Reklama

Ryszard Rynkowski wrócił już do domu i rodziny po incydencie, jaki miał miejsce w poniedziałek przed jego domem w Brodnicy. Artysta została zatrzymany przez policję z ostrą bronią, gdy groził, że odbierze sobie życie. Policję wezwała jego żona, Edyta. „Przestraszyła się. Była sama w domu z dzieckiem, które spało. Bała się o męża, nie chciała, żeby zrobił sobie krzywdę” - mówi Bogdan Zep w rozmowie z VIVĄ!.

Reklama

Policja przyjechała po trzech minutach. „Oddał broń, chwilę porozmawiali i zabrali go na komendę. To normalna procedura” - zapewnia Bogdan Zep. Rynkowski został przewieziony do Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Świeciu, gdzie spędził kilka godzin. Lekarze uznali, że nie ma konieczności dalszej hospitalizacji. Następnego dnia został zwolniony do domu.

Co się wydarzyło?

Co wydarzyło się w domu Ryszarda Rynkowskiego? „Miał słabszy dzień”, tłumaczy zachowanie Rynkowskiego jego menadżer Bogdan Zep. Badanie krwi przeprowadzone kilka godzin po zatrzymaniu wykazało, że muzyk miał 0,2 promila alkoholu. Żona była bardzo zaniepokojona jego zachowaniem, dlatego wezwała policję”, mówi menadżer. „Ryszard Rynkowski jest już w domu. Żałuje, że sprawy przybrały taki obrót i że znalazł się w centrum zainteresowania mediów, czego zawsze unika. Bardzo to przeżywa. Na razie nie wychodzi z domu, bo za dużo jest ciekawskich dookoła jego posesji. Na szczęście może liczyć na wsparcie żony i rodziny. To teraz dla niego najważniejsze” - powiedział Bogdan Zep w rozmowie z VIVĄ!

Wywiad dla VIVY! z 2012 roku

Edyta jest drugą żoną Ryszarda Rynkowskiego. Pierwsza, Hanna, zmarła na raka. Był to wielki cios dla Rynkowskiego. Jak powiedział w wywiadzie dla „VIVY!” w 2012 roku, nie przypuszczał, że jeszcze kiedykolwiek powie kobiecie „kocham cię”. Przeżycia związane z chorobą i śmiercią, fakt, że został sam z dorastającą córką, były dla niego wyjątkowo trudne. Tak mówił o tym czasie w rozmowie z Elżbietą Pawełek:

Elżbieta Pawełek: Kiedy Hania, Pana pierwsza żona, umierała na raka, wierzył Pan jednak, że to jeszcze nie jest koniec, że warto walczyć. I się nie poddał.

Ryszard Rynkowski: Tak, ale męczyło mnie to strasznie, że prawdę o jej chorobie muszę trzymać w tajemnicy przed całą rodziną, o co prosił lekarz. Im bliżej było końca, tym bardziej zbliżaliśmy się, jakby Hania chciała we mnie wejść. Kiedy przychodziła pielęgniarka w czymś pomóc, to żona zaraz mówiła: „Nie trzeba, mąż to zrobi”. Po przerzutach na kręgosłup nie miała już siły walczyć. Mówiąc o tym, zawsze się wzruszam. Najbardziej zabolało mnie, jak pożyczałem wózek dla Hani, bo nie mogła już chodzić. Nie była wątłą, małą osobą, ani też grubą, ale dość wysoką. Chciałem za wózek zapłacić, a pielęgniarka: „Panie Ryszardzie, za dwa tygodnie i tak nam pan odda”. Może nie pomyślała, co mówi. Ryczałem w samochodzie. Ale w domu musiałem otrzeć łzy i być radosny. Nie wiem, czy to udawanie ona czuła, bo była bardzo inteligentną osobą, czy sama też udawała. Grałem przed nią, a ona mogła grać przede mną.

Elżbieta Pawełek:Potem zdawał Pan test z ojcostwa?

Ryszard Rynkowski: Marta była już nastolatką. Na szczęście okazała się samodzielną osobą. Bywało jednak, że przychodziła do mnie z problemem, a ja mówiłem: „Nie wiem, nie znam się na tym”. I było mi łyso. W 18. urodziny zapytała: „Puściłbyś mnie na tydzień do Nowego Jorku?”. Pojechałem na cmentarz na Bródnie i spytałem Hanię: „Powiedz, co mam z tym zrobić, zgodzić się czy nie?”. Tak się składa, że wszystkie najważniejsze kobiety w moim życiu – Marta, Hania i Edyta – urodziły się pod znakiem Barana. Mówię więc, że jestem otoczony przez kochane Barany. Sam jestem Wagą, tak jak mój syn. Na szczęście wykazał się taktem i przyszedł na świat pół roku wcześniej niż Jaś, starszy syn Marty, dla którego jest wujem.

Wszyscy w dobrych relacjach

Nowa rodzina przyniosła Ryszardowi Rynkowskiemu spokój i szczęśliwe życie. Jego córka i nowa żona są w znakomitych relacjach.

Elżbieta Pawełek: Córka zaakceptowała Pana nowy związek?

Ryszard Rynkowski: Myślę, że tak. Na naszym weselu świetnie się bawiła. Zresztą niedługo potem wyszła za Kamila, swojego mężczyznę. Mamy teraz inne relacje niż kiedyś. Gadamy głównie o dzieciach. Ona zamartwia się jednym z synów, który psoci, radzi się psychologa. Ja: „Marta, daj spokój. Czy ty wiesz, jaki ja byłem w dzieciństwie?”. To są rozmowy opiekuna z opiekunką, a nie ojca z córką. Moje życie i Edyty podporządkowane jest teraz Rysiowi, trzeba dać mu mleczko, zmienić majty. Ale obserwowanie, jak kombinuje, a trzylatek potrafi nieźle ściemniać, jest niesamowite. To są piękne rzeczy, warte zaryzykowania tego, żeby raz jeszcze być ojcem.

Reklama

Polecamy też: Ryszard Rynkowski chciał popełnić samobójstwo? A niedawno mówił VIVIE!: „Moje życie nabrało sensu”​

Reklama
Reklama
Reklama