Monika Olejnik o synu: „Przez pracę pewne momenty w jego życiu mi przemknęły...”
Dziennikarka wyznała nam też, że była zbuntowaną nastolatką!
Zawsze merytorycznie przygotowana, budząca strach wśród niektórych polityków jako dziennikarka, a prywatnie mama dorosłego syna. Monika Olejnik, o której mowa, zgodziła się wziął udział w sesji VIVY!, której przesłaniem była kobieca siła. Na planie udało się nam porozmawiać z prowadzącą Kropki nad i i dzięki temu poznać ją bliżej.
Monika Olejnik o macierzyństwie i buncie – wideo
Dziennikarka nigdy nie ukrywała, że dużą część swojego życia poświęciła pracy. Było tak nawet, gdy dorastał jej syn Jerzy. „Kiedyś miałam taką sytuację, że byłam na kolegium, a syn był w przedszkolu. Przypomniałam sobie, że przed wyjściem on tak potwornie płakał. Wyszłam więc z zebrania, podczołgałam się pod okno i patrzę jest! Mój niejadek z grubą kanapką sobie chodził. To było dość zabawne”, opowiedziała nam Monika Olejnik i dodała, że przez swoje zajętości nie zawsze była obok syna w ważnych dla niego chwilach. „Syn urósł, a ja ciągle pracuję. Pewne momenty w jego życiu jedynie mi przemknęły, bo ja wiecznie biegałam z mikrofonem”, wyznała nam dziennikarka.
Wspólnie z Moniką Olejnik zastanawialiśmy się także, czy wewnętrzną siłę się nabywa, czy się z nią rodzi. W przypadku gwiazdy TVN24, zdecydowanie mowa o drugiej opcji. „Zawsze byłam bardzo silną osobą. Jako dziewczynka bawiłam się z chłopakami pistoletami i scyzorykami. Może od kolegów czerpałam siłę, choć myślę, że i oni brali coś ode mnie. […] Buntowałam się też przeciwko nauczycielom i rodzicom. Zamykałam przed nimi drzwi, nie chciałam się z nimi kontaktować i czytałam dużo książek. Któregoś razu byłam też zmuszona do opuszczenia mojego liceum, a drugie było na końcu Warszawy, więc podczas drogi autobusem przeczytałam jeszcze więcej książek”, opowiedziała VIVIE.pl dziennikarka.
Okazuje się, że wspomniany bunt wobec nauczycieli objawiał się dość wcześnie. Dziennikarka już jako 12-latka miała na swoim koncie pierwsze poważne wybryki… „Zabrałam wtedy moich kolegów z klasy do Powsina. Nauczyciele z Saskiej Kępy nie chcieli nas tam zabrać, więc zrobiłam to sama. Na szczęście klasa była na tyle lojalna, że nikt mnie nie wydał przed nauczycielką, że byłam prowodyrem”, wyznała nam ze śmiechem Monika Olejnik.
A jeśli jesteście ciekawi, czy prowadząca Kropkę nad i jest dla swoich gości tak samo ostra po zejściu z anteny oraz który moment w życiu Monika Olejnik uważa za swój osobisty sprawdzian, to obejrzyjcie nasz wywiad wideo do końca.