Muniek Staszczyk szczerze o przyczynach wylewu: „Nigdy się nie badałem. Byłem głupi”
Jak muzyk zapamiętał moment tragedii? I kiedy wróci na scenę?
Ostatnie cztery miesiące były dla Muńka Staszczyka przełomem w życiu. Lider T.Love zmagał się bowiem z konsekwencjami przebytego w lipcu wylewu. Muzyk podczas pobytu w Londynie trafił nagle do szpitala, po tym jak został znaleziony nieprzytomny w swoim hotelowym pokoju. Dziś czuje się znacznie lepiej, ale i tak musi na siebie mocno uważać. Co wokalista mówi dziś o swoim stanie zdrowia?
Muniek Staszczyk o wylewie w Dzień Dobry TVN
Kilka dni temu piosenkarz wspominał tragiczne lipcowe zdarzenia w programie UWAGA. Muzyk polecał do stolicy Wielkiej Brytanii na koncert Boba Dylana oraz swoje występy. „Polecieliśmy do Londynu z przyjaciółmi, to był mój dziesiąty koncert. Zdążyłem zaliczyć ten koncert 12 lipca i znaleziono mnie nad ranem w hotelu. Po kilkunastu godzinach po prostu leżenia. Z dużą pomocą Bożej opatrzności, jak myślę, przeżyłem to i zostałem zawieziony do jednego z najlepszych szpitali. Nie było wiadome, czy przeżyję, czy nie trzeba będzie otwierać mojego mózgu. Z Bożą pomocą wszystko się dobrze skończyło, i możemy tu rozmawiać. Jestem wśród żywych, z czego się bardzo cieszę”, mówił wtedy i dodał, że jest w trakcie promocji książki King i nowej płyty Syn Miasta. Muzyk czuje się bowiem na siłach, by pracować na wysokich obrotach.
Wokalista odwiedził dziś studio Dzień dobry TVN. Co zdradził prowadzącym? Filip Chajzer zaczął od pytania, czy przed wylewem Muniek Staszczyk czuł, że żadna z chorób nigdy go nie będzie dotyczyć. „Dziękuję wszystkim za dobre słowa, za wsparcie. Aż takiego braku pokory nie miałem, by myśleć, że jestem nieśmiertelny. Ale to prawda, że nigdy przed lipcem tego roku nie byłem w szpitalu. To był mój pierwszy pobyt w klinice. Trwało to aż dwa miesiące, od razu na grubo”, zdradził piosenkarz. Dodał też, że nigdy nie chodził do lekarza. Na pewno trzeba dmuchać na zimne i się badać. Ja tego nie robiłem nigdy, żyjąc 200 kilometrów na godzinę. Olewałem swoje zdrowie, brałem tylko leki na nadciśnienie stwierdzone 15 lat temu. Szybkie i intensywne życie, moja obowiązkowość, czasem niepotrzebna, doprowadziły do wylewu. Nie róbcie tak jak ja, byłem głupi. Teraz zwolniłem”, powiedział Muniek Staszczyk.
Jak moment wylewu pamięta muzyk? „Nie pamiętam. Po prostu koncercie Boba Dylana wróciłem do hotelu i położyłem się spać. Rano się nie pojawiłem na śniadaniu. Znaleziono mnie w pokoju na podłodze 13 godzin po wylewie, 15. lipca. Przewieziono mnie do londyńskiego szpitala, w którym byłem 3 tygodnie. Następnie trafiłem do Szpitala Sobieskiego już w Polsce. Miałem szczęście, bo to miejsce specjalizowało się w opiece nad pacjentami po wylewie. Jestem człowiekiem wierzącym, więc dziękuję Bogu, że mogę dziś z Wami rozmawiać. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy”, wyznał 56-letni gwiazdor.
Muniek Staszczyk jest w trakcie promowania swojego albumu Syn Miasta. Co sądzi o tym projekcie? Czy zacznie znów koncertować? „Ta płyta jest dla mnie szczególna, bo ostateczny kształt utworów był kreowany ze szpitalnego łóżka. Promujemy krążek, który był dla mnie jak zagrożona ciąża. Ale na razie nie wracam na scenę. Nie będzie koncertów, póki lekarze mi nie powiedzą, że już mogę. Słucham się ich. Przede mną długa rehabilitacja, ćwiczenia neuroterapeutyczne i nie palę się do trasy koncertowej. Boję się miejsc, gdzie jest wiele ludzi. Mam nadzieję, że zagramy chociaż odwołany koncert w Stodole, jakoś na jesień równo za rok”, obiecał fanom Muniek w studiu Dzień dobry TVN.
Nie możemy doczekać się aż muzyk powróci do swojej wielkiej pasji. A na razie życzymy powodzenia w rehabilitacji i dużo spokoju!