„Monika jest moją pierwszą i ostatnią żoną”. Robert Górski po raz pierwszy o relacji z ukochaną!
Poznaj ich niezwykłą historię!
- Krystyna Pytlakowska
On nie lubi udzielać wywiadów. No, chyba że to ona zadaje pytania. Dlatego razem napisali książkę „Jak zostałem Prezesem”, nie tylko o kulisach słynnego serialu kabaretowego. Robert Górski i Monika Sobień-Górska w intymnej rozmowie z Krystyną Pytlakowską o wspólnym życiu, córce Malince i o tym, dlaczego zapiekanka ma znaczenie symboliczne.
Robert Górski i Monika Sobień Górska: historia miłości
Dobra, dobra. To ma być rozmowa z Wami i o Was, a nie o Michale Czerneckim, którego zresztą bardzo lubię.
Monika: Ja wówczas prowadziłam portal WeMen.pl, polegający na rozmowach kobiet z mężczyznami. Napisałam do Górskiego, ale okazało się, że miałam zły adres. Wtedy dziennikarka, która znała Roberta, zaproponowała, że to ona może zrobić z nim wywiad, ale żebym ja zorganizowała sesję zdjęciową. Zorganizowałam więc, choć być na tej sesji nie mogłam. Ale musiałam się do Roberta odezwać, ustalić termin itd. Napisałam do niego bardzo długiego SMS-a. Odpisał mi dwoma słowami po 24 godzinach.
Robert: U mnie to norma.
Monika: Pomyślałam, że to kolejny celebryta buc, z którym przyjdzie mi pracować. Przeprosiłam, że się nie spotkamy na zdjęciach, ale dziękuję mu za wywiad, a tak w ogóle to mamy wspólnego znajomego, Michała Czerneckiego, który „jest panu wdzięczny, że przywrócił go pan publiczności”. Odpowiedział mi: „Mam taką tendencję, że wyłapuję ptaszki ze złamanym skrzydłem i uczę je na nowo latać”. Odpisałam mu: „Duże skłonności weterynaryjne”. A on na to: „A pani nie umie robić zdjęć?”.
Robert: Nie przepadam ani za zdjęciami, ani za rozmowami do mediów. Ale zgodziłem się, bo tych parę słów o Michale jakoś mnie zaintrygowało. No i w Google’u zobaczyłem, kto mnie tak zaczepia.
I?
Robert: I nie da się ukryć, że spodobało mi się, kogo zobaczyłem.
Widzisz, zgodził się dopiero, jak obejrzał Twoje zdjęcia.
Monika: To jest właśnie rzetelne podejście do pracy (śmiech). Fotograf, wiedząc, że Robert nie znosi zdjęć, poprosił mnie, abym przyszła chociaż na 10 minut i zrobiła tak zwaną atmosferę. Pamiętam, jak stałam z fotografem pod mieszkaniem Roberta przy Floriańskiej. Kiedy Robert wyszedł do nas w przyciasnym garniturze, zobaczył mnie zza winkla i zaczął się bardzo uśmiechać. Pomyślałam: Do kogo on się tak śmieje?
Robert: Zobaczyłem bowiem żonę i matkę moich dzieci (śmiech). No dobrze, już nie żartuję. Generalnie jestem człowiekiem pogodnym i lubię się uśmiechać. Monika też, więc to nas w dużej mierze połączyło.
Zazwyczaj w domu satyrycy są smutasami.
Robert: Tak słyszałem.
Monika: Ten jest jakiś nietypowy. Bo codziennie ma pierdylion powodów do żartów.
Robert: Wesoły niekoniecznie musi być szczęśliwy. To dwie różne sprawy. U mnie udało się je połączyć.
A co takiego Cię w Monice zachwyciło? Oczy, włosy, mina?
Robert: Już nawet przez telefon wydawała mi się intrygująca. Ale miałem nadzieję, że zrobią mi zdjęcie portretowe i dadzą spokój.
Monika: Wywieźli cię pod Sejm.
Robert: Najpierw do baru mlecznego Rusałka i tam przez szybę widziałem, jak Monika siedzi na krawężniku, nie podłożywszy niczego pod tyłek. A był ziąb jak cholera. Skontaktowałem wtedy, że to niestandardowa postać, bo dziennikarki tak się nie zachowują.
A jak?
Robert: Są wysztywnione i ufryzowane, co widać na zdjęciach przy wstępniaku w ich pismach. I robią za damy.
Monika: Potem mi powiedział, że jak usiadłam na tym krawężniku, rozczuliło go to.
Robert: Miała taką fajną niebieską czapkę, jaką zawsze chciałem mieć.
Monika: Tę czapkę kupiłam od Olgi Frycz na wymianie ciuchów. Ona była w niej na Wyspach Owczych. Czapka z historią.
Robert: Sposób, w jaki ktoś się ubiera i zachowuje, i jak mówi, to wszystko jest bardzo istotne. No i że się uśmiecha. Okropnie nie lubię ludzi ponurych, narzekaczy i tych, którzy naokoło siebie znajdują same problemy. Monika taka nie jest.
Monika: Robert jest mężczyzną, który nie stwarza problemów, tylko je rozwiązuje.
Macie teraz bardzo fajne miny. Patrzycie na siebie z uczuciem.
Monika: Bo się uwielbiamy, ja jego a on mnie, jak deklaruje. Nasze życie szybko się zmieniło, zaszłam w ciążę. To prawdziwy test dla związku. Jest się zmęczonym, trzeba przestać myśleć tylko o sobie. O wiele rzeczy można się pokłócić.
Ale niczego nie zepsuliście. Poza tym, że Robert Górski podobno miał żonę, a Ty rozbiłaś jego małżeństwo.
Monika: Robert nigdy nie miał żony i niczego mu nie rozbiłam.
Robert: Monika jest moją pierwszą i ostatnią żoną.
Monika: Nie znałam sytuacji Roberta. Byłam przekonana, że jest związany z mamą swojego syna Antka. Ale powiedział, że rozstał się z nią o wiele wcześniej. Nie wierz wszystkim informacjom w plotkarskich mediach, są bardzo krzywdzące i nieprawdziwe. Nie dementowaliśmy tego, bo to bez sensu.
Robert: Ale chcemy to wyjaśnić, bo takie enuncjacje robią przykrość moim najbliższym. Kiedy poznałem Monikę, mieszkałem z synem – moją największą radością. W tym czasie prowadziłem życie kawalera, nie robiłem nic złego i nie muszę się z tego tłumaczyć. Byłem skupiony przede wszystkim na Antku. Chciałem, aby miał dobre dzieciństwo i myślę, że go nie zawiodłem. Do dziś z synem mam bardzo dobre relacje. On i Monika lubią się. A dla mnie najważniejsze było, żeby dziecko nie miało traumy, z którą będzie sobie musiało radzić przez całe życie.