Wiera Gran – piętno zdrady szło za nią jak cień. Jak potoczyło się życie artystki?
Miała wszystko, by odnieść sukces
- Apolonia Podstawka
W wieku dwudziestu lat rzuciła na kolana Warszawę. To ona wylansowała takie przeboje, jak „Bo to się zwykle tak zaczyna”, „Tango noturno”, „Bez śladu Twa wielka miłość minie”. Później wykonywali je inni artyści. Wiera Gran miała wszystko, by odnieść sukces: talent, urodę i zmysłowy głos. Fascynowała ludzi i przykuwała uwagę. Występowała m.in. w znanej kawiarni „Paradise” w „IPSI-e”, w kawiarni „Vogue”. Ale jej losy do dziś budzą ogromne emocje... Dlaczego to właśnie ona została posądzona o kolaborację z Niemcami? Choć oficjalnie została uniewinniona i to przez różne sądy i komisje, piętno zdrady szło za nią jak cień. Naznaczyło ją na całe życie.
Artykuł aktualizowany 18.11.2023
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u i Viva Historie 19.11.2024 r.]
Kim była Wiera Gran? Droga do kariery
Opinie o jej kolaboracji powtarzał m.in. słynny pianista Władysław Szpilman. „Słyszałem, że współpracowałaś z Gestapo?”, powiedział, gdy spotkali się po raz pierwszy po wojnie. I zdziwił się: „To ty żyjesz?” Po latach ona pod jego adresem wysunęła takie same oskarżenia. Byli dla siebie największymi wrogami. A przecież w najmroczniejszych czasach, podczas wojny, razem występowali w getcie warszawskim. Władysław Szpilman akompaniował Wierze Gran na fortepianie, napisał dla niej piękną piosenkę „Jej pierwszy bal”. Ludzie w getcie płakali, gdy jej słuchali. Po wojnie nie wspomniał o Wierze słowem, w żadnej ze swoich książek. W żadnym ze wspomnień, nawet gdy opowiadał o tej piosence. Jak naprawdę wyglądało życie Wiery Gran, dlaczego do dzisiaj jej losy tak fascynują?
Wiera Gran, a właściwie Dwojra Grynberg urodziła się w 1916 roku w Białymstoku. Miała dwie starsze siostry: Helenę i Marylę. Rodzina była biedna, Wiera chodziła do szkoły, ale już jako dziewczyna pracowała przy repasacji pończoch, potem jako manikiurzystka. Poznała w ten sposób Irenę Prusicką, dzięki niej zaczęła się uczyć tańca. Jej koleżanką ze szkoły tańca, a potem najbliższą przyjaciółką była Stefania Grodzieńska. Karierę zrobiła w 1934 roku. Zaczęła wtedy występować w Cafe Paradise, przy Nowym Świecie 3/5 w Warszawie (tuż za placem Trzech Krzyży). Najpierw tańczyła, potem śpiewała zza kulis – właściciele bali się występów niepełnoletniej panienki. Zadebiutowała na dobre piosenką „Tango brazylijskie”.
Szybko podbiła serce widzów. Miała aksamitny, melancholijny głos, nosiła się zwykle na czarno, włosy czesała gładko, upinała w kok. Przed wojną nagrała 60 piosenek na 28 płytach. Wystąpiła w „Rewii gwiazd” z ówczesnymi idolami: Lodą Halamą, Mirą Zimińską, Ludwikiem Sempolińskim. Jeden z recenzentów napisał, że jest „diseuse”, wróżką. Jest magiczna. Zaczęła grać w filmach, m.in. ze wspaniałą aktorką Idą Kamińską. Jej gaża wzrosła z 25 złotych za wstęp do nawet 300. Nie było to mało, bo mniej więcej tyle wynosiła bardzo dobra miesięczna pensja nauczyciela. Przeniosła się z mamą do mieszkania na Hożej, w Warszawie. Wydawało się, że los jej sprzyja...
Wiera Gran: co działo się z nią w czasie wojny?
Wszystko zmieniła wojna. Wiera Gran była z pokolenia, na które czekała apokalipsa. Na początku wojny występowała jeszcze we Lwowie i Krakowie. W 1941 roku weszła dobrowolnie do warszawskiego getta, chciała być blisko mamy i sióstr. Chciała im pomóc, a mogła to zrobić w jeden sposób: śpiewając, bo tylko to umiała. W getcie – w cieniu śmierci, głodu, tyfusu, wszy – toczyło się jeszcze niby normalnie życie. Wiera Gran występowała w kawiarni „Sztuka” przy ulicy Leszno. Była gwiazdą, ludzie przychodzili na jej występy, miała przydomek Magnes, bo ściągała tłumy. „To piosenki o miłości, o szumiących w rytm walca drzewach. Kiedy ludzie przychodzą do kawiarni, chcą mieć właśnie takie piosenki. Chcą przymknąć oczy i myśleć, że są znów w czy w ”, wspominała ocalała z getta pisarka Mina Tomkiewicz.
CZYTAJ TAKŻE: Szukała go cała Ameryka. Co stało się z synkiem znanego pilota, Charlesa Lindbergha?
Na fortepianie akompaniowali jej Władysław Szpilman i Adolf Goldfeder. Największym przebojem Wiery Gran była 15-minutowa piosenka „Jej pierwszy walc” napisana dla niej przez Szpilmana. Piosenkarka wspominała w niej 5 adoratorów i tańce w 5 różnych rytmach, od fokstrota po mazurka.
O popularności Wiery może świadczyć wierszyk napisany przez aktora i tekściarza Władysława Szlengela do znanej melodii: „Motyka, piłka, spodnie w rzucik/ Przeminęło i nie wróci/A po roku wspomni pan..., /Znowu „Sztuka”. Wiera Gran...” Nie była jedyną znaną artystką występującą w getcie, w rewiach grali Michał Znicz, Stefania Grodzieńska, Diana Blumenfeld. Wiera Gran starała się pomagać nie tylko rodzinie. Wspomagała izbę zatrzymań dla bezdomnych dzieci, uczestniczyła w zbiórkach na ich rzecz.
Wiera Gran i Kazimierz Jezierski: formalnie była jego żoną
W 1942 roku kawiarnie i teatry w getcie zamknięto. Wiera uznała, że lepiej pomoże rodzinie po aryjskiej stronie. Zostawiła siostrze pigułkę cyjanku, którą miał przy sobie na wszelki wypadek. I wyszła przez gmachy sądów na Lesznie. Pomógł jej w tym zakochany w niej Kazimierz Jezierski, lekarz żydowskiego pochodzenia, o czym długo nikt nie wiedział. Jezierski miał tzw. „bezpieczny wygląd”. Nie ukrywał się, pracował w szpitalach w Warszawie.
Ale żeby chronić Wierę – w tym wcieleniu tlenioną blondynkę - przeniósł się do szpitala w Starych Babicach, tam razem zamieszkali. Wiera nie kochała go, był dla niej obcy, ale żyła z nim. Prawdopodobnie była formalnie jego żoną, choć nie jest to pewne. W 1944 roku urodziła synka Jerzego Zbigniewa. Miała ciężki poród, z trudem uratowano ją i dziecko. Wydawało się, że wszystko dobrze się ułoży, ale wydarzyła się tragedia. Chłopiec zmarł z głodu po trzech miesiącach. Nie przyjmował mleka, a Wiera nie miała swojego pokarmu...
Śmierć dziecka była dla niej ogromną traumą, przez całe życie miała zdjęcie grobu synka przy sobie. Przysięgła sobie, że nigdy nie będzie miała dzieci. W Babicach udawała wariatkę i to niegrzeczną, żeby jak najbardziej ograniczyć kontakty z ludźmi. Nie wychodziła prawie wcale, tyle że do kościoła. Poza tym najpierw była w ciąży, potem w połogu. Ukrywała się pod nazwiskiem Weronika Gacka albo Wanda Czajkowska.
Wiera Gran: relacja z matką
Miała do męża pretensję, że ją oszukiwał i nie mówił, co dzieje się z jej matką i siostrami. A on chciał jej oszczędzić bólu. Pewnego dnia zagroziła, że jeśli nie przekaże jej informacji, już jej nie zobaczy. Bo ona ucieknie, wróci do getta. Matkę bardzo kochała, mówiła, że poszłaby za nią do piekła. W końcu dowiedziała się, że jej mama została w czasie likwidacji getta wywieziona w pierwszym transporcie do Treblinki, prawdopodobnie nie żyje. Zginęły też siostry Wiery Gran. Z całej rodziny ocalała tylko ona.
Jej mąż Kazimierz Jezierski po wojnie był związany z UB, podpisywał m.in zgony zamordowanych AK-wców, wśród nich rotmistrza Witolda Pileckiego. Wyjechał z Polski w 1963 roku, w 1975 ożenił się. Wiera Gran zostawiła go bez żalu, i chyba trochę bez serca, biorąc pod uwagę, jak jej pomagał. „Byłeś mi przyjacielem w niebezpieczeństwach, ale byłam ci obca w smutkach”, pisała w liście. Po rozstaniu długo ze sobą korespondowali. „Tyle śpiewałam o miłości, tylu mężczyzn się za mną uganiało, a mnie nie udało się żadnego tak naprawdę pokochać. Nie dopisało mi w życiu szczęście”, mówiła w rozmowie z Joanną Szczęsną.
Wiera Gran: jak potoczyło się jej życie?
Po wojnie, kiedy wydawało się, że najgorsze jest za nią, zaczął się dramat. Niby wróciła do koncertów, śpiewała dla Polskiego Radia, występowała nawet w programie „Eterek” Jeremiego Przybory. Ale szybko pojawiły się oskarżenia o współpracę z Gestapo. To były zarzuty różnego kalibru. Poczynając od tego, że miała uprzywilejowaną pozycję (chodziła w futrze, nosiła srebrne lisy, nie nosiła opaski), po kontakty z policjantami z tzw. Trzynastki (wydział gestapo do pracy w getcie).
Aż po zarzuty dotyczące jej działań po wyjściu w getta. Miała pomagać Gestapo rozpoznawać żyjących po aryjskiej stronie Żydów. Miała ich też nakłaniać do rejestracji (która kończyła się wywózką) w akcji „Hotel Polski”. Skarżył ją przede wszystkim Jonas Turkow, aktor i reżyser, z którym razem byli w getcie. Pomniejsze zarzuty formułowali różni znajomi i nieznajomi, zastanawiano się, jak wyszła z getta, jak przeżyła w Babicach. Czy była nietykalna?
Wiera Gran: zarzuty
Gran osobiście zgłosiła się do prokuratury, chcąc oczyścić się z zarzutów. Jej sprawę rozpatrywało wiele gremiów, wiele było procedur śledczych. Prokuratura umorzyła sprawę Wiery Gran z braku dowodów. Sąd Związku Artystów Scen Polskich pod przewodnictwem Aleksandra Zelwerowicza uznał, że „zachowanie Wiery Gran-Jezierskiej podczas okupacji niemieckiej było bez zarzutu”. 20 kwietnia 1946 Komisja Weryfikacyjna dla Muzyków stwierdziła, że Wiera Gran „nie uchybiła w niczym honorowi Polki” i ma prawo wykonywania zawodu. Oskarżenie rozpatrywał też w 1946 roku Sąd Cywilny Komitetu Żydów Polskich, który w 1949 roku uznał, że była niewinna. Przepytano dziesiątki ludzi, nie znaleziono dowodu.
W gruncie rzeczy Wiera Gran nie mogła wskazywać Żydów w Warszawie, bo ukrywała się w tym czasie w Babicach. Nie była czarnowłosą Wierą Gran, jak ją wskazywano, tylko blondynką. Mówiono, że AK wydało na nią wyrok śmierci, ale nigdzie tego nie potwierdzono. Ktoś ją gdzieś widział, ale nie był pewien czy to ona. Mówiono „panowała opinia, że…”. Plotki poszły jednak w świat. Jonas Turkow, jej główny oskarżyciel, nienawidził jej, był zazdrosny, że jego żona Diana Blumenfeld nie ma takiego głosu i sławy jak Wiera. A razem występowały. W filmie Marii Zmarz-Koczanowicz „Wiera Gran” (według scenariusza Agaty Tuszyńskiej) jeden z rozmówców mówi, że Turkow miał niesłychany dar przekonywania. I zrobił wiele złego w sprawie Gran.
Wielu ludzi jej broniło. Stefania Grodzieńska, Krystyna Żywulska, Antoni Marianowicz, po latach do rehabilitacji Wiery Gran przychylał się dr Marek Edelman, który po wojnie zeznawał przeciw niej. Ale w 1983 roku Irena Sendlerowa w oświadczeniu dla Żydowskiego Instytutu Historycznego pisała, że Gran występowała po tak zwanej „stronie aryjskiej” w kawiarni Mocca, przy ul. Marszałkowskiej, pracując dla Gestapo.
Wiera Gran żyła z piętnem
Wiera Gran całe życie walczyła z piętnem zdrady. Wytaczała procesy, m.in. Turkowowi, które kończyły się niczym. Bo świadkowie nie stawiali się w sądzie. Najmowała adwokatów. Przekonywała. W 1980 roku wydała książkę „Sztafeta oszczerców”. Podobno była to jedyna sprawa, o której nie potrafiła spokojnie, racjonalnie mówić.
W 1950 roku wyjechała z Polski do Izraela, zostawiając za sobą wszystko, porzucając męża. Czuła się Polką, ale miała dość atmosfery wokół siebie. Wierzyła, że odnajdzie w Izraelu swój dom. Spotkała się w ostracyzmem. Mówiono o niej gestapowska k...a. W 1971 roku znowu w Izraelu dawni więźniowie obozów żądali odwołania jej koncertów grożąc, że przyjdą na nie w obozowych pasiakach. To był dla niej cios. Ostatecznie osiedliła się we Francji, występowała tam m.in. z Charlesem Aznavourem, zjeździła z recitalami pół świata. W 1965 roku odwiedziła Polskę.
W latach 70. zakończyła karierę estradową i zajęła się walką o swoje dobre imię. Pod koniec życia miała manię prześladowczą, odcinała się od ludzi. Joanna Szczęsna w „Gazecie Wyborczej" tak wspomina pierwsze spotkanie z Wierą Gran: „zaprosiła mnie do swego maleńkiego, zagraconego studia w XVI dzielnicy Paryża jesienią 2006 r. W wąskim przedpokoju z jednej strony piętrzyły się pudła pełne scenicznych toalet, pamiętających czasy, gdy śpiewała w nowojorskiej Carnegie Hall czy paryskich salach koncertowych, z drugiej - bił po oczach wykonany czerwonym sprayem napis: „Ratunku, szajka Szpilmana i Polańskiego chce mnie zamordować”. W pokoju na podłodze - stosy papierzysk, teczek, maszynopisów, wycinków ()”.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Zimę spędzała z Heleną, pozostałe miesiące z Jadwigą – sekretne życie Marii Rodziewiczówny
W filmie Marii Zmarz-Koczanowicz „Wiera Gran" jest pokazana rozmowa pieśniarki z Agatą Tuszyńską, która napisała o niej fascynującą książkę „Oskarżona Wiera Gran” (2010 rok). Bardzo już starsza artystka jest w tej rozmowie odpychająca, pełna zarzutów, podejrzeń. Właściwie okropna.
Wiera Gran zmarła 19 listopada 2007 roku we Francji. Ostatnie miesiące spędziła w przytułku Św. Kazimierza w Paryżu (tym samym, w którym zmarł Norwid). Na jej występy przychodziły kiedyś tłumy, na pogrzebie było 13 osób, w tym cztery siostry zakonne, dwóch rabinów i prowadzący ceremonię. Jej grobem opiekuję się Towarzystwo Opieki Nad Polskimi Zabytkami i Grobami Historycznymi we Francji..