Reklama

Sprawa zaginięcia Piotra Kijanki wstrząsnęła nie tylko jego rodzinnym Krakowem, lecz także Polską. Mężczyzna szóstego stycznia wracał z przyjęcia urodzinowego żony. Niestety, jego telefon przestał odpowiadać jeszcze w restauracji, kontakt z nim urwał się i do dzisiaj nie było wiadomo, dlaczego. We wtorek piątego marca wszystko stało się jasne. Wyłowione przez śledczych z Wisły ciało należy z całą pewnością do 34-letniego mężczyzny.

Reklama

Przyczyny śmierci Piotra Kijanki

Jak potwierdził prokurator, prawdopodobną przyczyną śmierci Piotra Kijanki było utonięcie. Wszystko wskazuje zatem na to, że mężczyzna wpadł do Wisły, gdy wracał z imprezy urodzinowej żony szóstego stycznia 2018 roku. Jego małżonka miała jednak do ostatniej chwili nadzieję, że jej ukochany mąż żyje.

Rodzina Piotra Kijanki

Sprawa jest tym bardziej dramatyczna, że Piotr Kijanka i jego żona spodziewali się drugiego dziecka. Wychowywali również dwuletniego synka. To właśnie ciąża sprawiła, że żona związanego z branżą deweloperską mężczyzny wyszła wcześniej ze swojej imprezy urodzinowej, organizowanej w jednej z restauracji na krakowskim Kazimierzu.

„To były normalne urodziny: tort, życzenia, kolacja, kręgle. Rozmawialiśmy o życiu, o tym, co się u nas ostatnio wydarzyło. Poszłam do domu, by przejąć od opiekunki obowiązki nad dzieckiem. Piotr, jako współgospodarz wieczoru, został dłużej”, wspominała ostatni wspólny wieczór z mężem w programie Uwaga! Agnieszka Kijanka.

Reklama

Na podstawie monitoringu potwierdzono, że Piotr Kijanka wracał do domu sam. Ostatnie nagranie, jakie zarejestrowało ten fakt jest dowodem na to, że mężczyzna szedł w kierunku Bulwarów Wiślanych. Następnie ślad po nim zaginął. Dziś wiadomo, że 34-letni mężczyzna prawdopodobnie wpadł do rzeki i utonął.

Reklama
Reklama
Reklama