W 2019 roku kilka Polek związanych z muzułmanami udzieliło wywiadu Katarzynie Zając-Malarowskiej, który ukazał się w serwisie gazeta.pl. Jej reportaż był na tyle zaskakujący, iż nie ukazywał owych mężczyzn w złym świetle, nie opowiadał o tym, jak kobiety źle są traktowane w związkach, lecz wręcz przeciwnie. Przytoczone historie opowiadały o prawdziwej miłości. Droga do szczęścia była jednak niezwykle trudna przez uprzedzenia najbliższych i otoczenia. Z jakimi problemami się zmagały?

Reklama

Edukacja międzykulturowa Oli

Mając 12 lat przeprowadziła się z Polski do Niemiec, gdzie spotkała rówieśników wielu narodowości. Najbardziej zaprzyjaźniła się z Latifą, dziewczynką z Libii. Mówi: „Nie przypuszczałam, że ta przyjaźń zmieni moje życie”. Wówczas w nowej ojczyźnie odkryła, że kultura, w której dorastała, nie jest jedyną na świecie. Zaczęła ją kwestionować: „Dotarło do mnie, że w religii katolickiej są rzeczy, które mnie uwierają. Na przykład spowiedź. Dlaczego muszę księdzu wyznawać moje grzechy? Dlaczego to on decyduje, czy mnie rozgrzeszyć, czy nie? Poza tym jak ksiądz może przygotowywać mnie do założenia rodziny, skoro sam jej nie ma? I raził mnie przepych. Pieniądze zamiast na dekoracje kościoła albo kolejne rzeźby powinny być przeznaczane dla biednych rodzin”.

Gdy nowa przyjaciółka zaczęła jej opowiadać o islamie, zainteresowanie Oli tą religią wzrosło. Słowa Latifii przedstawiały wierzenia w całkiem inny sposób niż media: „Gazety i telewizja przecież trąbią, że co chwilę ktoś się wysadza, obcina głowy, wjeżdża w tłum z Allahem na ustach. A dżihadyści i terroryści zabijają w imię islamu, ludzie się ich boją. Zapytałam o to Latifę. Powiedziała, że ekstremiści używają islamu do usprawiedliwiania złych czynów i nie mają nic wspólnego z religią”. Doszło do tego, że w wieku 19 lat zmieniła wyznanie wypowiadając szahadę: Nie ma Boga prócz Allaha, a Muhammad jest Jego Wysłannikiem w obecności koleżanki. To wystarczyło. Kiedy dowiedziała się jej mama, płakała: „Nie rozumiała tego. Na wieść, że przeszłam na islam, odwróciło się ode mnie kilka koleżanek”.

Podczas studiów wyjechała na praktyki do Egiptu, gdzie spotkała przyszłego męża. Wiedziała, że dla niego poświęci wszystko i nie wróci do kraju. Znajomi pytali ją wtedy czy jej mąż ma tylko jedną żonę i czy nie boi się, że będzie miał kolejne. Mówiła im: „Islam, owszem, pozwala na to, ale wielożeństwo jest rzadko praktykowane. Może gdzieś na wsiach? Ja nie znam nikogo, kto miałby więcej niż jedną żonę. A jeśli się o tym słyszy, jest to spora sensacja”, a także przytaczała uprzedzenia Egipcjan, którzy uważają, że Europejki nie są rodzinne i to indywidualistki, jakie pewnie wywiozą dziecko z kraju.

W Egipcie odkryła, że zakrywanie ciała nie jest obowiązkowe i to sprawa indywidualna. Po latach mama stwierdziła, że mimo przeprowadzki i zmiany religii zmieniła się na lepsze: „Kocham Polskę, to mój kraj. Ale czasem sobie myślę, że nie chciałabym tam mieszkać z moim mężem, bobym się bała. Słyszałam historie, że niektórzy zaczepiają na ulicy osoby o innym kolorze skóry. Ale może to też tylko stereotypy?”. Teraz na profilu na Instagramie @ola_w_egipcie, pokazuje, że Polka w Egipcie również może być szczęśliwa.

Zobacz także

Miłość Marty od pierwszego wejrzenia

Marta islamem zainteresowała się na studiach. Wówczas wpadł jej w oko starszy o 13 lat, pochodzący z Egiptu, Bassem. To była wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Szybko razem zamieszkali. Mama ją ostrzegała: „To Egipcjanin i po ślubie na pewno się zmieni. Broń Boże wychodzić za niego za mąż!”. Chciała, by partnerem córki był Polak z krwi i kości.

Marta wyszła za niego po roku znajomości w urzędzie stanu cywilnego. On w garniturze, ona - w małej czarnej. Towarzyszyły im koleżanki dziewczyny, a ceremonię świętowali w pizzerni. Rodzina dowiedziała się po wszystkim ze względu na uprzedzenia. Mówiła: „Nie zaprosiłam rodziny na ślub z Bassemem, bo chciałam spędzić ten dzień radośnie, bez tłumaczeń i stresu”. Nie widziała żadnych szans, by mogła przekonać najbliższych do jej partnera.

Muzułmanką została jeszcze przed ślubem. Dlaczego? „Wychowałam się w religijnej rodzinie. Chodziłam do katolickiego liceum, a potem studiowałam na katolickiej uczelni. Ale miałam wiele wątpliwości co do katolicyzmu, jednak nikt nie potrafił odpowiedzieć na moje pytania. A ja potrzebowałam duchowego wsparcia. Okazało się, że islam bardzo jasno mówi, co jest dobre, a co złe. I nie ma w tej religii pośredników między mną a Bogiem. To bardziej intymna relacja”. Mimo dużej religijności, nie zasłania włosów - w rodzinie jej męża ta decyzja należy do kobiety.

Gdy po roku małżeństwa urodził im się syn, postanowili przeprowadzić się do Egiptu. Bassem tęsknił za krajem, a Marta chciała jak najszybciej przekonać się, czy to co mówią inni jest prawdą - że jej mąż zmieni się na gorsze po przejściu wszystkich etapów, czyli po ślubie, urodzeniu dziecka i powrocie do jego ojczyzny. Po kilku miesiącach, już na miejscu, zaszła w kolejną ciążę. Dziś do obu synów mówi po polsku, choć odpowiadają w języku angielskim. Realizują program z polskich szkół przez internet, a przyjeżdżają jedynie na egzaminy.

W międzyczasie Marta założyła bloga zona-egipcjanina.pl, gdzie stara się przełamywać stereotypy. Mówi, że jej dom przepełniony jest śmiechem, lecz wspomina: „Kiedyś na jednym z polskich portali opublikowałam tekst o moim życiu w Hurghadzie. Komentarze sypały się lawinowo. Ktoś mi przysłał wiadomość, że jeśli moje dzieci chciałyby przyjechać do Polski, to lepiej, żeby wysadziły się w Egipcie”.

Aniela i dziecięce fantazje

Aniela postanowiła opowiedzieć swoją historię, ale anonimowo, Gdy miała zaledwie 13 lat pojechała z rodzicami na wakacje do arabskiego państwa. Zafascynował ją nieznany dotąd świat z pustyniami, kobietami zasłaniającymi włosy czy nawoływaniami do modlitwy. Po powrocie do kraju zaczęła zgłębiać swoją wiedzę w tym kierunku. Na nurtujące ją pytania szukała odpowiedzi na forach internetowych. Dociekała zasad Koranu czy przetrwania ramadanu i dostawała wyczerpujące odpowiedzi. W szkole natomiast na pytania o spowiedź, Trójcę Świętą i życie wieczne, słyszała „Bóg tak chciał” albo „musisz wierzyć”.

Trzy lata po pamiętnych wakacjach w wieku 16 lat przeszła na islam. Co na to rodzice? Wyznała: „Wiedzieli, że od dłuższego czasu interesuję się islamem. Spokojnie przyjęli moją decyzję, w sumie nawet jej nie skomentowali. Problemy zaczęły się, gdy o zmianie wyznania powiedziałam koleżance ze szkoły. Plotka szybko rozeszła się po niewielkiej miejscowości na Mazowszu. W szkole mieli mnie za dziwadło, mówili, że mąż kiedyś będzie mnie bił i trzymał w piwnicy. Nawet nauczyciele rzucali aluzje. Ksiądz na religii puścił film o tym, że islam jest zły”.

Jakiś czas później na międzynarodowej platformie e-learningowej poznała Muhammada z Egiptu. Dobrze im się rozmawiało, a że równocześnie jej rodzice zaproponowali jej wczasy w kraju chłopaka, spotkała się z nim na miesjcu. Pobrali się rok później. Na ślubie jednak nie byli obecni rodzice, a tylko świadkowie. To wszystko wydarzyło się jeszcze przed maturą. Po skończeniu szkoły kupiła bilet w jedną stronę.

Reklama

Dziś Aniela ma 26 lat i od siedmiu mieszka w Egipcie. Z Muhammadem wychowuje dziecko i choć nie wszystko na miejscu jej się podoba, nie planuje wrócić do Polski: „Nie po tym wszystkim, co tam przeszłam. Poza tym, gdy mój mąż był w Polsce, nie mógł się z nikim dogadać. Poszedł do sklepu po bułki, a sprzedawcy, młodsi ode mnie, nie potrafili słowa powiedzieć po angielsku”.

Czy ich historie zmieniają Wasze podejście do islamu?

Materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama