Zofia Stryjeńska pisała, że "życie rodzinne spaliła na ołtarzu sztuki". Jak potoczyły się losy artystki?
Marzyła o tworzeniu tak bardzo, że zapisała się na studia w męskim przebraniu
Zofia Stryjeńska nazywana jest dziś najsławniejszą i jedną z najbardziej utalentowanych artystek polskiego XX-lecia międzywojennego. Od dziecka była niezwykle utalentowana, bardzo ambitna i niepokorna. Modląc się, mówiła: "Boże! Odbierz mi wszystko, wszystko. (..) Daj mi sławę". Zofia swoją twórczość przedkładała nad wszystko inne. Była nawet gotowa udawać miesiącami mężczyznę, aby pobierać nauki od najlepszych. Jak potoczyło się jej życie?
Zofia Stryjeńska: początki kariery malarskiej
Zofia Stryjeńska, z domu Lubańska, urodziła się 13 maja 1891 roku w Krakowie. Już jako mała dziewczynka zdradzała talent do sztuk plastycznych, rysując m.in. w sklepie ojca karykatury klientów. Matka Zosi w młodości pracowała przy radiotelegrafie, więc po cichu, a później już nieco głośniej liczyła na to, że jej córka obejmie w przyszłości posadę na poczcie. Ale takie plany Zosi nie interesowały. Podobnie jak kurs szycia i kształcenie się na nauczycielkę.
W wieku 23 lat postawiła na swoim — zamierzała zostać wielką artystką. Zapisała się do prywatnej szkoły malarza Leonarda Stroynowskiego, ale plany kształcenia się pokrzyżowało zapalenie zęba. Zofia musiała poddać się operacji, a potem miesiącami dochodzić do zdrowia. W międzyczasie szkoła, do której się zapisała, zdążyła zamknąć działalność z powodu małej liczby chętnych.
Nie zraziło to panny Lubańskiej, która niedługo później zaczęła uczęszczać do słynnej Szkoły Sztuk Pięknych dla Kobiet Marii Niedzielskiej, która cieszyła się dużą popularnością. Kobiety nie mogły wówczas uczęszczać na zajęcia do Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, ale, jak na ironię, niechętni wszelakiej emancypacji kobiet w państwowej uczelni nauczyciele nie sprzeciwiali się udzielać kursów w prywatnej szkole u Niedzielskiej.
Zofia kształciła się tam przez kolejne dwa lata, w międzyczasie zdobywając wyróżnienia i nagrody na wystawach końcoworocznych, a jej ambicja na zdobycie jak najlepszego, akademickiego wykształcenia stale rosła. Zapragnęła podjąć studia u najlepszych, czyli w Monachium. Na tamtejszej Akademii również nie akceptuje się kobiet, co tym razem nie powstrzymuje młodej artystki przed podjęciem, jak to sama określiła, "maskarady". Zofia postanawia w męskim przebraniu i z dokumentami swojego brata Tadeusza jesienią 1911 roku rozpocząć studia za granicą.
"(…) zgoliłam głowę do skóry i w ubraniu męskim Tadzia i za jego papierami pojechałam zapisać się do Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, gdyż uznawano wtedy tę uczelnię za najtrudniejszą i najlepszą, a maskarada moja o tyle była konieczna, że ani w Akademii monachijskiej, ani w ogóle na wyższych uczelniach kobiet wtedy nie przyjmowano", pisała Stryjeńska (cytat za sztukipiekne.pl). Ojciec artystki, Franciszek Lubański wspominał, że Zofia „wyjechała wczesnym rankiem, niepoznana przez nikogo”.
Czytaj także: Piękność z Polinezji podbiła polskie kino i… serce Eugeniusza Bodo. Reri nie znalazła w Polsce szczęścia
Ta mistyfikacja Zofii trwa nieco ponad rok. Artystka podająca się za Tadeusza Grzymałę pobiera nauki u uznanych malarzy historycznych od 1 października 1911 do 24 października 1912 roku, w międzyczasie napotykając pewne problemy i podejrzenia ze strony kolegów... "Zaczęli się coś koledzy domyślać, zwłaszcza Francuzi, którzy nosa mają do kobiet, także Amerykanie zaczepiający mnie, żebym na pauzach się z nimi boksowała", pisała w swoim dzienniku.
"Akty męskie – modele pozwalali sobie na nieodpowiednie gesty, biorąc mnie za hermafrodytę, i nieraz krew mnie zalewała za olbrzymim blejtramem w klasie malarskiej, gdzie smarowało się akademickie akty naturalnej wielkości. Jednak wściekłość na nich dodawała mi tupetu", czytamy dalej.
Prawdziwy strach pojawił się w oczach Zofii Lubańskiej, gdy usłyszała, jaki plan mają wobec niej studenci, aby ją zdemaskować i wyciągnąć ewentualne konsekwencje. "Przestraszyłam się dopiero, gdy zasłyszałam pokątnie, że koleżki zamierzają rozebrać mnie do naga – bo Akademia była uczelnią niezwykle surową i uroczystą jako ciało profesorskie i nie tyle z mojej nagości, ile z moich fałszowanych papierów mogła być chryja".
