Reklama

Weronika Rosati spędza ostatni czas w Stanach Zjednoczonych, ale informacje docierające do niej z Polski nie pozwalają jej odpoczywać. Kilka dni temu warszawski Sąd Apelacyjny podjął decyzję, przez którą – między innymi - mama małej Elizabeth trafiła do szpitala. Aktorkę trzeba było podłączyć pod kroplówkę. Dziś Weronika Rosati skomentowała całą sprawę.

Reklama

Weronika Rosati o zakazie publicznego mówienia o przemocy

Aktorka od wielu miesięcy spotyka się w sądzie z byłym partnerem Robertem Śmigielskim. Weronika Rosati twierdzi bowiem, że ortopeda stosował wobec niej trzy rodzaje przemocy: psychiczną, ekonomiczną i fizyczną. „Uderzał wielokrotnie. W twarz, w rękę. Uderzył mnie też, jak byłam w zaawansowanej ciąży, a potem, gdy trzymałam córeczkę na rękach. O przemocy milczałam, ale mniej ze strachu, bardziej ze wstydu. Myślałam: wszyscy powiedzą, że Weronice znów się nie udało, kolejny facet, kolejna porażka! Nie chciałam porażek. Poza tym byłam zakochana, wierzyłam w przemianę. Każda kobieta wierzy, prawda?”, opowiadała aktorka o swojej ciężkiej sytuacji w Wysokich Obcasach. W związku z wniesionymi oskarżeniami, Robert Śmigielski założył drugą sprawę, w której wskazał, że pomówienia niepokryte wyrokiem sądy szkodą jego karierze zawodowej. Ostatnią decyzją warszawskiego Sądu Apelacyjnego Weronika Rosati ma zakaz publicznego wypowiadania się na temat stosowania przemocy przez byłego partnera.

Mama 2,5-letniej Elizabeth poczuła się już lepiej, wróciła ze szpitala do domu i napisała na Instagramie długi wpis, który rozpoczęła od podziękowań. „Kochani, dzięki za miłe wiadomości - czuję się lepiej po kroplówce i dniu na świeżym, morskim powietrzu i słońcu”, przyznała aktorka i przeszła do skomentowania wyroku sądu. „Jak to powiedział Arystoteles: "By uniknąć krytyki, nic nie mów, nic nie rób, bądź nikim". Więc mam pamiętać teraz, by być nikim. Zabawne, bo motto antyprzemocowe Urzędu Miasta Warszawy to "Przemoc karmi się milczeniem". Pewnie dlatego przemoc się tak świetnie roztyła w Polsce, a teraz jeszcze bardziej w czasie pandemii”, oceniła gorzko córka Teresy Rosati.

W drugiej części wpisu Weronika Rosati przyznała, że martwi się o innych, którzy nie mogą czuć się bezpiecznie w swoich domach. „Boję się tylko, by nagle teraz ofiary gwałtów, molestowań, pedofilii, mobbingu i oczywiście przemocy domowej, nie dostały nakazu milczenia, a do tego by nie zostały ukarane za opowiadanie o swoich krzywdach, bo ich wyznania szkodzą karierom ich oprawców i przeszkadzają w ich życiu prywatnym. Serio, to nie żart, tak to właśnie wygląda. Taką mamy rzeczywistość”, napisała aktorka. „Dobra, to od teraz będzie głównie "słodkie życie" pokazywane na Instagramie”, zapowiedziała.

Reklama

I tym razem wielbiciele talentu gwiazdy nie zawiedli. Pod jej wpisem pojawiło się mnóstwo wspierających komentarzy. A Wy jak oceniacie wyrok sądu?

East News
Reklama
Reklama
Reklama