Przez wiele lat nie mieli kontaktu, nie potrafiła mu wybaczyć. Wojciech Korda pragnął pojednać się z Anią Rusowicz
„Przez całe moje dzieciństwo i młodość miałam ojca. Był nim mój wujek”
Niemal przez większość życia nie mieli ze sobą kontaktu. Gdy Ada Rusowicz, mama Ani zmarła, ta została zupełnie sama. Wychowywało ją wujostwo, a ojciec całkowicie zerwał kontakt córką. Przez długi czas nie potrafiła mu wybaczyć tego, jak zachował się wobec tej małej dziewczynki, którą była. Przyszedł jednak czas, kiedy oboje byli gotowi na rozmowę...
[Ostatnia aktualizacja: 21.10.2024]
Relacje Ani Rusowicz i Wojciecha Kordy
Muzyczna rodzina sprawiła, że Ania Rusowicz również odziedziczyła ją w genach. Jej mama, Ada Rusowicz cudownie śpiewała. Ojciec, Wojciech Korda był wybitnym kompozytorem i gitarzystą. Nic dziwnego, że Ania Rusowicz również poszła w ich ślady. Muzyka grała w jej sercu od zawsze. Miała zaledwie siedem lat, kiedy w wypadku samochodowym pod Poznaniem straciła mamę. Do tragicznego zdarzenia doszło 1 stycznia 1991 roku. Wtedy życie rodziny wywróciło się do góry nogami. Ada Rusowicz i Wojciech Korda wracali z jednego z koncertów. Jechali z osobami, których wcześniej nie znali. Jedynym, który przeżył wypadek, był Wojciech Korda.
Po śmierci Ady Rusowicz, muzyk zamieszkał z synem, a mała Ania trafiła na wychowanie do przybranych rodziców – siostry matki i jej męża. Artystka ma za sobą wiele trudnych doświadczeń. Ale dzięki wsparciu wujostwa gnała za marzeniami i budowała szczęśliwą przyszłość. Nie była w stanie wybaczyć ojcu, że ją porzucił. Przez lata nie utrzymywali żadnego kontaktu.
„Rodzice biologiczni kochają swoje dziecko niejako naturalnie, z automatu. A w naszym przypadku było inaczej. Wiem, że to, co od nich dostałam, jest niezwykle wartościowe. Zostałam obdarzona ich uczuciem w sposób niewymuszony. Dali mi szansę na nowe życie. Dlatego myślę, że dziś sama mogę dać innym więcej. Potrafię się dzielić”, zwierzała się w PANI.
Sprawdź też: Po 16 latach odszedł do innej kobiety. Uszanowała jego wybór, a potem... wzięła ślub z samą sobą
Ania Rusowicz, 2012 rok
Ania Rusowicz z synkiem
Wojciech Korda, 2018 rok
Marzeniem Ani Rusowicz była ciepła i kochająca się rodzina. Chciała stworzyć dom, którego sama nie miała. Szczęście znalazła u boku muzyka, Huberta Gasiula, z którym wspólnie doczekała się synka. Ich miłość nie trwała jednak po kres. W niedawnym wywiadzie Ania Rusowicz przyznała, że mąż po 16 latach odszedł do innej. Ona zaś przyjęła tę decyzję godnie i... wzięła ślub sama ze sobą!
Wokalistka spełnia się jako mama i chce zapewnić swojemu dziecku wszystko, co najlepsze. „Byłam małą dziewczynką, miałam siedem lat, kiedy straciłam bardzo ważną osobę – mamę – i ten syndrom opuszczenia będę nosić w sobie już chyba zawsze. To było bardzo konkretne. Mamy rzeczywiście zabrakło, ale zdaję sobie sprawę, że dziecko może poczuć się samotne, kiedy płacze i nikt nie podchodzi do jego łóżeczka. Więc dbam o to, by mój syn tego nie doznawał. Bo wiem, że to odbije się na jego przyszłości. A moja samotność już musi ze mną zostać... […] Moje macierzyństwo jest cudowne. I wcale nie chodzi o to, że mam idealnego synka, wszystko się świetnie układa”, mówiła w 2018 roku w rozmowie z Urodą Życia.
Media podawały, że kiedy Wojciech Korda dowiedział się, że jego córka spodziewa się dziecka, wyznał, że chciałby zobaczyć swojego wnuka i pojednać się z Anną. Przez lata nie mieli kontaktu i porozumiewali się jedynie za pośrednictwem mediów.
„Prawda jest taka, że przez całe moje dzieciństwo i młodość miałam ojca. Był nim mój wujek, do którego mówiłam "Tato" [...] Z moim biologicznym ojcem do dzisiaj nie mam kontaktu i tym bardziej bulwersuje mnie fakt, że komunikuje się ze mną poprzez media dopiero teraz, kiedy coś mi się w życiu udało i stałam się osobą publiczną”, zwierzała się Ania Rusowicz w 2012 roku.
Wojciech Korda
W relacjach Wojciecha Kordy i Ani Rusowicz nastąpił przełom?
Jak podawała prasa, Wojciech Korda i Anna Rusowicz mieli spotkać się na przełomie 2020 i 2021 roku. To była okazja, by wyjaśnić sobie zaszłości i przebaczyć. Jednak wokalistka nie potwierdziła tych informacji.
„Na łóżku zobaczyła człowieka, który od dłuższego już czasu toczy walkę o życie. Sześć udarów mózgu wywołało ogromne i nieodwracalne spustoszenie w jego organizmie. [...] Dla Ani był to bardzo przykry widok. Był czas, że czuła do ojca wiele żalu, ale teraz myślała jedynie o rzeczach, których nie zdążyli sobie powiedzieć”, pisano w 2021 roku na łamach Dobrego Tygodnia.
Od kilku lat muzyk zmagał się z poważnymi problemami. Przeszedł co najmniej sześć udarów, miał częściowy niedowład ciała, korzystał z rehabilitacji i był pod stałą obserwacją specjalistów. Codziennie czuwała przy nim żona Aldona.
„Artystę Wojciecha Kordę wszyscy kojarzymy i znamy, pamiętamy, że pierwszy udar niedokrwienny przeszedł w kwietniu 2015 roku… Nie wszyscy może wiedzą, ale od tamtego czasu jest przy nim codziennie jego żona Aldona, która dla nas jest niezwykłą osobą, prawdziwą bohaterką walki o codziennie życie Wojtka. Pewnie nie wiecie, ale przez kilka lat Wojciech przeszedł co najmniej 6 udarów, co spowodowało upośledzenie wnętrza organizmu. Dlatego w wyniku tracheostomii oddycha przez respirator, odżywia się przez PEG do żołądka i kolejną rurką bezpośrednio jelitowo – nad tym wszystkim, co dzień panuje pani Aldona, bo jeden błąd i płyny lub gazy się mieszają, lub kumulują – można się zadławić i udusić – taki kryzys mieli latem zeszłego roku”, pisała Polska Fundacja Medyczna.
Wojciech Korda miał parkinsonizm poudarowy. „Wymaga codziennej rehabilitacji, bo mimo pozycji leżącej musi się co dzień obracać, by pobudzać krążenie w całym organizmie. O cewniku, pampersach, podkładach, maściach pisał już nie będę, ale Wojtek dzięki codziennemu wysiłkowi żony nie ma ani jednej odleżyny. NFZ do pampersów niewiele dopłaca miesięcznie, tylko one wraz z maściami to koszt kilkuset złotych miesięcznie. Pani Aldona nie pracuje, ma maleńką emeryturę, nie ma czasu, jest całodobowym serwisem medycznym i pogotowiem ratunkowym – jest cichą bohaterką codziennej walki o zdrowie i życie", dodano.
Artysta odszedł 21 października 2023 roku. Anna Rusowicz mimo trudnego kontaktu z ojcem, pięknie go pożegnała. „Wybaczam Ci, uwalniam Cię, pozwalam Ci odejść”, napisała córka artysty na Instagramie.
Ania Rusowicz o relacjach z ojcem
Po śmierci Wojciecha Kordy, Ania Rusowicz nie była zraniona aż tak bardzo, jak po odejściu swojej mamy. Opowiedziała o tym w wywiadzie dla Vivy, wracając wspomnieniami do chwil dzieciństwa, kiedy czuła się po prostu... porzucona.
Ojciec nigdy nie czuł się odpowiedzialny za rodzinę. Za bardzo nie chciał mieć dzieci, wiódł artystyczne życie. Teraz tłumacząc go, myślę, że się mną nie zajął po śmierci mamy z miłości. Uważał, że będzie mi lepiej u ciotki. Ale z drugiej strony nie zabiegał o kontakt ze mną. Być może z poczucia winy. Nie chciał, żebym mu przypominała o jego dawnym życiu. Zwłaszcza że on też był w tym samochodzie i przeżył. Miał może poczucie winy, że żyje, a jego żona nie? I że odczuwa ulgę z tego powodu, że nie zginął. Chociaż zaopiekował się synem, nie zajmował się nim tak, jak powinien. Brat szybko osiągnął samodzielność, zaczął zarabiać, wyprowadził się.
Rusowicz podkreśliła, że nie tyle wybaczyła ojcu, co zrozumiała jego działanie. Po latach trudno jednak wciąż jej myśleć o tym, co przeżyła jako mała dziewczynka.
Źródło: Fakt ,TVN.pl, Plejada, VIVA
Ania Rusowicz, 2022 rok