Reklama

Jak wygląda ideał kobiecej urody? Kanony piękna zmieniają się wraz z upływem czasu i dziś kobiety, które kiedyś uznawane były za idealne, obecnie nazwano by... grubymi bądź nieatrakcyjnymi. Marilyn Monroe zachwycała rubensowskimi kształtami - te odchodzą teraz w zapomnienie. Współczesna kobieta wygląda kompletnie inaczej niż ideał kobiecości sprzed lat, Marilyn Monroe. Łączy ją jednak więcej, niż mogłoby się wydawać...

Reklama

Ideał piękna Marilyn Monroe

Marilyn Monroe - seksbomba wszech czasów. Po dzień dzisiejszy nie znajdziemy zdjęć, na których Marilyn nie wyglądałaby jak przeciętna kobieta. Każdego dnia zachwycała pozytywnym podejściem do życia. Ponętny makijaż, na który składały się przede wszystkim czerwone usta i podkreślony łuk brwiowy, nadający jej spojrzeniu głębi, do tego kuszące długie rzęsy i burza blond włosów - nic dziwnego, że spędzała sen z powiek wielu mężczyznom. Marilyn doskonale wiedziała, jak rozkochać w sobie miliony męskich serc. „Daj dziewczynie odpowiednie buty, a podbije świat”, mawiała.

I to się jej udało. Dziś nie ma osoby, która nie słyszałaby o Monroe. Roztaczała wokół siebie aurę uwielbienia i zachwytu. Na ile było to prawdziwe piękno, na ile pewność siebie, a na ile kreacja aktorska na rzecz fotoreporterów i idealnych zdjęć? Tego już się nie dowiemy...

Choć przed obiektywem aparatów zamieniała się w symbol seksu, to prywatnie (czego dowiadujemy się dzięki filmowi My Week with Marilyn) spod maski pustej blond lalki wyłaniała się kobieta wielowymiarowa - utalentowana, inteligentna, ale przede wszystkim za wszelką cenę łaknąca prawdziwej miłości. „Nigdy nie mogłam pogodzić się z kreowaniem mnie na symbol seksu. Z seksu uczyniono przedmiot. Nienawidzę myśli, że mam być przedmiotem”, powiedziała kiedyś.

Współczesny ideał kobiecości

Dziś, nikt nie nazwałby Marilyn ikoną piękna. Lata temu zachwycano się jej urodą i kobiecymi kształtami. Marilyn miała 166 cm wzrostu, ważyła 65 kilogramy, nosiła rozmiar 12, czyli 42-44 - teraz najprawdopodobniej jej odważne zdjęcie w bieliźnie lub takie, eksponujące jej kształty w pełnej okazałości wzbudziłoby falę hejterskich komentarzy. Na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat mieliśmy okazję zaobserwować, jak kobieca sylwetka i jej ideał uległy znacznej transformacji.

Ostatnie lata za przykład służyły nam wyidealizowane kobiety pełne botoksu, wypełniaczy i innych modyfikacji swej urody. Popularne stało się korzystanie z operacji plastycznych i usilne dążenie do perfekcyjnej sylwetki. Bo która kobieta nie chciała być jak Kate Moss? Choć kult smukłej sylwetki trwa nadal, zmieniło się nasze podejście do niego. W końcu kobiety powiedziały stop.

Celem samym w sobie nie jest bycie szczupłym, ale samoakceptacja własnego ciała. Kobiety decydują się na nietypowe cięcia włosów, akceptują swoją nieidealną sylwetkę i nie czują skrępowania, by pokazać swoje nieogolone ciało. Same decydują o tym, jak chcą wyglądać i co ich zdaniem jest piękne czy kobiece. Paris Jackson odważnie pokazuje nieogolone ciało, Adele czy Salma Hayek pokazują się bez makijażu, a Scarlett Johanson, Katy Parry i Anne Hathaway zdecydowały się na ostre cięcie. Ale spokojnie, spektakularne zmiany zaszły także na polskim rynku.

U nas świetnym przykładem są Magdalena Cielecka, Edyta Górniak, Doda, Małgorzata Kożuchowska czy Maja Ostaszewska, dla których dzień bez makijażu nie jest czymś nadzwyczajnym. Z fryzurą na przekór wszystkim nieustannie eksperymentuje Agnieszka Chylińska, a Margaret za nic ma hejterskie komentarze i co rusz zmienia swój wizerunek.

Reklama

Bo dziś my, kobiety, chcemy po prostu czuć się dobrze same ze sobą. Wygląd to tylko dodatek do naszego charakteru i osobowości, a najważniejsze jest to, że akceptujemy same siebie. I nieważne czy mamy włosy w nieładzie czy kilka kilogramów więcej, bo jak mówiła Marilyn: „Niedoskonałość jest piękna, szaleństwo to geniusz i lepiej być całkowicie niedorzeczną niż totalnie nudną”.

Reklama
Reklama
Reklama