Przerwała milczenie po sześćdziesięciu latach. Irena Santor o stracie córki
Padły poruszające słowa...
- Redakcja VIVA!
Do tej pory milczała na ten temat. Irena Santor rodzinną tragedię zachowała dla siebie. Dopiero teraz, po sześćdziesięciu latach zdecydowała się o tym opowiedzieć. W 1959 roku wokalistka została mamą. Dziewczynka dostała na imię Sylwia. Niestety córka Ireny Santor zmarła dwa dni po porodzie. Tragiczne wydarzenie z przed lat artystka skomentowała w rozmowie z Dobrym Tygodniem.
Irena Santor o śmierci córki
Na scenie muzycznej od lat nazywana jest pierwszą damą polskiej piosenki. Zachwyca nie tylko barwą głosu, ale także klasą i sceniczną prezencją. Przez lata zaskarbiła sobie sympatię fanów, którzy cenili ją za pogodę ducha. „Nie jestem święta. Tylko wyznaję dewizę: Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. W życiu zrobiłam kilka głupstw, za które przepraszam. A jak się raz zakochałam to na śmierć i życie. Skończyło się małżeństwem, ale po 19 latach się rozwiodłam. To było ciężkie przeżycie. A potem się zakochałam drugi raz i też na śmierć i życie”, powiedziała w 2014 wVIVIE! .
Sukcesy odnosiła zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Ale jej życie nie zawsze było kolorowe. Los doświadczył ją już w dzieciństwie - straciła oboje rodziców. Sama w 1961 roku otarła się o śmierć. Uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu, w którym zginęła jej przyjaciółka, również piosenkarka, Ludmiła Jakubczak. Piosenkarka kilka lat temu zachorowała na raka, którego udało się jej pokonać. „Przeraziłam się nieludzko i powiedziałam: Pani doktor, jak trzeba coś obciąć, to wszystko, co pani tylko chce! Tylko żebym mogła żyć. To był malutki rak, ale bardzo złośliwy. Nie straciłam piersi. Przeszłam przez to bez chemii, brałam tylko naświetlania. Najgorsze jest czekanie na wyniki. To jest taka niemoc, jak w obozie koncentracyjnym, że się żyje, ale nie wiadomo, czy jeszcze jutro się wstanie. Wiem, że trzeba umrzeć, ale chciałabym żyć jak najdłużej”, wspominała w wywiadzie dla magazynu VIVA!.
W rozmowie z Elżbietą Pawełek dodała, że stara się nie nie rozpamiętywać tego, co jej się w życiu nie udało. „Cieszę się życiem, jakkolwiek by to banalnie zabrzmiało. Ale co jest piękniejszego, niż być, żyć, istnieć? Interesuje mnie jutro, zwłaszcza kiedy 14 lat temu zachorowałam na raka. Pomyślałam: Tak łatwo jest przestać być”, powiedziała Irena Santor.
Dziś ujawniono, że przed laty wokalistka przeżyła jeszcze jedną tragedię. Irena Santor była w ciąży. Na świat przyszła jej córeczka, której dała na imię Sylwia. Niestety dziewczynka zmarła dwa dni po porodzie. Artystka nigdy nie dzieliła się tą informacją z mediami. Ta wyszła na jaw za sprawą Super Expressu, który poinformował o odnalezieniu grobu, w którym obok byłego męża Ireny Santor, Stanisława Santora, pochowana jest również Sylwia Santor. Oboje zostali pochowani na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Gwiazda polskiej piosenki o dramatycznych chwilach sprzed ponad 60 lat, nie wspominała, aż do tej pory. Zapytana o to w rozmowie z Dobrym Tygodniem mówi wprost: „Przez całe życie o tym nie mówiłam, to moja bardzo intymna historia i prywatna sprawa”.