Śmierć Pawła Adamowicza: ochroniarz finału WOŚP usłyszał wyrok
„W ocenie sądu, działał pod wpływem bardzo silnych emocji”
- Redakcja VIVA!
Śmierć Pawła Adamowicza dla wszystkich była ogromnym ciosem. Prezydent Gdańska 13 stycznia 2019 roku został kilkukrotnie raniony na scenie WOŚP przez nożownika, Stefana W. Bo jak wląściwie udało mu się wtargnąć na scenę? W tej sprawie był prowadzony proces, którego finał właśnie się odbył w Sądzie Rejonowym w Gdańsku.
Śmierć Pawła Adamowicza: Wyrok dla ochroniarza finału WOŚP w Gdańsku
Dariusz S., ochroniarz gdańskiego finału WOŚP usłyszał wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musi pokryć koszty procesy w wysokości ponad 32 tysięcy złotych, a także zapłacić 7,5 tysiąc złotych grzywny. Wyrok nie jest prawomocny.
Ochroniarz był jedną z osób zatrudnionej w Agencji Ochrony Tajfun, która sprawowała rok temu odpowiadała za ochronę sceny WOŚP. Mężczyzna został pociągnięty do odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań i podżeganie do kłamstwa kolegi z agencji. To on rok temu przekazał służbom, że Stefan W. miał dostać się na scenę dzięki specjalnej plakietce dla mediów. Wcale tak nie było.
„Dlaczego oskarżony na tym etapie skłamał? W ocenie sądu, działał pod wpływem bardzo silnych emocji. On się czuł moralnie odpowiedzialny za ochronę, podkreśliła w wyjaśnieniu sędzia Danuta Blank.
Sąd zwrócił uwagę, że u świadków zdarzenia „rodziło się pytanie, jak to się stało, że sprawca zabójstwa prezydenta Gdańska po prostu wkroczył sobie na scenę, dokonał tego czynu, po czym jeszcze przechwycił mikron i wygłosił swoje oświadczenie. I jakby tego było jeszcze mało, został obezwładniony nie przez pracownika ochrony, ale innego pracownika, który wykonywał tam jakieś czynności techniczne”. Działanie Dariusza S. było „dalekie od racjonalnego i wykalkulowanego”.
„Oskarżony działając pod wpływem bardzo silnych emocji w tych swoich kłamstwach się pogubił. To nie było ani zaplanowane, ani popełnione z premedytacją. To było coś co ad hoc wymyślił. I to jest okoliczność łagodząca. Gdyby to przemyślał, to nigdy by tego nie zrobił. To było kompletnie bez sensu. On nie miał z tym żadnego interesu, żeby kłamać w sprawie identyfikatora. Żadnej korzyści z tego nie osiągnął. Wręcz przeciwnie, gdyby na chłodno na kalkulował, to w życiu tego by nie zrobił”, dodała sędzina.
Jak podają media ochroniarz przyznał się do winy. Jego proces ruszył na początku sierpnia. Mężczyzna spędził w areszcie osiem miesięcy. RMF24 informuje, że Dariusz S. leczy się psychiatrycznie, ma problemy z koncentracją i nie posiada zezwolenia na broń gazową.
„Szanujemy wyrok sądu. Po rozmowie z klientem zdecydujemy, czy złożymy wniosek o pisemne uzasadnienie. Wnioskowałem o warunkowe zawieszenie wykonania kary”, podkreślił obrońca mężczyzny, Dawid Szachta.