przez siebie "Idiocie" Dostojewskiego w szczecińskim Teatrze Polskim, którego zresztą był wtedy dyrektorem. Lekarze bili na alarm, mówiąc aktorowi, żeby w porę wycofał się z pełnienia wycieńczających organizm obowiązków, ale on nie chciał o tym słyszeć. "Andrzej burczał poirytowany, że nie będzie siedział w domu, że woli, żeby go szlag trafił na scenie", opowiadał o nim po latach bratanek Wojciech May.

Andrzej May zrezygnował z pracy dopiero po drugim wylewie i to tylko dlatego, że konsekwencje choroby nie pozwalały mu już pracować, był częściowo sparaliżowany. Nie umiał pożegnać się ze swoją pasją i wciąż walczył o swój powrót do zdrowia, nie przestawał marzyć, że wróci na scenę. "Walczył z chorobą, ze sobą, kto wie, z czym jeszcze. Mogąc prowadzić samochód tylko jedną sprawną ręką, potrafił wybrać się w podróż ze Szczecina do Łodzi" - opowiadał bratanek aktora.

Trzeci udar nie oszczędził Andrzeja Maya. Lekarze wprowadzili aktora w stan śpiączki na ponad dwa tygodnie, nigdy się już nie wybudził. Odszedł 7 grudnia 1993 roku, miał zaledwie 59 lat.

Czytaj także: Jerzy Kamas nie był klasycznym amantem, ale kobiety traciły dla niego głowę

Reklama

Źródła: swiatseriali.interia.pl, Paula Rodak YT

Reklama
Reklama
Reklama