Reklama

Agata Passent, popularna felietonistka, córka Agnieszki Osieckiej i Daniela Passenta, obchodzi dziś 43. urodziny. Z nowym mężem, z drugim dzieckiem, z życiem wywróconym dla miłości do góry nogami. Bo to była historia jak z romantycznej powieści. Miłość od pierwszego wejrzenia.

Reklama

O tym, jak znany pisarz Wojciech Kuczok zakochał się w Agacie Passent i co go do niej tak ciągnęło, w listopadzie 2013 roku opowiadał Romanowi Praszyńskiemu. Z okazji jubileuszu felietonistki przypominamy fragmenty tej niezwykle zmysłowej rozmowy:

"Przez pół roku właściwie żyliśmy w łóżku"

Straciłem 15 kilogramów w ciągu pół roku. Pewnie Warszawa mnie wysysa. To jest trujące miasto. Choć może, jak mawiają mądre cioteczki, to miłość najlepiej odchudza. To była fascynacja od pierwszego wejrzenia. Poznaliśmy się z Agatą w listopadzie, a w czerwcu następnego wzięliśmy ślub. Tempo piorunujące. Nie daliśmy sobie czasu na zastanowienie. Przez pół roku właściwie żyliśmy w łóżku.

Spotkaliśmy się po raz pierwszy podczas nagrania programu o książkach „Xięgarnia”, który prowadzi Agata. Zauważyłem wtedy, że mam do czynienia z najzgrabniejszymi nogami polskiej felietonistyki. Ale nie tylko z tego powodu poczułem konieczność przedłużenia tej rozmowy. I kontynuowania jej w sposób istotny.

"Delirium amoroso"

Nasza bliższa znajomość rozpoczęła się mailowo. Ja w ogóle jestem pisarz małomówny. Lepiej mi wychodzą teksty. Zaczęliśmy uprawiać wzajemne językodawstwo. Nie jestem typem podrywacza. Po prostu oboje poczuliśmy rodzaj silnego przyciągania. Od pierwszego maila do odpowiedzi nie minęło wiele minut, do naszego spotkania nie minęło wiele dni.

Takie spotkanie to dar, ale i obciążenie. Bo człowiek rażony takim gromem przeżywa coś w rodzaju delirium amoroso, wydaje mu się, że oto zbiegają się wszystkie kręte ścieżki miłosnej biografii w tej jednej namiętności. I zanurza się bez asekuracji „w czerwonym żarze rzewnych żądz”, jak napisała moja pomnikowa teściowa.

Olga Majrowska

Agata Passent i Wojciech Kuczok, "Viva!" listopad 2013

"Jasne: kochamy się, więc się pobierzmy”"

Janusz Rudnicki, mój dobry duch i wielki przyjaciel pisorz, który często pojawia się w moim życiu w ważnych chwilach, akurat wybierał się do Warszawy na benefis jednego z wybitnych kompozytorów. Gryzłem się z myślami, jak tu zainicjować spotkanie, a nagle wpadam na Agatę w foyer teatru. Wspólnie wyszliśmy i już nie wróciliśmy. Czas pokaże, czy było to właściwe wyjście… Po dwóch miesiącach zamieszkaliśmy razem. U niej. Nie było możliwości, żeby Agata opuściła Warszawę. Ma tu pracę, dziecko, szkołę. A ja jestem człowiek wolnego zawodu. Gdzie mój laptop, tam moje miejsce pracy.

To było wielkie uniesienie, piekielnie silne emocje, romantyczny wzlot zmysłów. Ale w tradycji romantycznej miłość to zatracenie, choroba, stan całkowitej destabilizacji. Nie będę więc prawił banałów ku pokrzepieniu serc, że oto miłość życia przytrafiła mi się po czterdziestce. Nasz związek trwa zbyt krótko i zbyt burzliwie, by go diagnozować. Ma dynamikę romansu, choć bardzo szybko pojawiła się idea ślubu. Agata pierwsza podała pomysł, a ja natychmiast odpowiedziałem: „Jasne: kochamy się, więc się pobierzmy”.

Ślub odbył się w małym podbeskidzkim miasteczku. Agata nie chciała w Warszawie. W górach mogliśmy mieć cichy, kameralny ślub – taki, na którym nikogo nie było, tylko my i świadkowie. Nie było rodziców, rodziny. Żadnego wesela. Podróż poślubna była krótka. Tak chcieliśmy.

Olga Majrowska

Agata Passent i Wojciech Kuczok, "Viva!" listopad 2013

"Miłość rozkojarza"

Jak miłość wpływa na pisanie? Oczywiście rozkojarza. Ale na szczęście mogłem sporo napisać w pozycji leżącej. Agata starała się mnie motywować na różne sposoby.

Życie polega na tym, żeby doświadczać kolejnych swoich wcieleń. Zostałem obsadzony w nowej roli. Właściwie to sam się obsadziłem, nie bez uciechy. Cokolwiek się wydarzy, będę mądrzejszy o to doświadczenie. Poznaję siebie w nowych, nieoswojonych okolicznościach. Od kiedy ożeniłem się z Agatą, przestałem się bać śmierci. Czuję, że bujne życie przeżyłem. Ono może trwać jeszcze 40 lat albo 40 dni. Napisałem parę fajnych książek i scenariuszy, odkryłem kilka cudownych jaskiń, kochały mnie wspaniałe kobiety. Cholera, niczego więcej już nie wymyślę.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama