Sława Przybylska o stracie ukochanego męża: „Gdybym nie miała śpiewania, to pewnie bym odeszła”
Artystka przeżyła z mężem ponad 60 lat
Mimo że na scenie jest już od ponad sześciu dekad, nie lubi, gdy nazywa się ją „damą polskiej piosenki”. Podkreśla, że nadal jest zakompleksioną dziewczyną z Międzyrzeca na Podlasiu. Choć na co dzień charakteryzuje ją promienny uśmiech i niegasnąca pogoda ducha, w życiu przeżyła naprawdę dramatyczne chwile. Ostatnią, wielką stratą w życiu Sławy Przybylskiej było odejście jej męża. Jan Krzyżanowski zmarł w listopadzie 2022 roku, po sześciu dekadach wspólnego życia. Artystka w jednym z wywiadzie opowiedziała, jak oswaja samotność...
[Ostatnia publikacja na Viva.pl: 02.11.2024 r.]
Sława Przybylska i Jan Krzyżanowski przeżyli razem 60 lat
Sława Przybylska kończy dziś 92 lata, na scenie jest od sześciu dekad i ani myśli o emeryturze! Wykonawczyni takich ponadczasowych hitów, jak „Pamiętasz, była jesień”, czy „Miłość w Portofino” deklarowała jakiś czas temu, że będzie śpiewać, dopóki starczy jej sił.
„Będę śpiewała do śmierci. Hanka Bielicka marzyła o tym, by umrzeć na scenie, niestety zmarła w szpitalu, więc ja mogę za nią powtórzyć, że chcę umrzeć na scenie, śpiewam, śpiewam i nagle mnie nie ma, to byłoby cudowne”, mówiła w rozmowie z „Faktem” w 2023 roku.
W innej rozmowie dla „Faktu” Sława Przybylska opowiedziała o roli, jaką w jej życiu odgrywa pasja i o tym, jak kontynuowanie śpiewania wpłynęło na jej poczucie osamotnienia. Dwa lata temu artystka pożegnała swojego męża, którym opiekowała się w ostatnich miesiącach jego choroby, Jan Krzyżanowski odszedł w listopadzie 2022 r.
„W tej chwili jestem osobą osamotnioną, ponieważ odszedł mój mąż i gdybym nie miała tej pasji, śpiewania, to pewnie bym odeszła, bo nie byłoby sensu żyć. A i tak jest wokół pustka i rodzaj osamotnienia bardzo trudny, bo budzę się rano i nie ma obok nikogo, z kim mogłabym podzielić się słowem, słońcem, myślą”, wyznała szczerze.
Sława Przybylska, Opole 14.06.2015
Sława Przybylska o samotności i stracie męża
Z ukochanym połączyły artystkę wspólne pasje, ale również podobne spojrzenie na świat. „Radością istnienia, którą umiał się dzielić. Nie zwracał uwagi na klęski czy niepowodzenia, miał poczucie humoru i nie traktował siebie tak poważnie serio. On nie narzekał, a razem utrzymywaliśmy kontakty z ludźmi, dla których radość istnienia też była ważna, którzy potrafili cieszyć się pięknem, drobnymi rzeczami”, opowiadała na łamach „Faktu”.
Na co dzień 92-latka stara się sięgać do własnych rad i skupiać na pięknych wspomnieniach i chwili obecnej, ale nie ukrywała, że rocznica śmierci męża to dla niej niewątpliwie trudny moment...
„Z tym nie da się sobie poradzić. To poczucie osamotnienia wciąż jest, potrzebny jest czas. Dlatego staram się tyle robić, by zapełnić tę pustkę. (…) Ważna też jest przyjaźń obok, ale często jest tak, że ludzie nie lubią kontaktować się z osobą, która przeżyła stratę, bo boją się, że ona będzie przerzucać na nich swoje smutki. Dlatego staram się o tym nie rozmawiać, to moja osobista sprawa i sama muszę sobie z tym poradzić. Dla mnie wielkim oparciem jest przyroda, bo jest piękna i wieczna. Tańczę razem z brzozami i to na nie przerzucam moje myśli"- podsumowała.
Zobacz też: Los nie był dla niej łaskawy. Hanna Mikuć podniosła się po rodzinnej tragedii
Jan Krzyżanowski, 2010 r.