Reklama

Sprawa brutalnego pobicia Katarzyny Dziedzic kilka miesięcy temu wstrząsnęła Polską. Początkująca blogerka opublikowała na Instagramie zdjęcia obrażeń, oskarżając o nie swojego byłego partnera, trenera Miłosza P. Niewiele później wyszło na jaw, że mężczyzna był wcześniej kilkukrotnie oskarżony o pobicie. Właśnie ruszył jego proces.

Reklama

Trwa proces trenera oskarżonego o pobicie Katarzyny Dziedzic

„Zmasakrował mi twarz, połamał nos, rozciął łuk brwiowy, obił ręce i nogi, bił moją głową o podłogę. Kiedy byłam cała zakrwawiona, uciekł z mieszkania”, pisała w kwietniu Katarzyna Dziedzic. W odpowiedzi na zarzuty byłej partnerki, Miłosz P. również opublikował serię filmików, w których zaprzecza, by to on spowodował u kobiety takie obrażenia. Teraz sąd orzeknie, jaka jest prawda.

Wczoraj zarówno oskarżony, jak i jego ofiara pojawili się w sądzie w Gdańsku. Jak podaje Fakt, Katarzynie Dziedzic trudno było ukryć emocje, kiedy opowiadała o przebiegu tragicznego wieczoru. Przed sądem wyznała, że oboje pili wtedy alkohol i doszło między nimi do kłótni. Pogodzili się, ale wtedy Katarzyna zauważyła, że Miłosz P. wysyła erotyczne wiadomości do swojej klientki, którą trenował. „Od dawna podejrzewałam, że mnie zdradzał. Zobaczyłam, jak pisze do swojej podopiecznej, że ta boi się prawdziwego samca. On zawsze się tym chwalił, że jest samcem alfa. To był dowód na zdradę”, powiedziała wczoraj. To rozwścieczyło trenera. Jego partnerka próbowała uciec do łazienki, ale tam została pobita.

Miłosz P. przedstawił zupełnie inną wersję wydarzeń. Według niego Katarzyna po prostu upadła. „Wysoki sądzie, ja jej nie pobiłem. Ta cała sprawa to zemsta za to, że z nią zerwałem. Proszę zwrócić uwagę na to, że rzekome obrażenia, szramy na kręgosłupie Kasi jej zdaniem powstały w wyniku pobicia. A prawda jest zupełnie inna. Parę dni wcześniej kochaliśmy się na podwójnym łóżku złączonym belką. I ona o tę belkę otarła sobie plecy. Ona lubiła ostry seks. Często miała na pośladkach ślady od klapsów. Siniaki na piersiach i rękach od mocnego uścisku, którego ode mnie oczekiwała. Mówiła, że tempo spada i mam być ostrzejszy. Chciała, bym dominował, ciągnął ją za włosy”, mówił przed sądem, czytamy w relacji serwisu Fakt.pl.

Trener nie okazywał skruchy i zdradzał bardzo intymne szczegóły życia pary. Co mu grozi? Jeżeli sąd uzna go winnym, może trafić do więzienia na pięć lat. Miłosz P. ma na swoim koncie już dwa prawomocne wyroki w zawieszeniu za pobicie byłej teściowej oraz mężczyzny w Olsztynie.

Facebook
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama