Reklama

Są najnormalniejszymi i jednocześnie najbardziej niezwykłymi milionerkami na świecie. Dorastały w Dolinie Krzemowej – miejscu, gdzie rządzą idee i wizjonerskie pomysły. Susan Wojcicki, szefowa serwisu YouTube, i Anne Wojcicki, kierująca rewolucyjną biotechnologiczną firmą 23andMe, już zmieniły świat, a przecież nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.

Reklama

To był niecodzienny widok. Gwiazdy i biznesmeni ubrani w wieczorowe stroje od najdroższych projektantów podczas eleganckiego przyjęcia… plują do białych plastikowych pojemników. W ten sposób pobiera się od nich próbki śliny do badania DNA. Po co? Po to, żeby po pewnym czasie mogli dowiedzieć się, czy są w grupie ryzyka zachorowania na raka albo czy są nosicielami choroby genetycznej. Wszystko dzieje się na Spit Party – przyjęciu, które zorganizowała podczas Tygodnia Mody w Nowym Jorku Anne Wojcicki. Tak zainicjowała działalność swojej firmy. Wszyscy ochoczo zgodzili się na eksperyment. Nikt nie wątpił w sukces przedsięwzięcia Anne, jednej ze słynnych sióstr z Doliny Krzemowej. Anne prowadzi firmę biotechnologiczną 23andMe, Susan jest szefową YouTube’a. Obie znalazły się w ostatnim rankingu Forbesa – listy najbogatszych Amerykanek, które same zapracowały na swój sukces i pieniądze – i zajęły kolejno 44. i 42. miejsce. Show-biznes to nie jest świat Anne. Na pomysł promocji swojej firmy wpadła podczas rozmów z przyjaciółmi. Jedną z jej dobrych znajomych jest Ivanka Trump. Ale to nie znajomościom Susan i Anne zawdzięczają kariery. Do wszystkiego doszły same.

Wszystko jest możliwe

Pięćdziesięcioletnia Susan jest jednym z twórców potęgi Google’a i dyrektorem generalnym serwisu YouTube. W 2006 roku wpadła na pomysł, by za 1,65 miliarda dolarów kupić serwis YouTube. Być może to kobieca intuicja podpowiedziała jej ten ruch, bo stało się to jeszcze przed erą popularności wideo w internecie, a YouTube był tylko niewielkim start-upem. Nikt nie spodziewał się, że po kilkunastu latach serwis będzie wart 90 miliardów, a Susan Wojcicki będzie jego prezesem i jedną z najbogatszych self-made women w Ameryce z majątkiem szacowanym na 480 milionów dolarów.

Fortuna młodszej Anne to 440 milionów. Anne ma 45 lat i zrewolucjonizowała rynek badań genetycznych. Anne i Susan mają też trzecią siostrę – Janet jest antropologiem i doktorem epidemiologii na University of California w San Francisco. Wygląda na to, że sukces mają zapisany… w genach. A może to kwestia ich dzieciństwa, które z całą pewnością nie należało do zwyczajnych.

Uniwersytet Stanforda to jedna z bardziej prestiżowych uczelni na świecie. Położony w słynnej Dolinie Krzemowej jest stolicą przełomowych badań i innowacyjnych wynalazków. Tu profesorem był ich ojciec i tu na kampusie, w otoczeniu naukowców, profesorów pełnych pasji i determinacji, by zmieniać świat na lepsze, wychowywały się siostry. Nic dziwnego, że wyrosły w przekonaniu, że wszystko jest możliwe. I to niezależnie od płci.

Ich matka Esther pochodziła z rodziny ortodoksyjnych Żydów, którzy wyemigrowali z Rosji do Nowego Jorku w latach 20. Jest dziennikarką oraz znaną i lubianą nauczycielką w Palo Alto. Stworzyła własny program nauczania, a jeden z jej byłych uczniów, hollywoodzki aktor James Franco, uważa ją za swoją bohaterkę i wielką inspirację.

Ojciec Susan i Anne, Stanley Wojcicki, jako dziecko wyemigrował z matką z Polski w 1949 roku. Wiedział, że może osiągnąć wiele, jeśli tylko będzie się uczył. A to przychodziło mu z łatwością. Wykształcenie było w jego rodzinie obowiązkiem, a ambicja priorytetem. Matka Stanleya jako jedna z niewielu kobiet tuż po zakończeniu wojny zdobyła doktorat na Uniwersytecie Jagiellońskim, ojciec był prawnikiem i działaczem politycznym. Stanley wiedział, że nie wróci do kraju przodków, i cały wysiłek włożył w urządzanie nowego życia w Stanach Zjednoczonych. Został profesorem fizyki i kierownikiem katedry na Stanfordzie. Jego córki, choć nie mówią po polsku, czują się związane z ojczyzną ojca.

W czasach dzieciństwa Anne i Susan Dolina Krzemowa nie była jeszcze siedzibą gigantów technologicznych przynoszących milionowe zyski. Wynalazki i technologie, które zmieniły oblicze świata, rodziły się w małych firmach, które siedziby miały nie w szklanych biurowcach, tylko w garażach. Do dziś, mimo gigantycznych pieniędzy, jakie się tu zarabia, wygląd światowej stolicy technologii nie odzwierciedla sławy tego miejsca. Na próżno szukać tu szklanych drapaczy chmur, w których mieszczą się wielkie korporacje. Tutejszym wizjonerom nigdy nie zależało na pozorach. Swoje idee realizują w niczym niewyróżniających się budynkach, ubrani całkowicie zwyczajnie, a ulubionym środkiem transportu służącym do przemieszczania się po zielonych ulicach jest hulajnoga. I większość wierzy, że dzięki tutejszym wynalazkom będzie żyła 150 lat.

„Moi rodzice jasno dali nam do zrozumienia, że powinnyśmy robić coś znaczącego dla świata. Patrząc na społeczność uniwersytecką Stanfordu, z którą dorastałam, widzę ludzi, którzy może nie zawsze odnosili sukces finansowy, ale działali na rzecz społeczeństwa”, mówiła Anne dla CNBC. „Czułam presję, bo wiedziałam, że muszę iść na studia. Wiedziałam, że rodzice będą zawiedzeni, jeżeli nie dam z siebie wszystkiego”, opowiadała. Ich nazwisko wiele znaczyło w Dolinie Krzemowej. Anne zażartowała kiedyś, że „w ich rodzinie stajesz się rentownym płodem dopiero po obronie doktoratu”.

Wolność i niezależność

Susan i Anne miały jasno wyznaczone cele, ale też wielkie wsparcie rodziców. Wolność i niezależność, poczynając od decyzji o wyborze stroju, już jako kilkuletnie dziewczynki. „Rodzice zawsze patrzyli na nas jak na małych dorosłych”, mówi młodsza z sióstr. „Dali nam posmakować wolności. Zachęcali nas do odnajdywania pasji, a nie kontrolowali. Miałyśmy swobodę poruszania się po okolicy, swobodę w podejmowaniu decyzji”. Rodzice umiejętnie kierowali je jednak w taką stronę, by osiągnęły sukces. Zabierali je co tydzień do biblioteki, gdzie dziewczynki wypełniały przyniesione ze sobą kosze na pranie książkami, które mogły wybrać same. I co tydzień wracały po nowe.

Kiedy Anne marzyła o łyżwiarstwie figurowym, rodzice pozwolili jej się realizować pod warunkiem, że sama zapłaci za hobby. Anne potraktowała to jak wyzwanie – wygrywała konkursy zbierania funduszy albo zajmowała się dziećmi w zamian za lekcje jazdy. „Mówiłam: wiem, że nie chcecie, żebym to robiła, wolicie tenis, ale nie będę w niego grała. Wolę łyżwy i znajdę sposób, by jeździć, czy mnie wspieracie, czy nie”, powiedziała.

Matka wychowała je na bardzo praktyczne kobiety. Anne do pracy jeździ na rowerze nawet w deszczu i sama obcina włosy swoim dzieciom. Obie siostry, mimo że bajecznie bogate, są oszczędne. Nie ubierają się u drogich projektantów. Żyją wygodnie, ale nie ekstrawagancko. Absolutnie nie wyglądają na milionerki. Są wręcz zaskakująco niepozorne. Luksusowych samochodów, domów i sukienek nie znajdziesz na liście ich priorytetów. Anne w wywiadzie dla The New York Times wspominała sytuację, kiedy Susan miała iść z nią na galę wręczenia Oscarów. Obie miały być gotowe o godzinie 17.00. O 16.00 Anne odebrała telefon, że jej siostra jest w sklepie i właśnie kupuje sukienkę, więc będzie gotowa na czas.

W garażu u Susan

Zgodnie z rodzinną tradycją siostry ukończyły najlepsze studia. Susan wybrała Harvard i University of California. Studiowała historię, literaturę i ekonomię. Rozpoczęła pracę w dużym i uznanym koncernie Intel, jednak niebawem porzuciła posadę. Zaangażowała się w malutką firmę, której wynajęła na biuro własny garaż za 1700 dolarów miesięcznie. Dwaj młodzi informatycy, Siergiej Brin i Larry Page, pracowali tam nad wyszukiwarką Google. W garażu Susan zostali tylko pół roku. Wkrótce siostra Wojcicki dołączyła do nich jako 16. pracownik i już po roku została wiceprezesem. Susan Wojcicki oficjalnie przez lata była tylko częścią zespołu Google’a, jednym z 12 wicedyrektorów firmy. W rzeczywistości była szarą eminencją. W świecie zaawansowanych technologii zdominowanym przez mężczyzn stała się jedną z ważniejszych osób w firmie. Wiele innowacyjnych flagowych produktów firmy to jej dzieło. 96 procent przychodów firmy to efekt pomysłów Susan. Zakup serwisu YouTube był tylko jednym z nich. „Kiedy jest się dzieckiem imigrantów, zdajesz sobie sprawę, że twoja rodzina poświęciła się, byś miał lepsze życie w kraju, do którego imigrujesz. Dochodzisz do wniosku, że musisz z tego skorzystać. Myślę, że filozofią imigracji jest ciężka praca”, tłumaczyła w rozmowie z Kingą Rusin w programie Dzień Dobry TVN. „Na własne oczy widziałam, jak trudne było to dla mojej babci i taty, jak ciężko musieli pracować, żeby osiągnąć to, co osiągnęli. Oczekiwano ode mnie, że również dam z siebie wszystko. Tego się właśnie nauczyłam. Dzięki temu zaczęłam doceniać wiele rzeczy. Czuję, że mam niesamowite szczęście, dlatego doceniam to, co mam”, dodała.

Susan już po kilku miesiącach pracy w Google poszła na urlop macierzyński. Jako pierwsza kobieta w firmie. Stany Zjednoczone są jedynym rozwiniętym krajem, w którym urlop macierzyński nie jest płatny i w praktyce niemal nie istnieje.

Susan Wojcicki jest nie tylko matką Google’a. Kiedy firma stawała się gigantem, ona urodziła pięcioro dzieci i za każdym razem brała urlop. To samo umożliwia wszystkim kobietom pracującym w firmie. To także innowacja. Google jest firmą oferującą pracownikom jedne z lepszych warunków na rynku. Ona i jej mąż, Dennis Troper, codziennie wracają do domu najpóźniej o 18, jedzą kolację z dziećmi i razem spędzają czas. Do rodzinnych rytuałów należą wspólne czytanie tych samych książek oraz nauka programowania. Susan nie wyobraża sobie, żeby jej dzieci nie znały tej podstawowej umiejętności…

Miłość i genetyka

Kariera Anne potoczyła się inaczej. Zdecydowała się na studia w Yale, później była analitykiem na Wall Street, ale zrezygnowała z pracy, aby kontynuować naukę w szkole medycznej. W 2006 roku stworzyła firmę 23andMe, która zrewolucjonizowała rynek badań genetycznych.

„Chciałam mieć firmę, która, będzie nieco buntownicza i zainspiruje ludzi do bycia zdrowszym”, powiedziała Anne w rozmowie z Samem Altmanem. 23AndMe przynosi ogromne zyski. Już w 2008 roku magazyn Time nazwał stworzony przez nią zestaw do wykonywania badań genetycznych wynalazkiem roku. Teraz firma oferuje różne testy genetyczne – od pochodzenia przodków do ryzyka zachorowania na choroby Parkinsona i Alzheimera. Jest wyceniana na 1,8 miliarda dolarów.

Anne twierdzi, że sukces zawdzięcza wytrwałości i grubej skórze, jakie matka przekazała córkom. „Kiedy dorastała, miała mentalność prawdziwego wojownika, i my też tak zostałyśmy wychowane. Mama mówiła: W moim życiu wydarzyło się bardzo dużo złych rzeczy. Albo pozwolisz, żeby cię to kontrolowało, albo sprawisz, by reszta twojego życia była wspaniała”, powiedziała Anne The New York Times.

Po doświadczeniu pracy na Wall Street Anne była pewna, że nie wyjdzie za mąż. Odnalazła jednak mężczyznę takiego jak ona. Siergieja Brina, współzałożyciela Google’a i współpracownika Susan. Zrobił na niej duże wrażenie, kiedy wysyłał jej wiadomości głosowe w kodzie Morse’a albo zostawiał liściki pisane brajlem. Wzięli sekretny ślub na Bahamach. Ceremonia odbyła się w barze na plaży. Razem do niego podpłynęli. Ona była ubrana w biały kostium kąpielowy, a on w czarny. Doczekali się dwójki dzieci, ale ich bajka skończyła się po sześciu latach, kiedy Brin związał się z Brytyjką, Amandą Rosenberg. W całej Dolinie Krzemowej plotkowano o tym, że tak naprawdę przyczyną kryzysu w związku było medyczne odkrycie Anne. Dzięki swoim badaniom dowiedziała się, że jej mąż jest posiadaczem rzadkiej mutacji genu zwiększającej ryzyko choroby Parkinsona, po czym opatentowała wariant genu, który mógłby ratować osoby z mutacją.

Byli małżonkowie rozstali się, ale pozostali w przyjacielskich stosunkach. Anne zdecydowała się wtedy na krok, który zaskoczył jej znajomych – związała się z gwiazdą baseballa, Alexem Rodriguezem (obecnym partnerem Jennifer Lopez). Nie była nawet fanką sportu. Dzięki Alexowi poznała świat, o którego istnieniu nie miała wcześniej pojęcia. Był jak powiew świeżości w jej naukowym świecie. Na chwilę została celebrytką, ale chyba nie do końca pasowała do tego świata. Na MET Ball w 2016 roku zjawiła się z nowym ukochanym oraz byłym mężem, z którymi przyjechała jednym samochodem. Była ubrana w specjalnie dla niej zaprojektowaną suknię zrobioną ze szpatułek, jakich jej firma używa do badania próbek śliny. Ostatecznie drogi jej i Alexa się rozeszły – chyba zbyt wiele ich różniło.

Anne twierdzi, że następnym razem woli spotykać się z kimś prostym i nieznanym, bo jej życie jest już wystarczająco skomplikowane. Teraz poza biznesem skupia się na wychowaniu dzieci. Mimo ogromnego bogactwa chce, by zgodnie z etosem ludzi z Doliny Krzemowej nauczyły się normalności. Poprosiła gosposię, żeby nie prała w piątki. Mają się tego nauczyć jej dzieci. Sama także daje im przykład – niedawno wprowadziła regułę, że w dni powszednie nie wychodzi z domu wieczorami, ten czas spędza z dziećmi i ukochanymi kotami bengalskimi, które posiada.

Przed synem i córką chciałaby otworzyć takie same perspektywy jak jej rodzice przed nią i jej siostrami. „Kiedy patrzę wstecz, jako matka, i myślę o wolności, jaką miałyśmy ja i moje siostry, jestem pod wrażeniem”, powiedziała Anne Wojcicki dla CNBC. Stara się dać to samo swoim dzieciom. „Chcę, żeby moje dzieci miały pasje”.

Reklama

Tekst: Weronika Kostyra

Reklama
Reklama
Reklama