Reklama

Norbert B. to drugi podejrzany w sprawie zabójstwa w Miłoszycach, za które niesłusznie skazano Tomasza Komendę. Mężczyznę aresztowano pod koniec września, ale ten do winy się nie przyznaje. Obecnie przebywa w areszcie, a sprawa wciąż jest w toku. Jego zatrzymanie dla wszystkich zaangażowanych w sprawę jest sporym zaskoczeniem, bo Norbert B. ponad dwadzieścia lat temu był jedną z niewielu osób, które pomagały organom ścigania w wyjaśnieniu zbrodni. Dziś w rozmowie z Uwagą TVN, przyjaciel oraz żona oskarżonego po raz pierwszy zabrali głos w sprawie.

Reklama

Norbert B. oskarżony o zabójstwo w Miłoszycach

24 września zatrzymano drugiego podejrzanego w sprawie brutalnego gwałtu i zabójstwa piętnastoletniej Małgosi w Miłoszycach. Kim jest Norbert B.? Przed laty był ochroniarzem dyskoteki w Miłoszycach, w której bawiła się nastolatka. Dziś ma 40 lat. Od 2004 roku pracuje jako strażak w jednostce straży pożarnej w Jelczu-Laskowicach. W 2015 roku został awansowany na ogniomistrza, był także starszym operatorem sprzętu specjalnego. Jest żonaty, ma dwójkę dzieci.

Jak wytypowano właśnie jego? „Prokuratorzy wytypowali wszystkich mężczyzn, którzy w okresie zdarzenia skończyli 15 lat i mieszkali w Miłoszycach lub w okolicy. Zostali przesłuchani pobierano od każdego z nich próbki porównawcze do badań genetycznych”, powiedział prokurator Generalny Radosław Sikorski. Na polecenie Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu Norbert B. został zatrzymany i podejrzany o gwałt i zabójstwo 15-letniej Małgosi z Miłoszyc w 1996 roku.

Mimo wielu wątków, które jeszcze przed laty łączyły go ze zdarzeniem i mogły mieć związek ze zbrodnią, nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Dopiero teraz powiązano go ze śledztwem. Jego bliscy nie wierzą jednak w doniesienia prokuratury. „Jest za dobrym człowiekiem, za dobre serce ma, dlatego wiem, o kim mówię”, odpowiada pewnym głosem żona oskarżonego. „Człowiek bez skazy”, mówi o nim przyjaciel, a jego oskarżenie określa słowem pomyłka.

Wszystko wskazuje jednak na to, że Norbert B. od samego początku był powiązany ze sprawą. Jak podaje Uwaga TVN, jego zatrzymanie dla wszystkich zaangażowanych w sprawę jest sporym zaskoczeniem, bo Norbert B. ponad dwadzieścia lat temu był jedną z niewielu osób, które pomagały organom ścigania w wyjaśnieniu zbrodni.

Choć prokuratura nie chce ujawniać, jakie dowody bezpośrednio wpływają na jego oskarżenie, to Uwaga TVN, powołując się na nieoficjalne źródła informuje, że na miejscu zbrodni znaleziono jego ślady biologiczne. Badania DNA wskazują na niego. Słowom najbliższych osób Norberta zaprzecza fakt, że wiele łączyło go z Małgosią K. Mieszkał nie tylko w tej samej miejscowości, co dziewczyna, ale także na tej samej ulicy. Podczas pierwszego przesłuchania przyznał jednak, że jej nie znał i nigdy nie widział…

Dlaczego w 1996 roku nie zwrócono uwagi na te nieprawidłowości? Nie wiadomo. Podobno chwilę później mężczyzna przyznał, że kojarzył ją z widzenia. Nikt jednak nie dociekał, z czego wynika zmiana jego stanowiska. W dniu, w którym zamordowano Małgosię sprzedawał bilety wstępu do klubu. Później przyznał, że sprzedawał wówczas piwo za barem. Mężczyzna po raz kolejny zmieniał zdanie - policja oto jednak znów nie dopytywała. Po dokładnym przyjrzeniu się sprawie, policji i prokuraturze udało się w końcu w powyższy powiązać Norberta B. ze sprawą brutalnego zabójstwa w Miłoszycach.

Sąd Okręgowy we Wrocławiu poinformował niedawno o tym, że wpłynął wniosek o tymczasowy areszt dla Norberta B. Oficjalnie to on (prócz Ireneusza M.) jest podejrzany o zabójstwo 15-letniej Małgosi w Miłoszycach w 1996 roku. To za tę zbrodnię osiemnaście lat swojego życia przesiedział Tomasz Komenda. Choć w tej sprawie znaleziono już dwóch podejrzanych, śledztwo wciąż jest w toku.

„Z całą pewnością jest ktoś trzeci i moim zdaniem ten trzeci jest kluczem”, mówi mecenas Ewa Szymacka, która reprezentuje rodziców zgwałconej i zamordowanej Małgosi. Przypomnijmy, że Norbert B. zeznawał jako świadek w sprawie Komendy. Nie rozpoznał go jako tego, który miał zabić. Osoby, o których opowiadał o tym, w prokuraturze zostały sprawdzone i ze zbrodnią nie miały nic wspólnego. Rok po zbrodni ożenił się z panią Kamilą, z którą ma dwójkę dzieci, pełnoletniego syna i kilka lat młodszą córkę.

„Mąż jest wyczulony na krzywdę innych ludzi, uratował wiele żyć, nie tylko w pracy zawodowej. W życiu prywatnym wiele mieliśmy wspólnych sytuacji, nawet ostatnio jak wychodziliśmy w Warszawie - kobietę potrącił tramwaj, on był pierwsza osobą, która zaczęła udzielać pomocy. Najukochańszy mąż na świecie, wzorowy tata”, mówi jego żona Kamila. „Psychicznie człowiek nie był w stanie dusić w sobie takiej zbrodni, będąc dobrym ojcem, dobrym mężem i dobrym przyjacielem”, tłumaczy go przyjaciel.

Reklama

Na pytanie dziennikarza, czy całym swoim życiem próbuje odpokutować zbrodnię, jego znajomy odpowiada: „On był zakochany w tej pracy. To nie to”. Dziś pewne jest już tylko to, że Tomasz Komenda jest niewinny. Ireneusz od ponad roku tkwi w areszcie. Do aresztu śledczego trafi także Norbert, gdzie spędzi najbliższe trzy miesiące. Prokuratura zapewnia, że to zaledwie kwestia czasu, żeby ustalić trzeciego podejrzanego w sprawie i wszyscy w końcu po 20 latach zasiądą na ławie oskarżonych.

Jan Bielecki/East News
Jan BIELECKI/East News
Reklama
Reklama
Reklama