Trener, który miał pobić swoją dziewczynę, opowiada własną wersję wydarzeń
„Gdybym ją pobił, już by nie żyła”
Sprawa MIłosza P., podejrzanego o pobicie Katarzyny Dziedzic od kilku dni nie schodzi z pierwszych łam gazet. W sieci co rusz pojawiają się kolejne szczegóły tej sprawy. Po przykrym doświadczeniu, jakiego doświadczyła Katarzyna, podjęła decyzję, by nagłośnić tę sprawę. Głos po kilku dniach zabrał Miłosz P. Teraz mężczyzna opowiada własną wersję wydarzeń tego, co zaszło między nimi w sobotni wieczór.
Katarzyna Dziedzic pobita. Trener opowiada swoją wersję wydarzeń
Trener sztuk walki miał kilka tygodni temu brutalnie pobić swoją partnerkę, Katarzynę Dziedzic. Ta zgłosiła sprawę na policję i nagłośniła ją w mediach, publikując zdjęcia i nagrania tego, jak miał potraktować ją mężczyzna. Miłosz P. miał powalić ją na ziemię i bić jej głową o podłogę. Trener opublikował w sieci nagranie, w którym opowiada własną wersję wydarzeń tego, co wówczas zaszło między nim, a jego byłą partnerką.
Mężczyzna opowiada o problemach psychicznych partnerki i jej depresji, z którą zmagała się od jakiegoś czasu. Opowiada o tym, jak szczęśliwą byli parą - wspólne wyjazdy, randki, które udokumentowali na Instagramie. Niestety wszystko zaczęło się psuć po przeprowadzce pary do Gdańska. Wówczas według Miłosza P. kobieta narzekała, że jego kariera w pełni się rozwija, a ona jest nieszczęśliwa i nie czuje się spełniona zawodowo.
Podczas sobotniego wieczoru Kasia była zła, że partner nie wrócił o tej godzinie, o której powinien. Po krótkiej sprzeczce wyznała, że jedzie do mamy. Po zaledwie kilku minutach powróciła do mieszkania z butelką alkoholu i zamknęła się w sypialni. Według Miłosza P. pod wpływem alkoholu podbiegła do niego wyrywając mu telefon i uciekła, zamykając się w łazience.
Po chwili Miłosz P. usłyszał, jak kobieta upadła i o coś uderzyła. Sprawdził co się stało - według niego, Kasia leżała na podłodze z zaczerwienioną twarzą. Mężczyzna uważa, że ślady pobicia na twarzy Kasi to uderzenia mechaniczne, a nie ciosy zadane pięśćmi. Uważa, że była partnerka popiła leki psychotropowe alkoholem, co sprawiło, że wpadła w szał.
„Teraz mówię to jako specjalista. Gdybym zrobił coś takiego Kasi, to po pierwsze nie byłbym w stanie zmasakrować kobiety, tak jak ona to opisuje. Gdybym to zrobił przy swojej wadze 100 kilo, przy sztukach walki i wyciskaniu na siłowni, to w najlepszym przypadku leżałaby w w szpitalu od kilku tygodni, a ja w więzieniu, a tak szczerze to pewnie, by nie żyła”, wyznaje na nagraniu.
Co więcej, mówi, że udowodni swoją niewinność w sądzie i wyznaje, że nie jest jedynym mężczyzną, z którym w tak nieprzyjemny sposób rozstała się z Kasia. „Jestem trzecim facetem Kasi, którego tak potraktowała”, mówi mężczyzna. Kto w tej sytuacji ma rację? Wygląda na to, że ta sprawa jeszcze długo będzie czekać na zakończenie...