Reklama

Mandaryna i jej twórczość przeżywają właśnie swój renesans. Ev'ry Night okazał się nieśmiertelnym hitem, do którego młodzież bawi się do upadłego. Słynny występ Marty Wiśniewskiej na Sopot Festiwal w 2005 roku do dzisiaj wspominają osoby zbyt młode, żeby nawet pamiętać to osobiście. Co prawda rezultat widowiska sprzed 15 lat odbiegał od zamiaru artystki, jednak nie ma czegoś takiego, jak zła sława. Tym bardziej, że na myśl o występie automatycznie pojawia się uśmiech na twarzy. Co poszło nie tak i jak wspomina to sama Mandaryna?

Reklama

Znacie Ev'ry Night?

Tym pytaniem Marta Wiśniewska zapowiedziała wykonanie swojego hitu podczas międzynarodowego festiwalu muzycznego w Sopocie 15 lat temu. Fraza przeszła już do historii, tak samo jak sam występ. Jak sama artystka przyznała na deskach Opery Leśnej, był to jeden z najważniejszych występów w jej życiu. Pomimo, że ewidentnie na scenie i być może za jej kulisami coś nie zagrało, to faktycznie tak było. A może właśnie dlatego. Choć Mandaryna musiała porządnie najeść się wstydu, podczas gdy z trudem trafiała w jakąkolwiek nutę, dzisiaj wspomina wpadkę artystyczną z dystansem. Tym bardziej, że obecnie młodzież obróciła całą sytuację w żart, a sam przebój stał się dzięki temu hitem internetu i wielu imprez. Od tego czasu Ev'ry Night wyświetlono na YouTube prawie 8 milionów razy! Po latach piorunująca energia artystki i układy taneczne zostały docenione w zupełnie nowym wymiarze. Z tego też powodu Marta Wiśniewska postanowiła powrócić na scenę i to nie byle jaką, bo w Sopocie. Dwa lata temu wokalistka i tancerka wystąpiła w sopockim klubie HaH, gdzie swoją osobą przyciągnęła tłumy wypełniając lokal po brzegi. Wykazała się ogromny dystansem do siebie, a swój nieśmiertelny hit zapowiedziała nawiązując do pamiętnego występu. "Znacie to?"

Mandaryna w Sopocie

Chociaż artystka, podobnie jak i fani, wspominają występ w Sopocie z 2005 roku z uśmiechem na twarzy, na początku z pewnością nie było jej do śmiechu. Kariera Mandaryny nabierała wtedy rozpędu. Do tego stopnia, że zaczęła wręcz przyćmiewać swojego ówczesnego męża, Michała Wiśniewskiego, który niewątpliwie przyczynił się do jej rozwoju na polskiej scenie muzycznej. Ze swoim partnerem pracowała jako tancerka i choreografka przy projekcie Ich Troje. W 2004 roku zadebiutowała jako wokalistka wydając singiel, będący coverem utworu Here I Go Again legendarnego zespołu rockowego, Whitesnake. Jej pierwsze dwa krążki - Mandaryna.com i Mandarynkowy sen okazały się ogromnym sukcesem. Kolejnym kamieniem milowych w karierze muzycznej Marty Wiśniewskiej miał być występ w ramach Sopot Festiwal w 2005 roku. Istotnym elementem jej koncertów były energiczne i fizycznie wymagające układy taneczne. Choć wielu by się nie zgodziło, z tego powodu można przyznać, że korzystanie z playbacku wydaje się uzasadnione. Na takie rozwiązanie Mandaryna też się decydowała, tym bardziej, że fanom zdawało się to nie przeszkadzać. Podczas sopockiego festiwalu, ku późniejszemu rozczarowaniu, artystka postanowiła jednak zaśpiewać na żywo.

PIOTR FOTEK/REPORTER

Efekt był taki, że z ust Marty Wiśniewskiej wydobywał się fałsz za fałszem. Wielu oczywiście zarzuciło artystce brak umiejętności wokalnych. Jak się później okazało, Michał Wiśniewski od początku był przeciwny decyzji żony o występie na żywo. Bądź co bądź, jej domeną był przecież taniec. Dla Mandaryny było to niewątpliwie trudne doświadczenie. Chociaż dzisiaj nabrała dystansu, swoje musiała przecierpieć. Artystka przez lata nie komentowała publicznie pamiętnego występu, jednak niedawno postanowiła znieść zasłonę milczenia. Jak się okazuje, cała historia ma drugie dno.

Kiedyś może to opiszę, bo to nie do końca jest tak, jak wszyscy o tym myślą. (...) Byłam pierwszą ofiarą naiwnego wierzenia w ludzi, którzy z tobą pracują. (...) Musiałabym, opowiadając to, wymienić za wiele dużych nazwisk, dlatego lepiej o tym napiszę - przyznała w rozmowie z Pauliną Biernat.

Reklama

Ponadto, Mandaryna narzekała na awarię odsłuchu. Podczas występu nie była w stanie usłyszeć linii melodycznej i chórzystek. Z jej wypowiedzi wynika, że komuś mogło zależeć na takim przebiegu wydarzeń. Podobno było jej utrudniane również odpowiednie przygotowanie się do występu. Niezależnie od tego, co tak naprawdę wydarzyło się w Sopocie, po 15 latach wielu osobom twórczość Marty Wiśniewskiej nadal przynosi ogrom radości!

Reklama
Reklama
Reklama