Skandal wokół Radiowej Trójki! Mann, Niedźwiecki i Andrus chcieli załagodzić konflikt dyrekcji z dziennikarzami, ale...
Czarne chmury zbierają się nad najbardziej kultową rozgłośnią Polskiego Radia. Po tym jak władze „Trójki” zwolniły dyscyplinarnie dziennikarzy – członków związków zawodowych, konflikt na linii nowa dyrekcja Radia – pracownicy usiłowały załagodzić najbardziej znane twarze PR3.. Jednak wokół spotkania m.in. Wojciecha Manna, Marka Niedźwiedzkiego i Artura Andrusa z pochodzącą z politycznego nadania prezes Polskiego Radia, Barbarą Stanisławczyk wybuchł skandal.
Powód? W zasadzie są dwa. Pierwszy to taki, że spotkanie nie przyniosło skutków. Dziennikarze mieli dowiedzieć się, że zwolnień nie da się odwrócić. Druga przyczyna skandalu to publikacja Gazety Wyborczej, według której Mann, Niedźwiecki i Andrus mieli dowiedzieć się od pani prezes, że oni sami mają na sumieniu liczne przewinienia. Co więcej, Wyborcza napisała, że Mann – autor kultowych audycji o muzyce - dowiedział się również, że ma braki warsztatowe i w radiu pracuje zbyt długo. Według tej relacji prezes miała też stwierdzić, że Program 3 został zawłaszczony przez osobowości i to jest sytuacja nie do przyjęcia.
Sęk w tym, że gazeta podała niesprawdzone informacje. W specjalnym oświadczeniu stwierdziły władze Polskiego Radia w , że wypowiedzi prezes Barbary Stanisławczyk są „wyssane z palca” i zwierają liczne kłamstwa. To samo, choć w łagodniejszych słowach, bo nazywając publikację nieprecyzyjną napisał na swoim facebookowym profilu Wojciech Mann.
Jednak nawet bez rozsądzania kto w tym sporze ma rację, i dystansując się od politycznie motywowanych waśni nietrudno zauważyć fakt, że atmosfera w radiowej „Trójce” jest katastrofalna i z samym radiem od roku dzieje się źle.
Dowód? Zwolnienia pracowników, listy protestacyjne (ostatni podpisany przez 170 dziennikarzy) i manifestacje słuchaczy urządzane pod budynkiem rozgłośni. Ale także słowa najsławniejszych twarzy „Trójki”.
Wojciech Mann stwierdził niedawno, że w radiowej Trójce panuje „atmosfera zastraszenia i przygnębienia”. Z kolei Marek Niedźwiecki pisząc z uwielbianej przez siebie Australii swoje emocje oddał na blogu: „Chciało mi się już wracać, ale do czego? Nigdy nie było tak źle na Myśliwieckiej. Jak grać, co mówić, co robić? Sam muszę się z tym wszystkim mierzyć”.
A przecież Niedźwiecki to radiowa legenda. Jak pisaliśmy na VIVIE.pl w kwietniu karierę radiowca Niedźwiecki wymyślił sobie jako dzieciak i od razu wiedział, że będzie prowadził listę przebojów. Jako 14-latek usłyszał Listę Przebojów Studia Rytm prowadzoną przez Piotra Kaczkowskiego i wiedział, że dokładnie to chce robić w życiu. A gdy już na początku lat 80. trafił do radia wymyślał odjechane dżingle, przerywniki i odgłosy. Chrupał jabłka, zajadał się ciastkami, mlaskał, wpadał zasapany do studia, dyszał do mikrofonu. Czytał listy od słuchaczy, opowiadał dowcipy. Momentalnie stał się postacią pożądaną, supermodną. Tak jest do dziś.
Pytanie, czy władzom Trójki przestało się to podobać pozostaje otwarte.
Polecamy również: „Nie ma lekarstwa ani metody”. Jak Michał Figurski opowiadał VIVIE! o swojej chorobie? Zobacz WIDEO