Reklama

Trudno w to uwierzyć, ale przez całą historię ludzkości kobiety rodziły dzieci w domach. Tak było jeszcze w 40. i 50. latach zeszłego wieku. Potem ciąża zaczęła być traktowana jak choroba i szpitale stały się koniecznością. Dziś wiele kobiet decyduje się na poród domowy. Dlaczego to robią?

Reklama

„Miałam traumę po urodzeniu Michała”, wspomina w VIVIE! Agnieszka Maciąg. „Po porodzie natychmiast mi go zabrano i przywożono tylko na karmienie. Syn leżał za szybą i płakał, a ja nie mogłam wziąć go na ręce i przytulić”. Dlatego córkę zdecydowała się urodzić w domu. „Oboje z Robertem wracamy do momentu, kiedy rodziła się Helenka, jak do najpiękniejszych chwil w życiu. To było mistyczne doznanie. Dziecko urodziło się spokojne i piękne”.

Szaleni i nieodpowiedzialni?

W Holandii co trzecie dziecko przychodzi na świat w domu. W Polsce rocznie raptem ponad sto. Kobiety nie wiedzą, że mogą rodzić same, albo się boją. Przecież od lat świat medyczny przekonuje je, że bez szpitala i doktora nie dadzą sobie rady. „Niektórzy na wieść, że chcemy rodzić w domu mówili nam, że jesteśmy szaleni i nieodpowiedzialni”, przyznaje Agnieszka Maciąg. Ale to nieuzasadnione lęki. Porody domowe pod opieką położnej są bardzo bezpieczne.

„Krąży wiele mitów wokół porodów domowych. Odsetek powikłań jest jednak bardzo niski, poród w domu przy prawidłowej kwalifikacji i prowadzeniu jest równie bezpieczny jak w szpitalu”, mówi w Gazecie Wyborczej Maria Romanowska, położna ze stowarzyszenia Dobrze Urodzeni. „Aby poród mógł odbyć się w domu, kobieta musi być całkowicie zdrowa. Powinna przyjść na minimum dwie wizyty u położnej przed porodem oraz wykonać wszystkie zlecone przez nią badania. Musi też być świadoma, że nawet wzięcie paracetamolu na ból głowy może spowodować powikłania”. Koszt domowego porodu to ponad trzy tysiące złotych. Niestety, NFZ nie chce tego finansować, choć ustawa mówi, że to kobieta może wybrać sposób porodu.

Zaufanie i miłość

Kobiety decydują się na poród domowy, gdy czują, że poród to intymna chwila, podróż, którą chcą odbyć same lub z towarzyszeniem bliskich osób. Szpital ze swoimi zastrzykami, inwazyjnymi badaniami, ostrym światłem i nieczułym personelem utrudnia wejście w odmienny stan świadomości. Przeszkadza odkryć w sobie pradawną umiejętność rodzenia, którą każda kobieta ma zakodowaną w tzw. gadzim mózgu - najstarszej części układu nerwowego.

Justyna Masella-Praszyńska wspomina swój poród na stronach portalu Dobrze urodzeni: „Byłam w pokoju, oparta o Romka, za plecami miałam położną Irenę, a jednocześnie byłam w jakimś bezkresie, w jakiejś kosmicznej przestrzeni, płynęłam w niej razem z dzieciątkiem w brzuchu. Może chcesz ukucnąć i oprzeć się o Romka? - dobiegło mnie pytanie Ireny. Tak, moje ciało podążyło za jej sugestią i znów poddało się tej wielkiej fali, która porywała mnie w nieznane, niezbadane rejony, coraz piękniejsze, coraz radośniejsze, coraz dziksze. Jeszcze jakieś siedem skurczów i już się urodzi - usłyszałam Irenę - spokojnie. Ale istotka już nie chciała powoli ani spokojnie, tylko nagle wyrwała się do przodu i wyskoczyła prosto w ręce Ireny. A ona szybko położyła mi dzieciątko na brzuchu i otuliła pieluszką. Trzymałam to mokre, ciepłe maleństwo na brzuchu, czułam za sobą Romka, który płakał ze wzruszenia i byłam tak bardzo bardzo bardzo szczęśliwa. Czułam w sobie ogrom miłości, wdzięczności i radości. Spojrzałam na Maleństwo. To dziewczynka - uśmiechnęłam się do niej”.

Tyrania czasu

Od kilkunastu lat kobiety w Polsce odkrywają nowy rodzaj porodu. To poród lotosowy. Na czym polega? Dziecku nie przecina się pępowiny. Kobieta rodzi łożysko i czeka, aż pępowina uschnie i sama odpadnie. Dzieje się to zwykle od trzech do dziesięciu dni po porodzie. Skąd taki pomysł? Wyjaśnia to Shivam Rachana, autorka książki Narodziny w nowym świetle: „Dziecko i łożysko stanowią jedną pełną całość biologiczną. Natychmiastowe przecięcie pępowiny pozbawia noworodka około 60 ml krwi, co jest równoważne 1200 ml straconej przez dorosłego w krwotoku. Także brak czasu, by noworodek mógł przejść z oddychania tlenem dostarczanym przez pępowinę na oddychanie płucami wywołuje traumę. Gwałtowne pozbawienie łożyska, z którym dziecko rosło przez cały okres ciąży to kolejny szok i dezorientacja. Można by się zastanowić, czy przypadkiem nasze, wypełnione stresem zagonione życie, jakie wielu z nas prowadzi, nie jest odzwierciedleniem pierwszych godzin i dni w szpitalu – krzątaniny, rwetesu i tyranii czasu”.

