„Jestem zwierzęciem stadnym, typem bardzo rodzinnym”. Robert Janowski o dzieciach i żonie Monice
1 z 7
Robert Janowski, wokalista, prezenter, numerologiczna szóstka! Jego program „Jaka to melodia?” jest na antenie TVP 1 nieprzerwanie od niemal 19 lat. On sam obchodzi dziś swój prywatny jubileusz – kończy 55 lat. Często podkreśla, że dzięki miłości czuje się jak nastolatek. W wywiadach dla VIVY! opowiedział o uczuciu do swojej żony Moniki, a także o ukochanych dzieciach, nieśmiertelności, numerologii i swoim znaku zodiaku.
Robert Janowski: Numerologicznie jestem szóstką. To typ dawcy. Dba o innych. O siebie na końcu. Taki człowiek mnóstwo ofiaruje, a sam nie śmie oczekiwać. Jestem zwierzęciem stadnym, typem bardzo rodzinnym. Nie żyję samotnie. (…) Nie nadaję się na singla. Muszę mieć komu dawać.
Składamy mu najlepsze życzenia – jeszcze wielu płyt i sukcesów!
Zobacz także: Piotr Adamczyk o męskiej dojrzałości oraz o operacjach plastycznych.
2 z 7
Robert Janowski pokonał wiele swoich lęków. Nie boi się wystąpień publicznych, zmian, ani… śmierci.
Robert Janowski: Kompletnie się nie boję. Pierwszego też przestałem się bać.
Fajnie umierać?
Robert Janowski: Tak. Jestem ciekaw, co po drugiej stronie. Na pewno fantastyczne rzeczy. Zrobimy tam taki band z kolegami, że anioły oszaleją!
A zmiany i inne życiowe wyzwania?
Robert Janowski: Nie. Byłem kiedyś we Francji, pod koniec studiów. Pracowałem na czarno. Tynkowałem budynki pod Paryżem. Na wózkach wciągaliśmy się na linach na 10. piętro, malowaliśmy elewacje, odnawialiśmy balkony. Tych budynków było ze 40. Taki kawałek francuskiego Ursynowa. Spędziłem tam cztery miesiące od rana do wieczora. Oczywiście z Polakami. Ostatniego dnia ziomale zabrali mi całą kasę. Ukradli mi czek na okaziciela. Masakra. Nie mam ani franka. Nie mam gdzie mieszkać. Ani co jeść. Nie znam języka. Bezradność. Ale co – będę tak stał jak sparaliżowany? Jestem zodiakalnym Baranem, świadomość tego dodaje mi sił. Poszedłem do polskiego kościoła. Pożyczyłem od księdza gitarę. I do metra. (Nuci) „Do metra zejdź, tam całkiem inne rządzą prawa”. W sumie to kilka lat później zagrałem u Józefowicza samego siebie. Po trzech miesiącach uzbierałem na bilet do kraju.
3 z 7
Co Robert Janowski uważa za swoją najważniejszą umiejętność?
Robert Janowski: Słuchanie ludzi. Umiem do nich mówić. Wiem, gdzie jest cienka czerwona linia, po przekroczeniu której to, co miało być zabawne, staje się chamskie. Mam wyczucie sytuacji. Jestem sprawnym prowadzącym. Włączają kamerę, radzę sobie. (…) Trudność polega na tym, że my nagrywamy sześć odcinków dziennie. Idzie jeden, potem 10 minut przerwy i następny. To szalone, emocjonalne zmęczenie. Za każdym razem muszę być szybki, dowcipny, ogarniać atmosferę. I dbać, żeby wszystko zapierdzielało. Czwartego dnia mam dość. Ale wiem, że potem mam trzy tygodnie wolnego. Nie traktuję tego jak pracę. Mam fan, robię, co lubię, i jeszcze mi za to płacą.
Program „Jaka to melodia?” to telewizyjny fenomen. Jest na antenie od 1997 roku. Czemu cieszy się taką popularnością?
Robert Janowski: Ludzie może potrzebują takiej normalności? Dużo plastiku wokół, dużo udawania. A po co? Moja rola jest służebna. Przecież to uczestnicy mają błyszczeć. Całe miasto mówi: „Boże, Zdzisiek tam stoi”. Dla nich to jest fajne. I potem się cieszą. I przyjeżdżają znowu.
Polecamy także: „Faceci z miłosnej rozpaczy wychodzą szybciej”. Adam Sztaba o życiu, muzyce i kobietach.
4 z 7
Czym Robert Janowski kieruje się w życiu z dążeniu do celu?
