Reklama

Tomasz Kot uznawany jest za jednego z najwybitniejszych aktorów naszego pokolenia, a widzowie doskonale znają go z takich filmów, jak Bogowie, czy Skazany na bluesa. Po oszałamiającym sukcesie Zimnej Wojny postanowił spróbować zbudować swoją karierę w Stanach Zjednoczonych. Jak wiele musiał poświęcić i czy Hollywood jest tak cudowne, jak nam się wydaje? Sprawdźmy.

Reklama

Tomasz Kot o karierze w Hollywood

Tomasz Kot udzielił wywiadu miesięcznikowi Pani, ujawniając szczegóły swojej kariery. Nie tylko powrócił do jej początków, ale odniósł się też do realiów panujących w Hollywood. Opowiedział nie tylko o swoich marzeniach, związanych z karierą, ale także o trudnościach, jakie napotkał w fabryce snów.

„Kiedy przyjechałem z Krakowa do warszawy, przez pierwsze trzy czy cztery lata nie schodziłem z planu. Bałem się, że jak odrzucę jakąś propozycję, to już mnie nie wezmą, nie będę miał pracy”, wyznaje aktor w rozmowie z Pani. „Aż w pewnym momencie nastąpiło przesilenie. Nie wiedziałem, czy to, co robię, jeszcze mi się podoba. Czytałem coraz więcej negatywnych komentarzy na swój temat i się w tym wszystkim pogubiłem. Ale kiedy na świat zaczęły przychodzić moje dzieci, stwierdziłem, że to one są najważniejsze”, dodaje.

W jaki sposób odbiera Hollywood? „To jest zupełnie inny świat. Przede wszystkim ogromny [...] Po Zimnej wojnie Pawła Pawlikowskiego mam tam kredyt zaufania, ale to się szybko skończy, bo będzie inny piękny film”, dzieli się przemyśleniami Tomasz Kot.

Aktor ujawnia w rozmowie z Pani, że nie było łatwo. „Zrozumiałem, że potrzebuję przedstawiciela po pewnej niemiłej historii. Dostałem propozycję zagrania w wielkim hicie, podpisałem wstępną umowę, znalazłem się w obsadzie i musiałem zrezygnować ze wszystkich projektów, które miałem zaplanowane na kolejne pół roku. [...] I nagle otrzymałem wiadomość: twoją rolę zagra inny aktor, przepraszamy [...] Dostałem wtedy młotkiem w łeb, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać”, opowiada.

Reklama

Teraz zagra Nikola Teslę w filmie biograficznym o wynalazcy. Reżyser projektu, Anand Tucker, kilka lat wstrzymywał realizację scenariusza, ponieważ szukał odpowiedniego aktora. Tomasz Kot nie ukrywa, że dzięki Zimnej wojnie otrzymał szansę, którą chce teraz wykorzystać. „Producenci kalkulują, że może warto mieć tego Teslę w obsadzie. Machina zaczęła się kręcić, dostaję kolejne propozycje”, mówi.

Agnieszki Olczyk-Kot
Materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama