Reklama

To było na pozór spokojne, sylwestrowe popołudnie. Jedno ze zwyczajnych osiedli w Turku. W mieszkaniu Adam grał na konsoli. Jego starszy o 9 lat brat Maciej J. w pewnym momencie chciał przejąć pada. Doszło do kłótni, która zakończyła się tragedią: 19-latek kilkanaście razy dźgnął 10-latka. Rany, które zadał, okazały się śmiertelne: Adam zmarł niemal natychmiast. Jego bratu grozi 25 lat więzienia. Według najnowszych doniesień w momencie morderstwa był pod wpływem dopalaczy. I, jak twierdzi jeden z dzienników, nad rodziną J. ciążyło fatum...

Reklama

Tragedia w Turku: 19-letni Maciej był pod wpływem dopalaczy

Według relacji sąsiadów, Maciej był opiekuńczym bratem, zawsze pomocnym i grzecznym. Między nim a zmarłym tragicznie Adasiem nie dochodziło do kłótni. Aż do feralnego sylwestrowego popołudnia. Wtedy to 19-latek podszedł do grającego na konsoli 10-latka i powiedział, że sam chciałby użyć sprzętu. Doszło do kłótni, ponieważ młodszy z braci chciał dokończyć rozgrywkę. Wtedy Maciej J. miał wpaść w szał, chwycić nóż kuchenny i bez opamiętania dźgać w przedramię, klatkę piersiową i brzuch brata. Obrażenia były tak poważne a rany tak głębokie, że chłopiec zmarł praktycznie od razu. Wskazuje na to wynik sekcji zwłok, w którym mowa o „gwałtownej śmierci”.

W czasie, gdy doszło do dramatu, w mieszkaniu przebywała babcia chłopców, Urszula S. To ona zawołała przed 13.00 jednego z sąsiadów i błagała go o pomoc. Gdy mężczyzna przyszedł na miejsce, zastał leżącego na podłodze Adasia. Chłopiec nie dawał oznak życia – mimo tego sąsiad podjął próbę reanimacji.

„Umarł, wciąż się uśmiechając z szeroko otwartymi oczami”, opowiada roztrzęsiony w rozmowie z dziennikarzami Faktu. Ratować chłopca próbowali również pracownicy pogotowia ratunkowego, którzy natychmiast zostali wezwani na miejsce zdarzenia.

„Dziecko nie dawało żadnych oznak życia”, potwierdza w rozmowie z gazetą Aleksandra Marańda z Prokuratury Okręgowej w Koninie.

To, co bulwersuje w tej historii, to zachowanie samego Macieja J. Gdy sąsiad i ratownicy podejmowali próby ratowania zmasakrowanego Adasia, 19-latek miał siedzieć na kanapie w pokoju i wpatrywał się bezwiednie w ekran telewizora, na którym wciąż włączona była gra zmarłego 10-latka. Wydawał się niepokojąco spokojny, nie okazywał emocji. Powód? Jak podaje tabloid, Maciej był prawdopodobnie pod wpływem dopalaczy.

Gdy został zatrzymany, nie przyznał się do winy. Skorzystał również z możliwości odmowy składania wyjaśnień. Na wniosek prokuratury zastosowano wobec niego trzymiesięczny areszt. Nie ma ukończonych 21 lat, więc grozi mu kara 25 lat pozbawienia wolności.

Nad rodziną z Turku ciąży fatum? Dwie śmierci samobójcze, choroba mamy

Jak udało się ustalić dziennikarzom Faktu, życie Macieja J. było naznaczone dramatami. Niedługo po narodzinach Adasia samobójstwo popełnił ojciec chłopców. To 19-latek odnalazł jego ciało. Życie odebrał sobie również dziadek braci, z kolei ich matka ma poważne problemy zdrowotne.

W rozmowie z dziennikarzami sąsiedzi podkreślają, że to Maciej sprawował faktyczną opiekę nad Adasiem. Byli spokojni, nie dochodziło między nimi do sporów.

„W tym domu nie było kłótni. Chłopcy grzeczni, Maciej zawsze pomocny”, podkreślają.

Niestety, wiele wskazuje na to, że 19-latek miał poważne problemy z używkami.

„Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy 19-latek mógł mieć problemy z narkotykami i dopalaczami. Najprawdopodobniej to one popchnęły go do zabójstwa brata. Od czasu ukończenia zawodówki nie pracował”, pisze dziennik.

Prokurator postawił Maciejowi J. zarzut zabójstwa.

19-letni Maciej J. w sylwestra zadźgał swojego młodszego o 9 lat brata:

PAWEL JASKOLKA/AGENCJA SE/East News
Reklama

To w tym bloku w Turku doszło w sylwestra do tragedii:

PAWEL JASKOLKA/AGENCJA SE/East News
Reklama
Reklama
Reklama