Reklama

Tomasz Mackiewicz wciąż jest uznany za zaginionego. Wyprawa ratunkowa Adama Bieleckiego i Denisa Urubki zdołała uratować Elisabeth Revol. Polski himalaista utknął w szczelinie pod szczytem Nanga Parbat. Tomasz Mackiewicz był uzależniony nie tylko od zdobywania szczytu Nanga Parbat, na który wchodził siedem razy. Był heroinistą, który ledwo uszedł z życiem przed śmiertelnym narkotykiem. Szczegółowo pisze o tym Newsweek: „Ma wielotygodniowe ciągi. Sępi pieniądze od przechodniów na dworcach. Siostra znajduje go na ulicy. Z pierwszego odwyku ucieka, na drugi wraca tylko dlatego, że z przećpania dostaje zapaści, ląduje w szpitalu. Ćpa trzy lata”.

Reklama

Narkotykowe uzależnienie Tomasza Mackiewicza

Heroina to jeden z najgroźniejszych narkotyków. Uzależnia błyskawicznie. Zaczął brać w latach 90., gdy chodził do liceum. Dzieciństwo spędził w Działoszynie, na wsi pod Częstochową. Mieszkał z babcią i dziadkiem, rodzice pojawiali się co kilka dni. Mały Tomasz bawił się na łąkach, kąpał w rzece, czuł się wolny. Gdy z rodzicami przeniósł się do Częstochowy, znalazł się w pułapce. Zamiast przyrody, ławka na osiedlu. Obcy ludzie. Czuł się, jak ryba wyrzucona na brzeg. Zaczął ćpać. Najpierw z głupoty. Potem z musu. Uratował go pobyt w Monarze. Wyszedł z nałogu.

„Uzależnienie od heroiny jest równie silne jak uzależnienie od alkoholu. Ale wyjście z heroiny jest bardzo trudne, ponieważ ściąga w dół. Niewielu osobom się to udaje. Zostaje pustka w środku - powiedział w jednym z wywiadów.

Chodził w góry, żeby uciec od pustki. Śmiertelne uzależnienie.

Jak Tomasz Mackiewicz zdobywał góry?

Miał 400 dolarów i pojechał do Indii. Szukał sensu życiu po heroinie. Pół roku Tomasz Mackiewicz spędził w ośrodku dla trędowatych u misjonarki i lekarki dr. Heleny Pyz. Mówił jej „ciociu”. Gdy z Bangladeszu wyrzuciła go policja, bo koczował w parku na hamaku, wrócił przez zielone granice do Polski przez Rosję i Kazachstan. W 2006 roku w Irlandii poznał Marka Klonowskiego, razem zrobili trawers Mount Logan w Kanadzie, ponad trzysta kilometrów w górach. Obaj złapali bakcyla wysokich gór. Kogo góry złapią, nie puszczą.

Na każdej wyprawie gubi buty. Ruda broda, melancholijny uśmiech. Znajomi mówią na niego „Czapa”. Z wszystkimi wita się krótkim: „Piona”. Żeni się z Joanną.

Na Chan Tengri wchodzi z prochami syna z pierwszego małżeństwa, Xawerego. Zostawia je na szczycie. Małżeństwo z Joanną rozpada się. Z kolejną partnerką, Anną Solską ma córkę Zosię. Stara się być odpowiedzialnym ojcem i mężem, pracuje w firmie, która stawia maszty pomiarowe. Dobrze zarabia, wygląda, że w końcu poukładał sobie życie. Ale góry nie dają za wygraną. Razem z Klonowskim jadą na Nanga Parbat. Górę jego przeznaczenia.

Walka Tomasza Mackiewicza z Nanga Parbat

To niezwykle trudna góra. Półtora kilometra pionowej ściany sprawiło, że była ostatnim ośmiotysięcznikiem nie zdobytym zimą. Mackiewicz zachorował na ten szczyt. Zbierał pieniądze przez internet na wyprawy i ponawiał nieudane próby. Z Klonowskim nazywają swoje wyprawy „Justice for all” („Sprawiedliwość dla wszystkich”), bo środowisko himalaistów wyśmiewa się z nich, nazywając amatorami. Próbują kontaktować się z najlepszymi – Krzysztofem Wielickim, Arturem Hajzarem – ale ci milczą. Więc jadą pierwszy raz kompletnie zieloni. Wicher, który drobinami śniegu niszczy okulary, jak papier ścierny, potworne zimno. Wychodzą ledwie ponad bazę. Ale wracają tam uparcie każdej zimy. Gdy się rozstają, Tomasz Mackiewicz jeździ sam. W 2015 roku nie ma pieniędzy na powrót z Pakistanu. Odmrożony, z długami, w Polsce ścigany za niepłacenie alimentów. Powie:

Reklama

„Uwolniłem się wreszcie od tej góry. Już tu nie wrócę, to koniec z himalaizmem”

Ostatnia wyprawa Tomasza Mackiewicza

Nie chciał brać udziału w wyprawach ekipy narodowej. Za dużo ludzi, za dużo sprzętu i niewolniczej pracy wynajętych tragarzy. Dla niego góry były medytacją. Wchodził tam inny stan umysłu, cieszył się, że szczyty ratują go od cierpienia, które odczuwał w dolinach. Nanga Parbat była dla niego niezwykła. Mówił: „Dziwnie to zabrzmi, ale traktuję ją jak nauczycielkę”. W końcu zdobył wymarzony szczyt, ale nie znalazł w sobie sił, by wrócić. Jego partnerka, Elisabeth Revol, zdołała ujść z życiem. Tomasz Mackiewicz leży w szczelinie pod szczytem. Przypominają się jego słowa, które powiedział przed rokiem, komentując fakt, że wniósł prochy syna na Chen Tengri: „Tak po prostu jest. Takie jest życie – kruche i nieprzewidywalne. Nasze istnienie jest zagadkowe, a śmierć tajemnicza. Cieszmy się z narodzin”.

Facebook @Tomasz Mackiewicz
Facebook @Tomasz Mackiewicz
Reklama
Reklama
Reklama