Profesor Zbigniew Lew-Starowicz o miłości w czasach zarazy
,,Seks nie zastąpi szczepionki ale zwiększa odporność”, mówi
- Krystyna Pytlakowska
Dlaczego seks sprzyja zdrowiu, czy koronawirus pomaga zachować wierność i dlaczego należy się mastrurbować. Profesor Lew Starowicz o seksie w czasie pandemii w rozmowie z Krystyną Pytlakowską.
Czy to prawda, że seks wzmacnia odporność na różne choroby?
Prawda, bo seks to nie tylko kwestia rozrodczości. Ma również charakter prozdrowotny. Jego działanie dobrze wpływa na układ krążenia, oddechowy i poprawia immunologię.
Ale teraz, w dobie koronawirusa, kiedy mamy zakaz zbliżania się do siebie, to o seksie raczej zapomnijmy?
Ale wie pani, że istnieje coś takiego jak masturbacja? To dobre rozwiązanie na czas pandemii. Nie wszyscy musza być fanami masturbowania się, ja to rozumiem. I nie trzeba być zakochanym w tej formie seksualności, ale gdy ktoś lubi seks, to taka namiastka jest dla niego nie do pogardzenia. Oczywiście w czasie epidemii to tylko forma zastępcza, a więc przejściowa.
Zaraz odezwą się osoby pruderyjne, oburzone, że namawiam do masturbacji.
Nawet jeśli odezwą się takie niezbyt mądre osoby, to niech obsobaczą mnie tak samo jak panią. Mówimy przecież o dobroczynnym działaniu seksu dla zdrowia, które teraz jest najcenniejsze. A dlaczego te panie, które będą być może oburzone, tak często namawiają swojego partnera do seksu dla zdrowia – u kobiet to dość często spotykana motywacja? Mówią: „Bo skóra będzie lepiej wyglądała, bo dzięki seksowi się relaksuję, bo lepiej się po nim czuję i łatwiej zasypiam”. Otóż masturbacja daje to samo i nie widzę w niej niczego złego, jeżeli nie staje się codziennym nałogiem.
Wobec tego zapytam Pana wprost, prosząc o odpowiedź z ręką na sercu, czy seks wspomaga nas w walce z koronawirusem?
Może nie jest najlepszym lekiem na tego wirusa i nie zastąpi nam szczepionki, ale na pewno zwiększa odporność organizmu. Jego działanie porównałbym do łykania suplementów z czosnkiem, seks ma porównywalną wartość.
Czy to znaczy, że ludzie po latach związku, których namiętność dawno przeminęła i żyją w tak zwanych białych małżeństwach, są mniej odporni?
Nie będę wydawał takich kategorycznych wyroków, ponieważ odporność zależy także od naszego całego stanu biologicznego. A wiadomo, że jesteśmy bardzo zróżnicowani pod tym względem. Wpływają na to uwarunkowania genetyczne, styl życia, dieta. My, seksuolodzy jeszcze tak bardzo nie zgłupieliśmy, żeby twierdzić, że aktywność seksualna jest ważniejsza od uwarunkowań genetycznych, czy aktywnego stylu życia.
A jednak mówi Pan, że seks działa na zwiększenie odporności. Proszę powiedzieć więc, jak działa.
Seks ma związek z bogatą biochemią mózgu, w którym funkcjonuje wiele neuroprzekaźników jak dopamina, serotonina, endorfiny. Wszystkie elementy, które dają nam lepsze samopoczucie, a co za tym idzie mają wpływ na naszą odporność. Nie będę udawał, że się znam na parametrach biochemicznych dotyczących morfologii, ale są takie sugestie naukowe, według których seks ma również korzystny wpływ na poziom limfocytów.
Przede wszystkim wpływa na poczucie szczęśliwości.
I działa bardzo pozytywnie na jakość snu.
Gdy dobrze śpimy to jesteśmy silniejsi?
Oczywiście. Silniejsi i co za tym idzie odporniejsi. Wiadomo, że zaburzenia snu zmniejszają odporność. A wiadomo też z kolei, że po seksie człowiek lepiej śpi, dłużej i szybciej zasypia.
Jak Pańska teoria ma się do zakazów kościelnych?
Nie jest sprzeczna, bo Kościół już nie walczy z seksem jako takim, a nawet już nie walczy z seksem dla przyjemności. Wystarczy posłuchać wypowiedzi papieża Franciszka. On ma jednoznacznie pozytywnie nastawienie do radości z seksu i jego dobrego wpływu na psychikę. W jednym z ostatnich kazań powiedział, że przecież Bóg dał ludziom seks żeby się nim cieszyli. Cieszymy się przyrodą, porami roku, ptakami. To dlaczego mamy się nie cieszyć również seksem, skoro został nam dany.
