Reklama

Śmierć Pawła Adamowicza to niewyobrażalny cios dla jego żony i córek. Magdalena i Paweł Adamowiczowie byli małżeństwem przez niemal 20 lat. Razem wychowywali dwie córki 15-letnią Antoninę i 8-letnia Teresę. Aby w spokoju przeżyć czas żałoby Magdalena Adamowicz wyjechała z córkami do Stanów Zjednoczonych. Niedługo wracają jednak do domu, do Gdańska. Żona Pawła Adamowicza w najnowszym wywiadzie wyznała, że nie czuje nienawiści i nie ma żalu do matki zabójcy swojego męża.

Reklama

Żona Pawła Adamowicza wraca do Gdańska

Rodzina Pawła Adamowicza przeżywa teraz bardzo trudne chwile. Ostatnie tygodnie postanowiła spędzić za granicą. Potrzebowali spokoju i anonimowości. „Już niedługo wracam do Gdańska. I muszę przyznać, że wyjazd i przebywanie daleko od domu bardzo nam pomogły w przeżywaniu naszej żałoby. Byłyśmy tutaj anonimowe. Same. Dałam moim córkom bardzo dużo czasu. Nie boję się powrotu do Gdańska. Tęsknię już za moim miastem, za najbliższymi, za przyjaciółmi, za tą niesamowitą, wyjątkową atmosferą. Nie jest ważne, gdzie jesteśmy – wszystko kojarzy nam się z Pawłem. Paweł był kimś więcej niż tatą i mężem. Był najlepszym przyjacielem, był wiernym kompanem”, powiedziała Magdalena Adamowicz w rozmowie z Faktem.

W szczerej rozmowie żona Pawła Adamowicza wyznała, że nie myśli o zabójcy swojego męża. Wie, że nic nie zwróci jej ukochanego męża. Choć jest jej ciężko, nie wini nikogo za to, co się stało 13 stycznia. „Nie myślę także o tym, jaką powinien ponieść karę. To jest dla mnie sprawa drugorzędna. Żadna kara nie przywróci życia mojemu mężowi, ojcu naszych córek. (…) Chociaż minęło już prawie dwa i pół miesiąca, ja ciągle nie czuję nienawiści. Czuję smutek. Siłę, spokój i ukojenie daje mi misja przekucia tego wielkiego zła w dobro. Zło dobrem zwyciężaj – to naprawdę działa!”, mówi.

Zapytana o to, co powiedziałaby matce mordercy swojego męża odpowiada, że nie wini jej. Wie, że dla niej obecna sytuacja jest także trudna, choć w zupełnie inny sposób. „Bardzo szkoda mi mamy tego człowieka. Każda matka kocha swoje dziecko, bez względu na to, co zrobi i jakie jest. Prawie codziennie rozmawiam z mamą Pawła, moją teściową. Mówi mi, że ta kobieta jest w dużo gorszej sytuacji niż ona. My opłakujemy śmierć Pawła, a ona musi żyć z brzemieniem, że jej syn zrobił coś strasznego. To może wywoływać u niej poczucie winy, chociaż na pewno starała się wychować syna jak najlepiej. Ja nie mam do niej żalu. Trudno winić ją za działanie dorosłego syna. Moja teściowa modli się za nią i za człowieka, który zabił Pawła, żeby on się zmienił. Ja staram się móc to zrobić”, zapewnia.

Reklama

Obecnie Magdalena Adamowicz poświęca całą swoją energię córkom. Stara się, aby Antonina i Teresa zachowały jak najlepsze wspomnienia o ojcu. „Dużo rozmawiamy o Pawle. Wspominamy wspólnie spędzone chwile. My byliśmy bardzo kochającą się rodziną i tych radosnych chwil i wspomnień jest bardzo dużo. Oglądamy zdjęcia, opowiadamy historie. To prawda, że Teresce jest trudno. Ona mówi, że to niesprawiedliwe, że ona miała tatę tylko 8 lat, a Antonina aż 15. Aż 15... One tęsknią za jego uściskiem, łaskotaniem, zapachem, głosem. Dla nich ta tęsknota może nasilić się w Gdańsku. To jest bardzo trudne. Prawie codziennie zdarza nam się uronić kilka łez w ciągu dnia. Nie wstydzimy się ich. One pomagają, oczyszczają, przynoszą ulgę. Zawsze wieczorem wspólnie modlimy się za Pawła, a także prosimy, aby czuwał nad nami”, powiedziała żona Pawła Adamowicza w wywiadzie dla Faktu.

Marcin Bruniecki/REPORTER
Marcin Bruniecki/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama