Wystarczyło jedno zdjęcie, by zabójca Pawła Adamowicza dostał status pokrzywdzonego
Wszyscy mogli zobaczyć, jak wygląda morderca
Tegoroczny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku skończył się tragicznie. 13 stycznia prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zaatakowany na scenie przez nożownika, 27-letniego Stefana W. Niestety, mimo prób lekarzy Paweł Adamowicz zmarł następnego dnia. Chwilę później pojawiła się masa publikacji, w których pokazywano szokujące nagrania z ataku prezydenta. Po zatrzymaniu przez policję Stefana W., zrobiono mu zdjęcie w kajdankach i opublikowano w internecie bez czarnego paska. Dzięki temu wszyscy mogli zobaczyć, jak wygląda morderca. Teraz trwa w tej sprawie śledztwo.
Zabójca Pawła Adamowicza dostał status pokrzywdzonego
Dzień po zamachu bezprawnie opublikowano nagranie z ataku prezydenta. Chwilę później pojawiło się także zdjęcie samego zabójcy. Niestety upublicznienie wizerunku podejrzanego jest przestępstwem, co sprawia, że nawet będąc oskarżonym o zabójstwo, Stefan W. dostał status... pokrzywdzonego.
„Takie jest prawo. Każdy, nawet zbrodniarz, może w przypadku naruszenia dóbr osobistych domagać się zadośćuczynienia”, mówi w rozmowie z Faktem mec. Janusz Kaczmarek, były prokurator krajowy i minister spraw wewnętrznych i administracji. „Praktyka pokazuje, że może wynosić ono od 1,5 tys. do 150 tys. zł. Nie pomoże to jednak oskarżonemu w sprawie karnej. Sąd nie będzie mógł wykorzystać tego wątku do zmniejszenia wyroku lub uniewinnienia. Oskarżony może ewentualnie wykorzystać ten fakt przy tworzeniu swojego wizerunku ofiary”, dodaje.
Dziś tożsamość autora fotografii próbuje ustalić prokuratura, która już przedstawiła zarzuty dwóm... policjantom za rozpowszechnianie nagrania momentu ataku na polityka. Jak podaje Dziennik Bałtycki, funkcjonariusze zostali zawieszeni w czynnościach służbowych i usłyszeli zarzut: „rozpowszechnienia wiadomości z postępowania przygotowawczego zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym”.
„Jak ustalono, jeden z funkcjonariuszy, za pomocą telefonu komórkowego, dokonał nagrania odtwarzanego na monitorze służbowym zabezpieczonego procesowo od stacji TVN filmu. Następnie przekazał go koledze z wydziału, który udostępnił go w grupie funkcjonariuszy za pośrednictwem portalu WhatsApp”, podaje prokurator Grażyna Wawryniuk, pełniąca funkcję rzeczniczki prasowej Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
„Przesłuchani w charakterze podejrzanych nie przyznali się do popełnienia zarzuconego im czynu. Prokurator zastosował wobec obu podejrzanych środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia w czynnościach służbowych”, dodaje w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim.
Choć prokuratura wie już, że w ten sposób nagrany został film, wciąż nie udało jej się ustalić kto upublicznił nagranie w internecie. Nieustalonemu sprawcy może grozić do 2 lat więzienia za złamanie ustawy o ochronie danych osobowych oraz naruszenie tajemnicy śledztwa.