Reklama

W sobotę, 28 listopada przy okazji 102. rocznicy uzyskania praw wyborczych przez kobiety w Polsce zorganizowano protesty Strajku Kobiet w wielu miastach na terenie całego kraju. Jedna z największych manifestacji przeszła ulicami Warszawy. Funkcjonariusze Komendy Stołecznej Policji po raz kolejny zastosowali radykalne środki w swych działaniach. Protestujący traktowani byli gazem łzawiącym, doświadczyli także przemocy. Zraniona została m.in. Matylda Damięcka. Natomiast ukazując swoją legitymację poselską jednemu z funkcjonariuszy, Barbarze Nowackiej z bliskiej odległości rozpylono w twarz gaz. Do zachowania policji podczas sobotniej demonstracji odniósł się m.in. Jurek Owsiak.

Reklama

Matylda Damięcka zaatakowana podczas Strajku Kobiet

W sobotę na ulice Warszawy wyszło tysiące protestujących przeciwko zaostrzaniu prawo aborcyjnego, a także świętujących 102. rocznicę uzyskania prawa wyborczego przez kobiety w Polsce. Jedną z uczestniczek pokojowej demonstracji była Matylda Damięcka, która relację z wydarzenia opublikowała na Instagramie. Artystka na własnym przykładzie zwróciła uwagę na nieuzasadnioną brutalność stołecznej policji. "Chciałam powiedzieć, że chyba właśnie pokojowe protesty się skończyły, przynajmniej dla mnie. Dostałam od pana policjanta. Nie wiem, co miał w ręku, nie zdążyłam się zorientować", powiedziała na jednym z opublikowanych nagrań. Matylda Damięcka została uderzona w głowę najprawdopodobniej krótkofalówką. Została zraniona.

Barbara Nowacka potraktowana gazem łzawiącym

Brutalności policji doświadczyła także Barbara Nowicka. W czasie akcji blokowania Trasy Łazienkowskiej posłanka została potraktowana gazem łzawiącym przez jednego z funkcjonariuszy w trakcie okazywania swojej legitymacji poselskiej. "Nie było to przyjemne doświadczenie", mówiła następnego dnia w programie Fakty po Faktach. "Stoję z legitymacją poselską i dostaję z bardzo bliskiej odległości gazem pieprzowym prosto w twarz. Dostaję w oczy, w ucho, dostają też stojące obok mnie osoby", tłumaczyła Barbara Nowicka.

Jurek Owsiak o zachowaniu policja podczas Strajku Kobiet

Uczestnikiem sobotniego protestu w Warszawie był także Jurek Owsiak. Prezes zarządu Fundacji WOŚP także zwrócił uwagę na kuriozalne decyzje funkcjonariuszy policji. W mediach społecznościowych opisał incydent z udziałem dwóch młodych dziewczyn. "Jaki powód dały dwie bardzo młode dziewczyny, moim zdaniem ciągle nastolatki, spisywane z dowodu osobistego do zatrzymania, a następnie wystawienia mandatu? (...) Są niewiele starsze od mojej wnuczki. Czy wyglądają na mocarzy? Czy wyglądają na awangardę tego strajku? Czy wyglądają na te, które emanują największą energią w tym proteście? Czy nie jest Wam wstyd, tu w tym momencie, teraz, jeszcze egzekwować mandat w wysokości 100zł od każdej z nich?", napisał na Facebooku.

Reklama

Jurek Owsiak był naocznym świadkiem sytuacji. "To się stało - 4 barczystych, ogromnych, okutych w niesamowitą ilość sprzętu, 4 mocarzy wypisywało mandat dwóm nastoletnim dziewczynom. W Polsce, w 2020 roku. (...) Przedstawiłem się panom policjantom, mogę być świadkiem w tej konkretnej sprawie, a żegnając się z nimi powiedziałem, że życie płata takie figle, że być może spotkamy się i spojrzymy sobie w twarz już bez maseczek", kontynuował.

Bardzo emocjonalnie Jaki powód dały dwie bardzo młode dziewczyny, moim zdaniem ciągle nastolatki, spisywane z dowodu...
Opublikowany przez Jurka Owsiaka Sobota, 28 listopada 2020

Reklama
Reklama
Reklama