Robert Janowski: Jak byłem małym chłopcem, bardzo chciałem, żeby wujek w Borach Tucholskich pozwolił mi pojechać na traktorze. Takie dziecięce marzenie. Gdy miałem 10 lat, wujek się zgodził. Jak mi pozwolił, to chciałem się wycofać. Moje marzenie było na wyciągnięcie ręki, a ja już chciałem zrezygnować. To bardzo polskie. Bo a nuż mi się nie uda i mnie wyśmieją? Wujek powiedział: „Siadaj, nie gadaj”. Ale jak? Wpadłem w panikę. Wujek pokazał ręką: „Widzisz tę brzózkę?”. „Widzę”. „To w ogóle o niczym nie myśl, jedź na tę brzózkę”. Pojechałem. Udało się. Szybko ta brzózka nabrała dla mnie metaforycznego znaczenia. Trzeba mieć cel. Jak się nie ma celu, to po pierwsze, wcale się nie wsiądzie na traktor, nie mówiąc o jechaniu. Każdy musi mieć swoją brzózkę.
Co ma zapewnić Robertowi Janowskiemu nieśmiertelność?
Robert Janowski: Nic piękniejszego nie mogło nas spotkać niż dzieci. To najważniejszy ślad, jaki po sobie zostawimy. Płyta? OK, jest, może będą następne. Ale to nie jest ślad po mnie. Mój ślad jest genetyczny. To one – moje dzieci – dadzą świadectwo, jakim byłem człowiekiem. To one będą miały kindersztubę i wpojone wartości. To jest nieśmiertelność. I największa duma. Kiedy przychodzą ludzie i mówią: „Ma pan wspaniałą córkę. A z pana synem cudownie się rozmawia. Świetny facet”. Za takie słowa oddam każdą płytę. Za takie słowa można czuć się spełnionym człowiekiem.
Polecamy wywiad z Dorotą Wellman: „Pani adrenalina” czy kura domowa? Jaka jest prywatnie i czy inna niż w telewizji.
5 z 7
Robert i Monika Janowscy trzy lata temu wzięli ślub w Kazimierzu Dolnym. Czy nie bali się tej miłości? Oboje mieli za sobą poprzednie związki.
Monika: Zakochaliśmy się w sobie. Nie myślałam w kategoriach: warto czy nie warto, wypada czy nie wypada. Czułam, że to poważny związek, tyle że… na odległość. I to mnie przerażało.
Robert: To były trudne rozmowy. Ja nie latam, więc opcja wyjazdu do USA nie wchodziła w grę. Poza tym mam tutaj pracę, którą lubię, dzieci, które kocham nad życie, nie wyobrażałem sobie, że to zmienię.
Monika: I ja o tym wiedziałam od początku. To było oczywiste, że ostateczne słowo należy do mnie, że jeżeli chcemy być razem, to ja rezygnuję z tamtego świata. I przenoszę się do Polski.
Robert: Czuliśmy, że przytrafiła nam się cudna miłość, ale ja mam dzieci, starsza córka już wtedy mieszkała ze mną, to musiała być decyzja nas wszystkich. Nie chciałem stawiać córek przed faktem dokonanym, ich zdanie było dla nas bardzo ważne.
Monika: Robert jest miłością mojego życia, wiedziałam, że jeżeli dziewczynki mnie zaakceptują, wracam do Polski.
Polecamy: Mąż i żona w intymnym momencie. Dorota Chotecka tęskni za Radosławem Pazurą. A my ich filmujemy.
6 z 7
Robert i Monika Janowscy są teraz bardzo szczęśliwi, ale mieli wcześniej różne obawy. Co ich łączy i co sprawiło, że zdecydowali być razem?
Robert: Oboje jesteśmy bardzo rodzinni, każdy rozwód to porażka, ale nie straciłem wiary, że jeszcze mi się uda. Kiedy spotkałem Monikę, zakochałem się jak wariat. Jestem facetem po pięćdziesiątce, wiem, co to miłość, ale tym razem trafiło mnie jak nigdy dotąd. I już nie wyobrażałem sobie mojego życia bez niej. Bałem się, że nie zdecyduje się zrezygnować ze swojego fajnego świata dla gościa po przejściach z trójką dzieci.
Monika: Dobrze mi było w Ameryce, ale bardzo cierpiałam z powodu braku rodziny. Byłam tam zupełnie sama, moi rodzice i siostra są w Polsce. Przyjaźnie w USA trwają tylko do godziny 18. Potem, po pracy, każdy idzie do swojego domu, a ja zostawałam sama. Dopiero teraz jestem naprawdę szczęśliwa.
Zobacz także: Piotr Adamczyk o męskiej dojrzałości oraz o operacjach plastycznych.
7 z 7
Czego Robert i Monika Janowscy spodziewają się po wspólnym życiu?
Robert: Życie nauczyło mnie, że niczego nie można planować. Kocham naszą rodzinę i zrobię wszystko, żeby nas nie zawieść.
Monika: Jesteśmy bardzo szczęśliwi. I mam nadzieję, że już tak będzie zawsze.
Polecamy: Mąż i żona w intymnym momencie. Dorota Chotecka tęskni za Radosławem Pazurą. A my ich filmujemy.