Wtedy na pomoc została wezwana matka, która przywiozła córce walizkę z sukienkami, peruką i legalnymi dokumentami. Zanim młoda artystka w zupełnie odmiennej, kobiecej już odsłonie, opuściła mury monachijskiej Akademii i wróciła do Krakowa, pomodliła się jeszcze w kaplicy. "Boże! Odbierz mi wszystko, wszystko. Dobrobyt, sytość, spokój, przyjaźń ludzką, szczęście rodzinne, nawet miłość! Zwal na mnie cierpienia moralne i tysięczne gorycze – ale w zamian za to daj mi możność wypowiedzenia się artystycznego i sławę!".
Zobacz też: Hanna Bakuła miała czterech mężów, ale mówi, że jest urodzoną singielką. Tajemnice polskiej malarki
Autoportret Zofii Stryjeńskiej
Zofia Stryjeńska: małżeństwo
W kolejnych latach życia Zofii wszystko wskazywało na to, że Bóg jej wysłuchał. Za sławę przyszło jej zapłacić wieloma goryczami. Na początku swojej kariery poznała swoją największą, zaraz po sztuce, miłość, męża - Karola Stryjeńskiego. W oczach Zofii był ideałem urody, ujął ją blond włosami i niebieskimi oczami. Ich uczucie, na początku intensywne i gorące, szybko spalało się na rzecz skomplikowanej relacji, pełnej zazdrości i gniewu. "W Karolu kochała się dziko, zachłannie i histerycznie", mówiła o etapie zakochania Stryjeńskiej Magdalena Samozwaniec.
A dzień ich ślubu, który wzięli kilka miesięcy od pierwszego spotkania, w tajemnicy, pisarka wspominała w ten sposób: "(… ) Któregoś popołudnia Zosia wpadła na Kossakówkę w białej atłasowej bluzce, z bukietem białych kwiatów, czerwona, z nienaturalnie błyszczącymi oczami. – Przed chwilą wzięłam ślub z Karolem! – zawołała roztrzęsionym głosem. – I uciekłam mu! – Dlaczegoś mu uciekła? Co się stało? – Chcę, aby mnie szukał. Za chwilę jadę do Zakopanego. Gdyby tu przyszedł, błagam, nie mówcie, że byłam i dotąd pojechałam!".
Artystka miała urządzać później ukochanemu potworne sceny zazdrości, a nawet gonić go z odbezpieczonym rewolwerem. Karol Stryjeński często słyszał od żony, że kocha jej talent, a nie ją samą, co doprowadziło ją pewnego dnia do podarcia na jego oczach wszystkich swoich prac. "Przynajmniej teraz będę kochana dla siebie samej!", krzyczała.
Kiedy w 1919 toku rozstali się po raz pierwszy, mąż doprowadził do umieszczenia artystki w zakładzie zamkniętym w Krakowie. Zrobił to po raz kolejny kilka lat później, kiedy małżeństwo rozstało się na dobre, a Stryjeński miał już nową partnerkę. Skłoniło go do tego zachowanie Zofii, która podczas wizyty w Zakopanem, zaatakowała jego kochankę...
"Aż dostaję bzika generalnego. Wkradam się do owej pani M., grzmocę ją, ubieram w kilka drapaków na gębie i umykam, ukrywając się w kosodrzewinie (rośnie przed jej willą) jak Indianin. (…) Tak drugi raz dostałam się do wariatów – tylko, że tym razem słusznie.", pisała Zofia Stryjeńska.
Para doczekała się trójki dzieci, starszej córki Magdaleny i bliźniaków – Jana Kantego i Jacka. Kiedy na świat przyszła dziewczynka, napisała w swoim notesie: "Lecznica. Rodzi się córka. Jestem wściekła. Drwię z powinszowań. Z niechęcią karmię dziecko". Nieco lepiej zareagowała na narodziny synów, ale rozczarowało ją, że nie mają niebieskich oczu, jak ich ojciec.
Czytaj również: Był jej jedynym narzeczonym i największą miłością. Historia relacji Olgi Boznańskiej i Józefa Czajkowskiego
Artysta malarz Leon Chwistek (4.z prawej) w ogrodzie swojego domu w Zakopanem wraz z żoną (z prawej), malarką Zofią Stryjeńską (3. z prawej) i malarzem Rafalem Malczewskim (z lewej)
Nieudane życie rodzinne, problemy majątkowe
Po rozwodzie z mężem artystce odebrano prawo do opieki, dzieci trafiły do Karola, co doprowadziło Stryjeńską do ogromnego poczucia winy. W swoim dzienniku pisała, że "życie rodzinne spaliła na ołtarzu sztuki". Malarka będzie próbowała je jeszcze naprawić w 1939 roku, kiedy dorastający chłopcy zamieszkają z nią w Warszawie, ale wybuch wojny pokrzyżuje im plany na spokojną codzienność. Do tego Zofia od zawsze boryka się z brakiem pieniędzy. W swoich zapiskach bardzo często narzekała na topniejącą gotówkę. Jej prace były bardzo popularne, ale nie płacono za nie zbyt wiele.
W swoich ostatnich latach artystka zamieszkała w Genewie, gdzie żyła samotnie, nie bardzo dogadując się z lokalną społecznością - jej francuski był na słabym poziomie. Pod koniec życia zdiagnozowano u niej schizofrenię. Zmarła 28 lutego 1976 roku.
Źródła: wielkahistoria.pl, kultura.onet.pl, sztukipiekne.pl