Reklama

Władze Szwecji także walczą z koronawirusem, ale w przeciwieństwie do reszty krajów Europy niczego obywatelom nie nakazują, a jedynie doradzają. Oznacza to między innymi, że jedynym obowiązującym obostrzeniem jest zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób. Co oznacza to dla najbardziej liberalnego kraju Skandynawii? Prognozy wyglądają przerażająco.

Reklama

Epidemia koronawirusa - sytuacja w Szwecji, dane

Szwedzi, uznawani za społeczeństwo mocno rozwinięte, zdecydowali o tym, że wszystkie lokale usługowe, a także restauracje pozostaną otwarte na czas epidemii. Sprawia to, że nie tylko obywatele tego kraju korzystają z przyzwolenia na wychodzenie z domu. Okazuje się, że już widoczny jest trend przyjazdów i przylotów obcokrajowców, którzy są gotowi zapłacić każde pieniądze, by spędzić kilka dni w państwie, w którym otwarte są miejsca dające rozrywkę i spełniające potrzeby kosmetyczne.

Prognozy dla Szwedów nie są jednak łaskawe. Szczególnie ciężka wydaje się sytuacja mieszkańców Sztokholmu, który zanotował najwięcej przypadków zakażeń koronawirusem. Zastępca głównego epidemiologa Szwecji - Anders Wallensten – przyznał na konferencji prasowej, że do 1 maja aż 1/3 ludzi w Sztokholmie będzie zarażona COVID-19. To około 330 tysięcy osób. Pozytywna informacja jest jednak taka, że większość osób przechodzi chorobę bezobjawowo.

Co ciekawe, Szwedzi mają już najgorszy dzień epidemii najprawdopodobniej za sobą. „Statystycy i matematycy przeanalizowali dane o liczbie zgłoszonych przypadków COVID-19 oraz wyniki badania przeprowadzonego na grupie losowo wybranych mieszkańców Sztokholmu i doszli do wniosku, że szczyt nowych zakażeń minął 15 kwietnia”, mówił na konferencji prasowej Anders Wallensten. Przypomnijmy, że w kraju Pippi Langstrump na tej moment zarażonych koronawirusem jest 15 tysięcy osób, a 1750 osób zmarło.

Wiele osób jest ciekawych, skąd pomysł Szwedów, by pozostawić otwarte wszystkie lokale gastronomiczne i usługowe. Niektórzy twierdzą, że takie podejście do tematu epidemii jest niepoważne. Inne zdanie na ten temat mają szwedzcy epidemiolodzy oraz mieszkańcy tego Skandynawskiego kraju. „ To nie jest tak, że tu są jakieś czary-mary, mamy do czynienia z bardzo zaraźliwym wirusem. Dodatkowe restrykcje mogą zostać wprowadzone, jeśli służba zdrowia będzie nadmiernie obciążona. A na razie służba zdrowia daje radę. W ostatnich tygodniach z pomocą wojska zbudowano wiele szpitali polowych, znacząco zwiększono liczbę miejsc na intensywnej terapii”, mówiła VIVIE.pl pisarka Katarzyna Tubylewicz, mieszkająca na co dzień w Szwecji.

Reklama

Pełny wywiad Z Katarzyną Tubylewicz o sytuacji w Szwecji możesz przeczytać TUTAJ.

AdobeStock
Reklama
Reklama
Reklama