Poród lotosowy w szpitalu

W lutym pierwsza kobieta w Polsce urodziła lotosowo w szpitalu w Olsztynie. Joanna Ejtmanowicz i jej partner Paweł Zbrożek chcieli rodzić lotosowo w domu, ale pojawiły się komplikacje i pojechali do szpitala. Na miejscu okazało się, że personel akceptuje ich wizję porodu. „Musieliśmy zmierzyć się z niewiadomym. Wszystko się udało”, powiedziała przed kamerami TVN położna Ewa Stypińska. Szczęśliwi rodzice zabrali do domu córeczkę i łożysko w misce. Łożysko obmyli i zasypali solą, żeby zakonserwować. Chcą je zakopać i posadzić na nim drzewo dla córki. To rytuał, który poznali w czasie podróży po wyspie Bali.

„Najważniejsza była kwestia duchowa. Dowiedziałam się, że łożysko to brat bliźniak dziecka. Że tworzy się z tej samej komórki, co dziecko. To mnie zafascynowało”, tłumaczy Joanna Ejtmanowicz w Gazecie Olsztyńskiej. „I cała filozofia wokół tego: drzewo życia, zapewnienie dziecku łagodnego przyjścia na świat... I bez ingerencji medycznych. W ten sposób można dziecku pozwolić spokojnie wylądować. Krew pępowinowa odpływa z pępowiny. Jest wtedy lepsza odporność i lepsze zdrowie”.

Jej partner, Paweł Zbrożek, napisał na profilu społecznościowym: „Za faktem, że odbył się poród lotosowy, stoi wiele poziomów jego wpływu na życie dziecka, zdrowie, aspekty duchowe które bagatelizuje akademika medyczna, wartości psychiczne, które dają łagodny start dziecku w ten świat, wiemy nadal zbyt mało, ale wiemy że są. Potrzeba o tym rozmawiać i nadal badać. Potrzeba nam odważnych kobiet i zdecydowanych wspierać je mężczyzn!”.

„Lotosowe niemowlęta są inne. Są pełniejsze – tak jak dzieci sprzed lat”, przekonuje Shivam Rachana.

Dzieci lotosowych w Polsce przybywa. Na Facebooku powstała grupa lotosowy poród.

Poród w wannie

W Juliuszu, niedawno zrealizowanej polskiej komedii, bohaterka rodzi w domu, bo nie może pojechać do szpitala. W jakiej pozycji? Oczywiście na plecach! Kiedy do świadomości twórców masowej wyobraźni dojdzie, że to najgorsza pozycja dla kobiety? Wygodna dla personelu szpitala, ale nie do rodzenia. Na szczęście to się powoli zmienia. Dzisiaj w niektórych polskich szpitalach – nie tylko w Warszawie – kobiety mogą wybierać pozycję porodu. „Prysznic i wanna stosuje się jako metody znieczulenia”, tłumaczy w DDTVN położna dr Monika Jodłowska. „Czasami odbywa się poród w wodzie. Maluszek jest w wodzie i później mama przytula go w ramionach”.

Dom narodzin

Powstają też przyszpitalne domy narodzin. Najsłynniejszy jest przy szpitali św. Zofii w Warszawie. Czym różni się od zwykłych porodówek? „Jest przytulnie, jak w domu. Nie ma znieczulenia. Nie ma żadnych leków. Nie ma wenflonu. Chciałam urodzić naturalnie, w pozycji pionowej i z moją położna”, blogerka parentingowa, Justyna Kozłowska tłumaczy dlaczego wybrała Dom narodzin. Na stronie warszawskiego Domu narodzin można przeczytać, że rodzące mogą kucać, klęczeć, siedzieć na piłce czy stołku porodowym, wybrać pozycję wiszącą lub kuczną przy drabinkach, kolankowo-łokciową, na kolanach w pionie, boczną czy kuczną na łóżku porodowym. Mogą korzystać worków sako, stołków porodowych, piłek, drabinek, lin porodowych. Czytacie to filmowcy? Kiedy zobaczę na polskim filmie poród naturalny?

Reklama

Księżna Meghan na czasie

The Sun poinformowało, że nawet Meghan Markle, bądź co bądź z najbardziej konserwatywnej rodzinie na świecie, również idzie z duchem czasu. Razem z księciem Harrym chodzi na sesje akupunktury i autohipnozy, aby nauczyć się relaksować przed porodem. Książęca para zatrudniła również dulę. Dula to kobieta, która wspiera rodzącą w czasie ciąży. Pomaga jej przejść przez burzę hormonów i emocji. Wysłucha i pomasuje. Nie zastępuje położnej, ale towarzyszy przy porodzie i później, gdy kobieta uczy się nowej roli matki. Możliwe, że w rodzinie królewskiej dula pojawi się po raz pierwszy od stuleci.

REX/Shutterstock/East News
Reklama
Reklama
Reklama