Reklama

Dziesięć lat temu mówili o niej wszyscy. Zasiadała w jury programu You can dance - po prostu tańcz. Niedługo po tym, jak zrezygnowała z tej funkcji, spadł na nią ogromny cios: została zatrzymana przez CBA i postawiono jej zarzut płatnej protekcji, z którego została całkowicie oczyszczona w 2011 roku. Podniosła się i wzięła udział w trzynastej edycji Tańca z gwiazdami, gdzie w parze z Rafałem Maserakiem zajęła trzecie miejsce. Potem coraz rzadziej pojawiała się na salonach. Aż do teraz! W ostatnim odcinku ulubionego show Polaków zasiadła na widowni. Co dzieje się w jej życiu? Kim jest jej tajemniczy partner? O tym Weronika Marczuk opowiedziała w szczerej rozmowie z Krystyną Pytlakowską.

Reklama

Krystyna Pytlakowska: Przez kilka lat wokół Ciebie panowała cisza. Gdzie zniknęłaś?

Weronika Marczuk: Uważasz, że jak ktoś nie pokazuje się na ściankach to znika?

Z życia publicznego na pewno.

Rzadko się pojawiam zamierzenie, ale pracuję, żyję i mam się dobrze. Bo życie w dwóch krajach i pomiędzy nimi jest bardzo ciekawe.

Mieszkasz w Polsce i na Ukrainie?

Tak, pracuję w polsko-ukraińskiej izbie gospodarczej, która działa dwustronnie w obu krajach i ma swoje biura w obu stolicach. A ja kieruję platformą biznesową naszej Izby - Polish Business Center w Kijowie . Pracujemy dla polskiego biznesu w Ukrainie i dla ukraińskich firm, które wychodzą na rynki zachodnie. Budujemy współpracę i wspieramy przedsiębiorców.

Zawsze do tego dążyłaś. To chyba bardzo ciekawe.

Ciekawe i wiem, że „moje”. Działam zgodnie z moim kierunkiem edukacji oraz jakimś wewnętrznym powołaniem. Jest duża satysfakcja, gdy wiesz, że twoje umiejętności są potrzebne i unikatowe, że dają efekt. Dla mnie to ogromne doświadczenie pracować na wysokich stanowiskach w Ukrainie, doświadczenie bezcenne, ale też i niełatwe.

A gdzie mieszkasz w Warszawie?

W swoim mieszkaniu, w tym względzie nic się nie zmieniło, mamy w Polsce swój dom i mam tu mamę, która większość roku przebywa w Polsce. Niestety, wielką stratą jest śmierć ukochanego taty, który odszedł prawie 2 lata temu.

Ale utrzymujesz kontakty z dawnymi przyjaciółmi - Polakami?

Oczywiście. Ja nie zmieniam upodobań w zależności od projektu. Jestem wierna swoim przyjaźniom. I dlatego też poszłam odwiedzić Taniec z gwiazdami, bo już wiele razy obiecywałam, że przyjadę, by wszystkich zobaczyć, że pokibicuję tancerzom i dotknę tej atmosfery, którą pokochałam. No i tak się złożyło, że mogłam tam przyjść w piątek.

I od razu sensacja?

Myślałam, że przemknę bokiem, że mnie nie zauważą fotografowie, miałam być tylko na zapleczu. Ale się nie udało i skutkiem tego nagłówki że „wracam na salony ..”. Nie mam jednak o to żalu, wszystko rozumiem i doskonale wiem, jak to działa.

Chyba miło, że ludzie cały czas Cię pamiętają.

Miło, że pamiętają, z tym że dla mnie osobiście patrzenie na nie najlepsze swoje zdjęcia sprzed 20 lat, które gdzieś wygrzebali, nie jest radosne. A zwłaszcza opisywanie mojej biografii, gdzie głównym wydarzeniem jest afera sprzed 10 lat, która zabrała mi wystarczająco dużo życia i nerwów. Myślę, że dla każdego dziennikarza oczywiste jest, że przypominanie traum nie jest w porządku, a człowiek niewinnie skrzywdzony zasługuje na szacunek. I nie mówię teraz tylko o sobie - to jest schemat, który warto zmienić. Zresztą jeżeli ktoś naprawdę chce się dowiedzieć, co u mnie słychać, może wejść na mojego publicznego Facebooka lub LinkedIn, albo się zwrócić o wypowiedź.

Nie dziwię się, że odwiedziłaś program, w którym kiedyś brałaś udział. Przecież kochałaś taniec.

Tak jak większość tych, którzy dotknęli tańca. Miałam okazję go poznać z każdej strony. Brałam udział w TzG, turnieju ProAm, występach, byłam też jurorką przez kilka lat mojego życia. Gdyby nie to, że musiałam jechać na Ukrainę na kontrakt, pewnie nadal bym tańczyła.

Po prostu dokonałaś wyboru.

Tak, bo dostałam propozycję nie do odrzucenia, podszytą lekkim „szantażem”. Zaproszono mnie, abym wyjechała z ekipą, która reformowała największą spółkę Skarbu Państwa. Objęłam stanowisko dyrektora zarządu - po raz pierwszy tam zaproponowano je kobiecie. Nie mogłam odmówić. A poza tym tęskniłam za Ukrainą. W Polsce mieszkałam 25 lat i choć jeździłam na Ukrainę, to tylko na chwilę, nie mieszkałam w moim ojczystym kraju

A teraz kim tam jesteś?

Prezesem spółki, a ponadto szefową organizacji pozarządowej, Ambasady Przedsiębiorczości Kobiet. Udało mi się też wyprodukować swój ukochany projekt filmowy w Ukrainie .

O, to ciekawe. Jaki ma tytuł?

„Przygody świętego Mikołaja”. Powstał według scenariusza komedii familijnej, który nosiłam w sercu i pisaliśmy go w Polsce kilka ładnych lat. Miał być zrealizowany tutaj, ale moi ukraińscy przyjaciele producenci zachwycili się pomysłem i zdobyli na niego pieniądze. Film miał już na Ukrainie premierę, a teraz chcemy przełożyć go na polski i pokazać tutaj. Jeśli wszystko się uda, będę bardzo szczęśliwa.

Twoje artystyczne pasje więc przetrwały?

Tak, pasje są w nas. Wierzę, że to jest coś tak naturalnego, że nawet w ekstremalnych warunkach się po prostu dzieją.

A jak układa się Twoje życie prywatne?

Mogę powiedzieć tylko tyle, że bardzo dobrze.

Jesteś z kimś ?

Od siedmiu lat.

Polak czy Ukrainiec?

Polak.

Reklama

A czy wzięłabyś udział w jakimś polskim programie, gdyby Ci to zaproponowano?

Proponowano mi już kilka ciekawych projektów, ale póki co odmawiam. Jak już spełnię swoją misję gospodarczą, wtedy będę się zastanawiać, co dalej. A na razie mi dobrze z ciszą i spokojem wokół mnie. Zawsze uważałam, że trzeba robić swoje, nie myśleć o tym, jak się sprzedać, a życie samo cię zaprowadzi, gdzie trzeba

Reklama
Reklama
Reklama