Reklama

O tym do tej pory nie wiedział nikt. Profesor Krzysztof Simon w 2003 roku stracił ukochaną córkę. Walczący na pierwszej linii frontu z pandemią koronawirusa lekarz ujawnił kulisy osobistego dramatu. W programie „UWAGA!” TVN trudno było mu ukryć emocje...

Reklama

Profesor Krzysztof Simon o walce z pandemią i antyszczepionkowcach

Jego zapał i pasja budzą podziw i szacunek. Profesor Krzysztof Simon edukował się we Wrocławiu. Często jednak wyjeżdżał na stypendia naukowe, w tym do Stanów Zjednoczonych, Belgii oraz Niemiec. Mimo że doceniano go w każdym miejscu i proponowano zatrudnienie oraz prowadzenie badań, zawsze wracał do Polski. Tu jest jego serce i rodzina.

Wśród współpracowników uchodzi za pracoholika. Jest niezwykle zaangażowanym i oddanym lekarzem. Pracę w szpitalu rozpoczyna już od godziny 6.30!

„Profesor jest pracoholikiem. Dużo wymagającym od siebie. Nienawidzi spóźniania, ma zawsze czas dla pacjentów, bo jest osobą wrażliwą na ludzką krzywdę”, mówiła w „UWADZE!” TVN Krystyna Głuch, pielęgniarka oddziałowa.

„On wymaga od nas stałego wysiłku umysłowego i także pracy naukowej. Motywuje do robienia kolejnych kroków w naukowej karierze”, zdradziła z kolei doktor Sylwia Serafińska. „Każdy przypadek omawiam codziennie w szpitalu z rezydentami. Oczywiście czepiam się i wytykam wszystko, co nie zostało zrobione. Do tego dochodzą setki konsultacji, mam dwie sekretarki, które stanowią pewną barierę i blokują część”, zwierzał się przed kamerami profesor Krzysztof Simon.

W trakcie pandemii nie zwalniał tempa. Wręcz przeciwnie. Wykonywał dodatkowe obowiązki. Wszystko po to, by skutecznie leczyć i zapobiegać najgorszemu. Nie bał się krytykować rządu za opieszałość i brak odpowiednich działań, gdy coś mu się nie podobało. W podobnym tonie wypowiadał się, gdy zbyt wcześnie luzowano obostrzenia. Ostrzegał i ganił, ale zawsze z wielką kulturą osobistą i wyczuciem. Niektórzy nazwali go dzięki temu twarzą pandemii. On jednak podkreśla, że jest przede wszystkim lekarzem, nie celebrytą. A jak odnosi się do tych, którzy w koronawirusa nie wierzą?

„Żeby interpretować fakty medyczne, trzeba mieć do tego wiedzę. Ja nie zajmę się fachowo zabiegami kosmetycznymi, bo wszystko schrzanię i nie chciałbym, żeby kosmetyczka wypowiadała się na tematy medyczne. Idę do fryzjera, żeby się ostrzyc, a on do mnie żeby się leczyć, ale nie odwrotnie”, grzmiał.

W reportażu nie zabrakło również prywatnych wątków z życia profesora Krzysztofa Simona. Okazuje się, że lekarz kilkanaście lat temu przeżył niewyobrażalną tragedię...

Czytaj także: Ile wnuków ma Profesor Krzysztof Simon? Kim jest jego żona i dokąd zabierze ją jak znów będzie można podróżować?

Szymon Szcześniak

Profesor Krzysztof Simon w sesji dla „VIVY!”, kwiecień 2021

Córka Krzysztofa Simona zmarła po przeszczepie szpiku. Wszyscy wiedzieli, że umiera

Prywatnie profesor jest ojcem dwóch synów oraz dziadkiem trojga wnuków. Mimo niezwykle napiętego grafiku i licznych zobowiązań, zawsze znajduje czas dla najbliższych.

„Rzadko kiedy pracuje mniej niż 16 godzin dziennie. Jego aktywność jest niesamowita. Wstaje dużo wcześniej niż inni, kładzie się spać dużo później niż inni. Źle się czuje, jak nie pracuje. Czego by nie robił, jakich zadań nie realizował, zawsze jak się pojawiamy z wnukiem - przerywa i my jesteśmy najważniejsi. Zawsze to odczuwamy”, zwierzył się przed kamerami syn Krzysztofa Simona, Robert.

„On kocha swoją pracę, ale nigdy nie było niczego ważniejszego od nas. Każdą wolną chwilę poświęca na to, żeby z nami coś zrobić. To on zabrał mnie na pierwsze ryby, nauczył jeździć na nartach i snowboardzie, nauczył pływać, prowadzić samochód”, wyliczał mężczyzna.

Niestety, w 2003 roku życie zadało Krzysztofowi Simonowi bolesny cios. Wówczas zmarła jego ukochana córka. Miała zaledwie 18 lat...

„Córka grała w siatkówkę i mówiła, że źle się poczuła. Zrobiłem badania, z których wynikało, że ona już praktycznie nie żyje. Jedyną nadzieją, było przeszczepienie szpiku, ale nie przyjął się. To moja osobista tragedia. Najgorsze było to, że wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że ona odchodzi. To najtrudniejszy punkt mojego życiowego programu”, wyznał lekarz ze łzami w oczach.

Jak podkreśla jego syn, ta tragedia odcisnęła na uznanym medyku bolesne piętno. Do dziś z trudnem przychodzi mu o niej mówić. W pewnym momencie, w trakcie reportażu zaznaczył, że ma z tym ogromny problem i nie chce powiedzieć za dużo.

„Wszystko, co mogło zostać zrobione, zostało zrobione, a i tak nie pomogło. Do dziś zostało mu to, że jak widzi chore dziecko, to staje na głowie, żeby pomóc. Siedzi w nim to mocno, zresztą w każdym z nas”, wyjaśnił Robert Simon, syn lekarza.

Czytaj także: „Mamy wojnę. Wojnę wirusa ze społeczeństwem", mówi nam Profesor Krzysztof Simon

MAREK BEREZOWSKI/REPORTER

Profesor Krzysztof Simon, Wrocław, szpital zakaźny, 01.12.2020 rok

Szymon Szcześniak
Reklama

Profesor Krzysztof Simon w sesji dla „VIVY!”, kwiecień 2021

Reklama
Reklama
Reklama