Reklama

Agatę Młynarską i jej dwóch dorosłych synów – Stanisława i Tadeusza Kieniewiczów – łączy bardzo silna więź. O swoim życiu rodzinnym mówią, że owszem, jest ciekawe i ma mnóstwo różnych zakrętów. Ale też miewają okresy, kiedy wzajemnie się ubezpieczają i zapewniają sobie bezpieczeństwo. Tylko nam opowiedzieli o dorastaniu jako synowie znanej mamy i znanego dziadka. Jaki miało to na nich wpływ?

Reklama

Synowie Agaty Młynarskiej o Wojciechu Młynarskim

Agata: Dla mnie najważniejsze było, aby chłopaki mieli swoje pasje i żeby podchodzili do nich serio. Dlatego zgodziłam się na wspinaczkę pod warunkiem, że skończą potrzebne szkolenia i kursy. Staś jest teraz pełnoprawnym instruktorem i dzięki temu ma zawód. Woziłam również chłopaków na tenisa, bo mój tata uwielbiał grać.

Tadeusz: To, że Wojtas Dziadas grał w tenisa, bardzo nam się podobało i to na nas promieniowało.

Wojtas Dziadas?

Agata: Tak nazwali mojego tatę. Na jego prośbę zresztą. Nigdy nie chciał być tak zwyczajnie dziadkiem. To Staś wymyślił Wojtasa Dziadasa i tak już zostało.

Stasiu, jakie mieliście relacje z dziadkiem?

Stanisław: Ja bardzo zażyłe, przyjacielskie. To był dziadek nietypowy, który nie lubił uważać siebie za dziadka, dlatego został Wojtasem Dziadasem. Bardzo dobrze się rozumieliśmy.

Agata: Tata był w naszym życiu intensywnie obecny. Gdy chłopcy dorastali, często prosiłam go o pomoc.

Czuli, że to ktoś wyjątkowy?

Tadeusz: Ja wiedziałem, że Wojtas Dziadas jest bardzo ceniony w całej Polsce. Słuchałem jego piosenek, niektóre lubię do dziś.

Stanisław: Wojtas Dziadas miał wpływ na to, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy dzisiaj. Ale jest też drugi nasz dziadek, Jan Kieniewicz. Naukowiec i humanista. Mieliśmy więc dwa ogromne autorytety.

Czuliście presję, że musicie osiągnąć więcej w życiu niż inni?

Stanisław: Myślę, że trochę tak.

Tadeusz: Pani od historii mówiła, że powinienem być lepszy niż inni, i wytykała mi, że do swojego doktoratu uczyła się z książek mojego dziadka. Twierdziła, że powinienem pisać rozszerzoną maturę z historii. Przez całe liceum czułem na sobie naciski z powodu korzeni.

Stanisław: A jednak staramy się robić swoje. Nie musimy być najlepsi na świecie.

Tadeusz: Wojtas Dziadas mówił mi, że to, co robię, mu imponuje.

Agata: Mnie też to powiedział, kiedy namawiałam go, by zgodził się wystąpić w filmie Piosenka finałowa. Protestował, odmawiał, ale kiedy mu powiedziałam, że zdjęcia będzie robił Tadzio, zgodził się i był nawet zadowolony. Dzięki temu też panowie mogli się jeszcze lepiej poznać. (...) Teraz Tadzik dużo podróżuje po świecie i pracuje w różnych miejscach, a Staś ma swoje sprawy. Dokonał wyboru, poświęcając się wychowaniu córeczek. Jest przede wszystkim wspaniałym ojcem. Zdecydowanie bardziej niż wspinaczem. Ale został też prezesem Fundacji imienia Wojciecha Młynarskiego.

Stanisław: Zajmujemy się spuścizną po Wojciechu Młynarskim. Trafiają do nas ludzie, którzy go kochają, którzy żyją tym, co stworzył. Czasami nawet jeżdżę na koncerty piosenek Wojtasa Dziadasa. Kiedy proszą mnie, abym powiedział kilka słów, nigdy nie odmawiam.

Tadeusz: Czuję ważność nazwiska Młynarski. Kiedy robiłem teledysk do piosenki Wojciecha Młynarskiego „Ogrzej mnie” w wykonaniu Gaby Kulki, sam byłem wzruszony.

Agata: To też jest forma podtrzymywania pamięci. Bo Jasiek, mój brat, w piękny sposób sięga po repertuar naszego ojca.

Reklama

Cały wywiad z Agatą Młynarską i jej synami w nowym numerze VIVY!, od czwartku w kioskach.

Krzysztof Opaliński
Krzysztof Opaliński
Reklama
Reklama
Reklama