Reklama

Niemal 50 lat razem jako małżeństwo to przepiękny miłosny staż, którego doczekali Franciszek Pieczka i jego żona Henryka. Niestety partnerkę aktora w 2004 roku po krótkiej chorobie zabrała śmierć. Ulubieniec publiczności bardzo rozpaczał po stracie ukochanej. Dołączył do niej rok temu, 23 września 2022 roku. „Proszę Boga, żeby odejść w miarę spokojnie, bez boleści. No i żeby później spotkać się z małżonką. Tam, na górze. Może już przygotowała dla mnie jakie przyjęcie?" - zastanawiał się aktor rok temu... Przypominamy historię jego największej miłości.

Reklama

Franciszek i Henryka Pieczka – historia poznania

Był początek lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy Franciszek Pieczka kończył studia aktorskie w Warszawie. Zrządzenie losu sprawiło, że spotkał wtedy dziewczynę — początkującą studentkę dziennikarstwa — z którą potem połączyła go ponad pięćdziesięcioletnia miłość. „Z kolegami adorowaliśmy wtedy Lidkę Korsakównę, która zagrała w „Przygodzie na Marien­sztacie" i była słynna. Kiedy siedzieliśmy u niej, zgasło światło i poszedłem je naprawić. Przy skrzynce z korkami majstrowała moja przyszła małżonka. „Może koleżanka pozwoli sobie pomóc?" – zapytałem, ale nie pozwoliła. To była miłość od pierwszego wejrzenia, która trwała tyle lat”, opowiadał aktor w Gościu Niedzielnym.

Para przypadła sobie do gustu i już w 1954 roku byli po ślubie. Tylko dwa lata czekali aż na świecie pojawi się ich pierwsze dziecko – córka Ilona. Kariera aktora rozwijała się, żona przejęła obowiązki domowe, a 16 lat później jeszcze raz zostali rodzicami, tym razem syna. Piotr był wcześniakiem i rodzice drżeli o jego życie. „Podczas odwiedzin zobaczyłem, że mój taki chudy jak pajączek leży z drugim noworodkiem, większym, silnym, bo dużo się dzieci wcześniej urodziło i leżały parami. Pomyślałem sobie: „Ojojoj, jest źle”. Ale okazało się, że mój przeżył, a tamten nie. Takiego słabeusza Anioł Stróż ochronił, zaprotegował u Boga”, wspominał aktor.

Franciszek Pieczka i jego żona trwali przy sobie niemal 5 dekad. „Wśród ludzi mojego zawodu jestem nietypowy, bo koledzy mają po cztery żony, nawet pięć. Ale czy są z tym szczęśliwsi? Wydaje mi się, że gubi ich przekonanie: „Tylko moje się liczy, tylko ja muszę mieć satysfakcję. Jeśli jej nie mam, zmieniam żonę”, zwierzał się Barbarze Gruszce-Zych.

Franciszek Pieczka w swoim domu w Falenicy, z żoną Henryką i synem Piotrem, 1975

PAP/Henryk Rosiak

Niestety w 2004 roku związek pana Franciszka i pani Henryki zakończyła jej śmierć. Po krótkiej chorobie ukochana aktora zmarła dość nagle. Nie doczekała 50. rocznicy ich ślubu. „Żona była młodsza o pięć lat, a odeszła wcześniej. To ja chciałem umrzeć pierwszy”, mówił w innym wywiadzie ulubieniec widzów, któremu ciężko było pogodzić się z odejściem małżonki.

Aktor nigdy nie krył, że bardzo tęsknił za żoną. „Po śmierci kilka razy mi się przyśniła i wtedy tak bardzo chciałem jej powiedzieć, jak ją kocham. Za życia dawałem jej o tym znać uczynkami, ale bardzo rzadko bezpośrednio słowami. Teraz wiem, że ludzie powinni mówić sobie, że się kochają, bo życie szybko mija i nic się nie odstanie. Potem siedzi się jak ten Jańcio Wodnik i chce się cofnąć czas, ale to niemożliwe. Dlatego uważajmy, co robimy teraz", mówił. Stęskniony za ukochaną odszedł 23 września 2022 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Partner Majki Jeżowskiej jest od niej o 10 lat młodszy. Wokalistka mówi o wyzwaniach

Życie Franciszka Pieczki po śmierci żony. Wspomnienia o pani Henryce

W ostatnich wywiadach przed śmiercią aktor przyznawał, że czasami zdarzało mu się śnić o żonie. Wtedy przypominał sobie jak piękne dzięki niej miał życie. „Wielka w tym zasługa mojej żony Henryki. Wychowaliśmy dwójkę dzieci, Ilonę i Piotra. Przeżyliśmy razem 50 lat! Umarła nagle, akurat w roku naszego jubileuszu. I jak to w życiu bywa, człowiek chciałby jeszcze tyle tej drugiej osobie powiedzieć, wyjaśnić, cofnąć czas jak w "Jańciu", ale już nie można", mówił w rozmowie z Tele Tygodniem.

Franciszek Pieczka do końca otoczony był miłością dzieci, wnuków i prawnuków. „Mieszkam z synem w Falenicy. Mam opiekuńczą synową. Otoczony jestem wnukami. Mam pięcioro wnucząt. Doczekałem się też dwójki prawnuków. Jestem wdzięczny Bogu, że są, bo nie pozwalają mi skapcanieć na stare lata. Zmuszają dziadka do tego, żeby był aktywny. One też zawsze mogą na mnie liczyć. Dzięki temu czuję się potrzebny. To bardzo ważne. w przeciwnym razie człowiek na starość by się izolował. Zwłaszcza gdy, tak jak ja, ma problemy ze słuchem”, zaznaczał w tym samym wywiadzie.

Aktorowi zdarzało się myśleć o rzeczach ostatecznych. Ale jeśli w grę wchodzi spotkania z największą miłością życia, to nie ma miejsca na strach. „Ja się śmierci nie boję. Ja swoje przeżyłem. Już nie mam jakichś aspiracji ani życiowych, ani osobistych, ani zawodowych. Tylko proszę Boga, żeby odejść w miarę spokojnie, bez boleści. No i żeby później spotkać się z małżonką. Tam, na górze. Może już przygotowała dla mnie jakie przyjęcie? To by było fantastyczne!”, przyznawał w rozmowie z autorką książki Jak mieć frajdę w życiu. I z całą pewnością właśnie tak było...

Dziś mija rok od jego odejścia...

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Historia miłości Grzegorza i Krystyny Markowskich. Ich ślub o mały włos by się nie odbył...

Franciszek Pieczka

Reklama

MAREK LASYK/REPORTER

Reklama
Reklama
Reklama