Reklama

Dorastał w artystycznym domu i w jednym z wywiadów podkreślał, że zderzają się w nim dwa różne oceany. Za chwile do kin wejdzie Mowa ptaków, film Xawerego Żuławskiego, który został zademonstrowany na 44. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni. W jednym z wywiadów z dziennikarzami wyznał, że scenariusz na podstawie, którego została stworzona produkcja, otrzymał od swojego ojca na trzy tygodnie przed jego śmiercią. Andrzej Żuławski zmarł w 2016 roku, przegrywając walkę z nowotworem.

Reklama

Xawery Żuławski o tacie, Andrzeju Żuławskim i filmie Mowa ptaków

To było wyjątkowe wspomnienie, którym zechciał się podzielić z dziennikarzami. „Tata przed śmiercią zostawił mi scenariusz Mowy ptaków. Wsunął mi go przez ramię i powiedział: ,,Przeczytaj, albo nie. W każdym razie zrób sobie z nim co chcesz". Myślę, że to było na trzy tygodnie przed jego odejściem. Jego choroba i ten okres pożegnania, ponieważ ojciec się zdecydował odejść, a nie leczyć, spowodował, że ja zapomniałem o tym scenariuszu”, mówił na konferencji prasowej podczas 44. Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni.

„Ten scenariusz jest napisany taką właśnie mową ptaków. Pierwsze myśli były pt: ,,Co to za naiwny tytuł?!". Była też obawa przed kompromitacją i obawa przed niepodołaniem zadaniu, bo trzeba pamiętać, że mój ojciec tworzył filmy według własnego klucza. On wytworzył swój własny język filmowy. Praktycznie nie do podrobienia. Pomyślałem, że to będzie trudne, ale że trzeba mu oddać hołd i zrobić jakiś taki "tribute" dla sztuki mojego ojca”, dodał.

Nie pierwszy raz Xawery Żuławski tak poruszająco mówi o swoim tacie, Andrzeju Żuławskim. Dzięki niemu jest w tym miejscu i dalej się rozwija. Ojciec postawił mu wysoko poprzeczkę, nauczył wiary we własne umiejętności. W 2016 roku w rozmowie z Marzeną Rogalską dla Urody Życia mówił:

Ojciec to nie był już mityczny tatuś. Nie żyłem w cieniu ojca i nie chciałem mu imponować, żeby zdobyć jego uwagę. Wiedziałem, że ojcu nie imponuję i długo mu nie zaimponuję, i nie było w ogóle co stawać w szranki. Z drugiej strony, nie byłem w jego cieniu, bo on na to nie pozwalał. Nigdy mnie donikąd nie pchał, nie zabierał ze sobą do pracy, uważał, że plan filmowy to nie jest miejsce dla dzieci. Sam podjąłem decyzję, żeby pójść w jego ślady. Zdziwił się i nie cieszył specjalnie. Powiedział mi i do dzisiaj mam to jak mantrę zakodowane: „Największym problemem jest to, że nie wiadomo, czy ty masz talent. Jeżeli nie masz talentu, zjesz życie na czymś, co jest ci kompletnie niepotrzebne”. Miał absolutnie rację. Dzisiaj, kiedy jestem już pełnokrwistym reżyserem, to dzięki temu, że ojciec postawił mi taką poprzeczkę, musiałem sam autokrytycznie spoglądać na swoje dokonania. Nie mogłem popaść w samouwielbienie, tylko pytać samego siebie, czy rzeczywiście nadaję się do tego zawodu.

Ojciec nie wnikał nigdy w to, co robię w szkole filmowej. Ja natomiast nie chciałem pozwolić, żeby miał jakiś wkład w mój pierwszy film. Miał już wystarczający wkład, tworząc mnie. W tej konstelacji się urodziłem i to już jest wspaniały wkład. Mam coś, czego wielu ludzi nie ma – powołało mnie na świat dwoje artystów. Kiedy więc powstawał w mękach mój pierwszy film, „Chaos”, to ojciec po prostu kibicował. „Masz do przebicia wielki mur – mówił. – Albo go przeskoczysz, albo łbem przebijesz i zobaczymy, co wtedy się wydarzy”. Udało się coś przebić i potem weszliśmy na inny poziom komunikacji. Zrozumiałem też, na czym polega ogrom czegoś takiego, co nazywa się reżyserią i co to znaczy być choć po części w jego skórze. To już nie był mityczny tatuś.

Andrzej Żuławski zmarł po walce z nowotworem. O jego chorobie Xawery dowiedział się dzień przed swoimi 44. urodzinami.

„A w dniu urodzin poczułem pierwszy raz w życiu, że jestem tu, gdzie powinienem być, mam tyle lat, ile powinienem mieć, jestem w środku swojego życia, gdzie panują spokój i cisza. Byłem na plaży i było świetnie. Wieczorem pomyślałem, że to był wspaniały dzień, kiedy nie musiałem nic robić, czułem się dobrze, wszystko sobie odpłynęło. I następnego dnia zadzwonił tata i powiedział, że ma raka, że właściwie już nie ma dla niego szans. Spytałem, czy mam wracać z wakacji, czy mogę jeszcze dotrwać do końca, a on na to: „Nie, spokojnie. Jeszcze wszystko zdążymy załatwić”. Pogadałem z nim, co uważam, że powinien robić i w odpowiedzi od razu usłyszałem, że on nic nie powinien i żebym się uspokoił z tymi swoimi radami dorosłego synka. Bo on już wie, co ma robić. Wtedy poczułem, że miałem dzień spokoju, a teraz szykuje się nowa bardzo duża odsłona w moim życiu i że biorę ją na klatę, i co tam ojciec sobie życzy, to po prostu zrobimy”, wyznał poruszająco w rozmowie z Marzeną Rogalską.

„Zrobiłem tyle, co w mojej mocy, żeby nie móc powiedzieć, że bezczynnie patrzyłem, jak on umiera. Jeżeli ojciec stwierdza, że chce umrzeć, to jest jego decyzja, ale nie musimy jej do końca podzielać. Swoją ucieczką ze szpitala udowodnił, że do niczego go nie zmusimy i żebyśmy dali mu spokój. To było takie ostateczne pokazanie mnie i mojemu stryjkowi, że on ma to już zaplanowane. Od dawna borykał się z myślami o swoim końcu, więc miał to już przemyślane, że jeżeli przyjdzie choroba, to znaczy, że już”, dodał w 2016 roku w Urodzie Życia.

Grzegorz Adach, © Metro Films
WBF
Reklama

Xawery Żuławski z tatą, Andrzejem Żuławskim

Reklama
Reklama
Reklama