Reklama

Ma 25 lat. Zajmuje się modelingiem i aktorstwem, choć najbardziej pociąga go reżyseria. Vincent Żuławski, mimo ogromnej popularności rodziców, podąża własną drogą. Nie chce być kojarzony jedynie ze względu na znane nazwisko. O śmierci taty, Andrzeja Żuławskiego, relacji z matką, francuską ikoną kina Sophie Marceau i własnych marzeniach opowiedział w intymnej rozmowie z Krystyną Pytlakowską.

Reklama

Vincent Żuławski o śmierci ojca, presji nazwiska i życiu na maksa

Ciekawa jestem, czy Tata chciałby Tobie coś ważnego powiedzieć.

Tego nie wiem.

Miałeś do niego żal, że się nie leczył, że nie walczył?

Nie lubię takich pytań. To dla mnie bolesne i zbyt personalne.

Wiem o tym. Ale pomyślałam sobie, że On może już nie chciał żyć…

Bo nie chciał.

Miałeś żal do rodziców, że się rozstali?

Nie, w ogóle. Ale nie mówmy o moich rodzicach, proszę.

Oni są bardzo znani. Nosisz nazwisko Żuławski, które w Polsce wszyscy znają.

To nie jest dla mnie ważne. Przyznam, że jak byłem młodszy, to strasznie przeżywałem, gdy w Paryżu mnie o matkę pytano. A pytano ciągle. Co u niej, czy gra w jakimś filmie… To było straszne! A ja nigdy nie lubiłem, gdy mnie traktowano inaczej, jak kogoś „specjalnego”. Niech pogadają ze mną, z Vincentem, a nie z synem Andrzeja Żuławskiego.

Nie chcesz być synem swojego ojca?

To nie o to chodzi. Jestem bardzo szczęśliwy i wdzięczny za wszystko, co mi dał – a dał przede wszystkim dużo wiedzy – ale po prostu nie lubię, gdy wszyscy się mną interesują, moim życiem. I to tylko dlatego, że jestem jego synem. To męczące.

Ja bym chciała, żeby mnie pytano o rodziców. Żeby nie byli zapomniani.

Ale mój ojciec i tak nie będzie zapomniany. Tyle książek napisał, tyle filmów zrobił, że ludzie go nie zapomną. Był ważny.

Też chciałbyś być ważny?

Nie. Ja po prostu chcę być szczęśliwy, mieć fajnych znajomych, dobrą pracę. Chcę robić filmy i dawać ludziom jakiś moment refleksji. Żeby lepiej rozumieli ten świat.

Ty już go rozumiesz?

Jestem młody, więc na razie słabo rozumiem. Myślę, że mam jeszcze dużo do zrozumienia.

Do czego już doszedłeś?

Że nie można się bać śmierci. I jak mówił Gandhi: „Ucz się tak, jakbyś miał żyć wiecznie. A żyj tak, jakbyś miał umrzeć jutro”. Czyli na maksa.

Żyjesz na maksa?

W sumie tak. Robię wszystko, żeby tak było. Praca, wyjścia ze znajomymi…

Alkohol? Papierosy?

Lubię palić. Alkohol też lubię, ale nie za dużo. Na przykład wieczorem, jak wychodzę gdzieś z kolegami, wypiję piwo. Ale ogólnie nie lubię upijania. Wiem, że ojciec pił za dużo i to go zrujnowało.

Myślisz, że odziedziczyłeś coś po nim?

Tak. Pasję do życia. Miłość do sztuki. Do malarstwa, aktorstwa. I chęć poszerzania swojej wiedzy. Bo, tak jak on, lubię czytać książki, oglądać filmy. Żeby nie być po prostu idiotą, a wiedzieć coś o świecie, o życiu ogólnie. Ostatnio na przykład czytam Tołstoja, Dostojewskiego, Hemingwaya. A mówiąc o ojcu, bardzo mi imponowały rozmowy z nim. Rozwijały mnie.

Po mamie masz pewnie wrażliwość.

To prawda.

Pełny wywiad z Vincentem Żuławskim przeczytasz w najnowszym numerze magazynu „VIVA!”, dostępnym na rynku od czwartku 26 listopada z Joanną Przetakiewicz i Rinke Rooyensem na okładce:

Mateusz Stankiewicz/SameSame

Tak wygląda Vincent Żuławski, syn Andrzeja Żuławskiego i Sophie Marceau. Ma 25 lat:

Reklama

Antoni Zamachowski

Reklama
Reklama
Reklama