I nie musimy traktować go jako grzech. Grzech istnieje wówczas jeżeli seks służy do krzywdzenia innych. Na przykład gdy zdradzamy?
Zdrada też kryje się pod pojęciem grzechu.
Koronawirus może mieć wpływ na moralność, ponieważ ogranicza możliwości zdrady?
Ogranicza wchodzenia na fora internetowe, by znaleźć partnera do szybkiego „numerku”. Ogranicza też działalność agencji towarzyskich, które teraz zapewne zbankrutują. I ogranicza także związki równoległe, pozamałżeńskie, gdy ludzie spotykali się głównie dla uprawiania seksu. Teraz przy pracy zdalnej romansowanie na przykład w biurze staje się niemożliwe.
A co by Pan doradzał ludziom, którzy nie mieszkają razem ale od lat są ze sobą i żyją jako para?
W dobie epidemii można wybierać różne formy spotkań, można bardzo erotycznie rozmawiać na Skypie, można przekazywać sobie dużo erotyki przez telefon, ale też na różnych portalach internetowych, że nie wspomnę o takich cackach technicznych jak przekazywanie dotyku za pośrednictwem czujników elektronicznych.
No teraz to już Pan namawia do cyberseksu jak rozumiem.
Mówimy przecież o seksie osób, które nie mogą się spotkać, bo na przykład oboje przebywają na kwarantannie albo rozdzielają ich granice państwowe. Akurat teraz prowadzę terapię pary, gdzie oboje mieszkają w różnych krajach. Mieli być razem, mieli razem pracować ale granice i epidemia ich rozdzieliły. A znajdują się na etapie bardzo dużej namiętności, jaka istnieje w początkowej fazie związku. Dlaczego więc czujniki elektroniczne mają im nie pomóc, by przekazali sobie dotykiem czułość, pokazując przez kamerkę swoje ciało. Nie widzę w tym nic złego.
A osoby, które nie mieszkają razem, ale żyją w tym samym mieście…
Przecież jeśli nie podlegają kwarantannie, to mogą się spotykać, nikt im tego nie zabroni. Zwłaszcza jeżeli zdrowy rozsadek tym ludziom podpowiada, by nie bywali w miejscach, gdzie mogą się zarazić. Poza tym mogą zrobić sobie test.
A jak Pan żyje w okresie pandemii i nie mam tu na myśli seksu?
No cóż, prowadzę wykłady dla studentów przez komputer na Skypie, a mam ich dużo w tym semestrze. Pacjentów też przyjmuję poprzez Skypa trzy raz w tygodniu od 16.00 do 21.00.
Z kamerkami i obrazem?
Właśnie tak, poza tym piszę prace naukowe i recenzje. Naprawdę jestem bardzo zajęty. Oczywiście brakuje mi dotyku. Ja zawsze podczas wykładów chodziłem między rzędami, zaczepiałem studentów, uśmiechałem się do nich. Byli do tego przyzwyczajeni, że nie przemawiałem do nich ex cathedra. Jednego poklepałem po ręce, drugiego po ramieniu. Tego mi teraz brak.
A jak wyobraża Pan sobie czas po pandemii. która przecież kiedyś się skończy?
Skończy się na pewno, jeżeli mamy szukać analogii w przeszłości. To przecież nie pierwsza pandemia, dżuma, hiszpanka – to ludzkość już przeżyła i wiadomo, jaki był później mechanizm odreagowania.
Rzucanie się w rozwiązłość.
Nie lubię tego słowa, wolę raczej „przyjemności seksualne”. Ludzie będą chcieli dobrze zjeść, użyć życia i różnych przyjemności, a więc i erotycznych, żeby powetować sobie ten czas strachu i izolacji. Każdy dzień przynosi przecież ofiary i cierpienie. A wirus zostawia następstwa w postaci niepełnosprawności płuc, nerek. Część tych, którzy wyzdrowieli, będzie nadal cierpieć z tego powodu.
Pan dba o siebie?
Tak, chociaż stylu życia tak całkiem nie zmieniłem. Maskę nakładam nie ze strachu przed mandatem tylko z rozsądku, i nie wchodzę tam, gdzie są tłumy ludzi. Przestałem chodzić nawet na spacery. Ale robię zakupy trzymając się godzin dla seniorów czyli do dwunastej. No i mam nadzieję, że się nie zarażę.